W tragicznym wypadku na autostradzie A4 zginęli 52-letni ojciec i jego 12-letnia córka Kalina. Druga dziewczynka, dziewięcioletnia Faustyna, nadal walczy o życie. Stan 15-letniego Karola lekarze określają już jako stabilny. Według ustaleń policji osobowy ford - którym jechała czteroosobowa rodzina - został zgnieciony z obu stron przez ciężarówki. Prokuratura zarzuca jednemu z kierowców niezachowanie należytej ostrożności na drodze i najechanie na tył samochodu.
- Z ustaleń policjantów pracujących na drodze wynika, że w zdarzeniu brały udział dwa pojazdy ciężarowe i samochód osobowy. Podróżująca osobowym fordem czteroosobowa rodzina miała jechać pomiędzy dwoma ciężarówkami. Wówczas doszło do zdarzenia, w którym śmierć ponieśli 52-letni kierowca i 12-letnia pasażerka. Dwoje dzieci zostało przetransportowanych do szpitala - przekazuje Agnieszka Nierychła, rzeczniczka opolskiej policji.
Fordem kierował ojciec, z którym do Wrocławia jechało troje jego dzieci - dwie córki w wieku dziewięciu i 12 lat oraz 15-letni syn. Młodsza dziewczynka oraz chłopiec trafili do szpitala w ciężkim stanie.
Na miejscu wypadku pracowali policjanci ruchu drogowego i grupy dochodzeniowo-śledczej. Do sprawy policjanci zatrzymali 40-letniego kierowcę jednej z ciężarówek.
Kierowca z zarzutem
W środę w prokuraturze wykonano czynności z Jackiem P., kierowcą ciężarówki renault poruszającej się za osobowym fordem. Mężczyzna został przesłuchany i usłyszał zarzut. Według ustaleń śledczych samochód osobowy został zgnieciony pomiędzy dwoma ciężarówkami.
- Prokurator zarzucił kierującemu pojazdem, że nie zachował należytej ostrożności, jadąc za pojazdem marki Ford, i najechał na jego tył. To spowodowało uderzenie pojazdu osobowego w samochód jadący przed nim. Śmierć poniosły dwie osoby - mówi Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu.
40-latek nie przyznał się do popełnienia czynu. Złożył wyjaśnienia i przedstawił swoją wersję wydarzeń. - Według jego oceny odległość była właściwa, a do najechania doszło dlatego, że kierowca forda gwałtownie zahamował. Przyjmujemy, że jest to linia obrony podejrzanego - dodaje prokurator.
Wobec kierowcy zastosowano policyjny dozór oraz zakaz opuszczania kraju. Zarówno on, jak i kierowca drugiej ciężarówki byli trzeźwi. Od obu pobrano krew do badań pod kątem obecności innych substancji psychoaktywnych. Zabezpieczono też tachografy obu pojazdów.
Żałoba w szkole
Po tragicznych wydarzeniach, na facebooku Szkoły Podstawowej nr 2 w Głuchołazach, do której uczęszczała 12-letnia Kalina, pojawił się żałobny wpis.
"Naszą społecznością wstrząsnęła wiadomość o śmierci naszej uczennicy Kaliny i jej Taty. Każdego z nas dotknęła ta niespodziewana śmierć. Łączymy się w bólu po stracie przyjaciółki, koleżanki, uczennicy. Kalinko, pozostaniesz na zawsze w naszych sercach i pamięci" - czytamy.
Dyrektor szkoły ogłosił trzydniową żałobę i odwołał wszystkie szkolne uroczystości. Pytamy go, jak radzą sobie uczniowie i kadra nauczycielska.
- Dzieci, szczególnie te z klasy Kalinki, bardzo to przeżywają. We wtorek rano słyszałem płacz na korytarzu, aż mnie serce bolało. To dla nas nowa sytuacja, nigdy nie mieliśmy z czymś takim do czynienia - przyznaje Tomasz Łacny, dyrektor SP nr 2.
Kalina chodziła do szóstej klasy. Jej młodsza siostra Faustyna - do czwartej. Dziewczynki to nowe uczennice w szkole, naukę w Głuchołazach zaczęły od września.
- Nie wiemy o nich za dużo, ale z tego, co mogę powiedzieć, to to że na pewno dzieci ułożone, grzeczne, zdolne. Nauczyciele mówią o nich w samych superlatywach. Do tego wysportowane, już z pucharami z zawodów - dodaje dyrektor Łacny.
Najmłodsza z rodzeństwa nadal w ciężkim stanie
Dzieci poszkodowane w wypadku trafiły do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Opolu. Jak przekazała rzeczniczka placówki Edyta Hanszke-Lodzińska, "są nadal hospitalizowane, jedno jest w stanie stabilnym, drugie - w ciężkim".
15-letni Karol powoli dochodzi do siebie. W jego przypadku prognozy są optymistyczne. Lekarze cały czas walczą o życie i zdrowie Faustyny. Jej mama czuwa przy niej w szpitalu praktycznie bez przerwy.
- Mamy ogromną nadzieję, że wyjdzie z tego, wszyscy na to liczymy. Myślimy nad tym, aby zorganizować akcję, zbiórkę pieniędzy, aby pomóc rodzinie - mówi Tomasz Łacny.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: TVN24 Wrocław