120 koni - schorowanych lub w ostatniej chwili uratowanych przed rzezią - ma pod swoją opieką dolnośląska Fundacja Tara. Od trzech dni gospodarstwo, w którym trzymane są zwierzęta, odcięte jest od prądu. Fundacja zalega z rachunkami na blisko 10 tys. złotych.
Do stajni w Piskorzynie na Dolnym Śląsku trafiają zwierzęta wykupione tuż przed rzezią lub bardzo schorowane. Pod opieką fundacji znajduje się obecnie 120 koni i ponad setka innych zwierząt. Koszt ich wyżywienia każdego dnia wynosi ok. 4 tys. zł.
Jedzenie albo prąd
- Zima była długa i ciężka, więc stojąc przed wyborem: nakarmić nasze zwierzęta czy zapłacić rachunki, wybraliśmy to pierwsze - mówi Scarlett Szyłogalis, prezes Fundacji Tara, która od ponad 17 lat prowadzi schronisko dla koni.
Teraz fundacja ma do zapłacenia ponad 9,6 tys. zł. Mimo próśb o wydłużenie okresu spłaty długu, trzy dni temu energetycy odcięli prąd.
To spory problem, bo dzięki niemu działa m.in. 120 automatycznych poideł dla koni, które pompują wodę ze studni. Teraz prace, które do tej pory wykonywały maszyny, muszą ręcznie wykonywać ludzie.
Ludzie robią zrzutkę
O swoim problemie fundacja poinformowała na jednym z portali społecznościowych. W czwartek wieczorem, w akcję zaangażowanych było ponad 700 osób. W ciągu dwóch dni, udało się zebrać prawie 3 tys. zł.
- Dziękujemy pięknie. To jednak wciąż za mało, byśmy mogli uregulować zaległe rachunki i wrócić do normalnego trybu pracy w schronisku - piszą członkowie fundacji.
- Jedyny plus to pogoda. 90 naszych koni dzień i noc spędza na pastwiskach. W stajniach pozostało 30 najstarszych i najbardziej schorowanych - przyznaje Szyłogalis.
Autor: ansa/par / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu | Custom0305