Polski mistrz świata przeleci szybowcem nad Himalajami

18.11| - To dla mnie duże wyzwanie i odpowiedzialność – mówi Sebastian Kawa, który postanowił przelecieć szybowcem nad Himalajami. Ale nie mówi o locie, tylko o szalu, który zabiera w podróż. Po wyprawie zostanie on bowiem zlicytowany na rzecz budowanej we Wrocławiu kliniki chemioterapii.
mat. prywatne | S. KawaPan Roman przekazal szal tuż przed wyjazem Sebastiana do Nepalu

- To dla mnie duże wyzwanie i odpowiedzialność – mówi Sebastian Kawa, który postanowił przelecieć szybowcem nad Himalajami. Wielokrotny mistrz świata w lotach precyzyjnych zabierze ze sobą w podróż szal, który po powrocie zostanie zlicytowany, a pieniądze przekaże na rzecz budowanej we Wrocławiu kliniki chemioterapii.

- Pomysł, by przekazać mój szal Sebastianowi Kawie, rodził się w mojej głowie od dawna - mówi Roman Szmit. To właśnie z jego szalem mistrz świata niedługo przeleci szybowcem nad Himalajami. Po podróży zostanie on sprzedany, a kwota w całości przekazana zostanie na rzecz budowanego we Wrocławiu Przylądka Nadziei. To będzie nowoczesna klinika dla dzieci chorych na raka.

- W czerwcu w Rynku spotkałem dziewczynę z Nepalu. Chciała nauczyć się puszczać bańki. Podarowałem więc jej kilki. Nastolatka tak się wzruszyła, że podarowała mi szal ze swojego kraju - opowiada Szmit i dodaje: - Ten szal był przeznaczony dla jej przyjaciół.

Pomysł i podpisy chorych dzieci

Szmit zaczął zbierać na nim podpisy dzieci ze starej kliniki na ul. Bujwida. W tej klinice przebywają dzieci chore na raka. I to podopieczni tego szpitala czekają na otwarcie Przylądka Nadziei, nowoczesnej kliniki dla chorych na nowotwór, która zastąpi dotychczasową placówkę.

- I wtedy postanowiłem pomóc. Usłyszałem, że Sebastian wybiera się w lot nad Himalajami, czyli i nad Nepalem. Pomyślałem, że będzie to niesamowity symbol, ten szal wróci do swojej ojczyzny. Po powrocie sprzedamy go, a pieniądze pójdą na konto budowanego Przylądka - tłumaczy.

Przypadek decyduje o sukcesie

Szmit szukał okazji, żeby przekazać szal Sebastianowi Kawie.

- Wcześniej go nie znałem. Kiedyś pracowałem w starych zakładach szybowcowych we Wrocławiu, sklejam modele. A mój syn Krzysztof również lata. Byliśmy po prostu związani z szybownictwem. Tak się złożyło, że syn poznał Sebastiana w Jeżowie Sudeckim, gdzie ten kilka miesięcy temu ćwiczył i dopinał formalności związanych z lotem nad ośmiotysięcznikami. Odbyli razem lot szybowcem - mówi.

Syn jeszcze nie wiedział, że ojciec chce przekazać nepalski szal Kawie. - Ten pomysł dojrzewał we mnie długo. Ale to spotkanie syna z Sebastianem było początkiem mojego sukcesu - przyznaje inicjator akcji.

"To wspaniała misja"

- Udało mi się wreszcie skontaktować z Sebastianem. Był pod wrażeniem tego pomysłu i zaoferował pomoc. Nie musiałem spisywać żadnej umowy, nie potrzebowałem potwierdzeń. U lotników umowa słowna jest najważniejsza - wyjaśnia.

Spotkanie z mistrzem świata odbyło się w ostatnim momencie, tuż przed wylotem do Nepalu. - On wyjeżdżał 16 listopada, a ja szal przekazałem dzień wcześniej. Wszystko odbyło się w siedzibie Górskiej Szkoły Szybowcowej "Żar" pod Bielskiem - Białą. To były jego urodziny - wspomina Szmit.

jak dodaje, Kawa był niezwykle wzruszony tym gestem. - "Ciąży na mnie wielka odpowiedzialność. Do tej pory była to tylko wycieczka po Himalajach, teraz to już misja" - przypomina słowa mistrza Szmit.

- "Ten szal ma taką moc, że uchroni Cię przed złem w powietrzu" - dodał po spotkaniu Tomasz Kawa, ojciec Sebastiana.

W hołdzie dzieciom

Po powrocie Kawy z wyprawy szal zlicytowany będzie prawdopodobnie na Balu Dobroczynnym prezydenta Wrocławia.

- To wszystko robimy w hołdzie chorym dzieciom i ich rodzicom. W szczególności dla Piotra Miszczyka, chłopaka, który był wicemistrzem Europy w modelarstwie, i który zmarł na raka. To taka choroba, w której można walczyć latami i gdy już się wydaje, że jest dobrze, byle katar zabiera nam wszystko - mówi Szmit.

Mama Piotra również złożyła podpis na szalu w imieniu syna.

Pierwszy na świecie?

Sebastian Kawa jest najbardziej utytułowanym polskim szybownikiem. Pilot chce jako pierwszy na świecie przelecieć szybowcem nad himalajskimi ośmiotysięcznikami. O treningach Sebastiana pisaliśmy już we wrześniu.

Do Nepalu wyruszył 16 listopada, ale nie od razu poleci nad Himalajami. Wszystko związane jest z pogodą tam panującą oraz z tym, że kontener z jego szybowcem nie dotarł na czas do Nepalu.

"Opóźnienie transportu sprawiło, że szybowiec znalazł się na tej ziemi w najbardziej niedogodnym czasie. 19 listopada mają się odbyć wybory parlamentarne w Nepalu. To spowodowało wzrost napięć w tym bardzo złożonym etnicznie i zróżnicowanym ekonomicznie,kulturowo, oraz religijnie kraju (...) Wybuchły strajki, zdarzają się regularne potyczki i akty terrorystyczne." - tłumaczył Sebastian na swojej stronie.

Autor: M. Lester / Źródło: TVN24 Wrocław

Źródło zdjęcia głównego: mat. prywatne | S. Kawa

Pozostałe wiadomości