Zapala się czerwone światło, ale kierowca, zamiast wyhamować, jedzie dalej. Z dużą prędkością przejeżdża przez skrzyżowanie, wpada w poślizg i ląduje na trawniku. Monitoring w Jeleniej Górze znowu uchwycił pirata drogowego.

- Całkowitym brakiem wyobraźni wykazał się kierowca opla, który najpierw z dużą prędkością przejechał skrzyżowanie na czerwonym świetle, a następnie wpadł w poślizg i wypadł z jezdni - relacjonuje Artur Wilimek, rzecznik jeleniogórskiej straży miejskiej.

Finał na trawniku

Do zdarzenia doszło 23 czerwca na ulicy Jana III Sobieskiego w Jeleniej Górze. Przejazd zarejestrowały nie tylko kamery monitoringu miejskiego, ale też systemu rejestracji przejazdu na czerwonym świetle.

Na niespełna 30-sekundowym nagraniu widać jak mimo czerwonego światła kierowca opla z dużą prędkością przejeżdża przez skrzyżowanie. Jedzie tak szybko, że wpada w poślizg, auto się obraca i ląduje na trawniku. Po chwili odjeżdża.

Szukają kierowcy

- Na razie ustalamy kto jechał tym samochodem. Kierowcy grozi 500 zł mandatu lub sprawa w sądzie - dodaje Wilimek.

Rzecznik straży przyznaje, że według mieszkańców, przed założeniem systemu rejestracji przejazdu na czerwonym świetle do takich zdarzeń dochodziło częściej. Wpadające w poślizg i jadące z nadmierną prędkością auta wypadały z drogi oraz uderzały w latarnie i znaki drogowe.

Feralne skrzyżowanie

To nie pierwszy film nagrany na ul. Jana III Sobieskiego w Jeleniej Górze. Pod koniec stycznia informowaliśmy, że w ciągu kilku miesięcy strażnicy wystawili aż 8,5 tysiąca mandatów za przejazd na czerwonym świetle.

Kierowcy twierdzili, że to wina źle ustawionej synchronizacji. Według nich, światło żółte świeci się tylko przez 3 sekundy.

- Nie sposób w trzy sekundy przejechać skrzyżowania. Nawet jeśli wjedzie się na końcówce zielonego światła na krzyżówkę to i tak do domu przyjdzie mandat. Zanim zjedzie się z pola widzenia kamery już zapala się czerwone. To miejsce to fotopułapka - denerwowali się.

ZOBACZ WCZEŚNIEJSZE NAGRANIA:

Kierowcy przejeżdżają na czerwonym

Autor: ansa//ec / Źródło: TVN24 Wrocław