Powodzianie wciąż nie otrzymali rządowych środków na remont i odbudowę domów - w niektórych samorządach wypłaty dopiero ruszyły. W mniejszych miejscowościach wrze. - 100 czy 200 tysięcy na remont to jest fikcja, skandal, śmiech - mówi nam Piotr Smółka, sołtys wsi Ołdrzychowice Kłodzkie na Dolnym Śląsku, w której powódź zniszczyła około 100 budynków przy głównej drodze. - U mnie w wiosce nikt jeszcze niczego nie dostał, a wnioski składało około 30 rodzin - dodaje sołtys wsi Goszów (gmina Stronie Śląskie) Bożena Długosz-Kluza.
Ołdrzychowice Kłodzkie w gminie Kłodzko na Dolnym Śląsku to tak zwana wieś łańcuchowa. Oznacza to między innymi, że położona jest wzdłuż przebiegającej tamtędy drogi, w dolinie tuż nad rzeką Białą Lądecką. To 101 adresów, z których zdecydowana większość w trakcie wrześniowej powodzi została uszkodzona. Zniszczenia w tej miejscowości są jednak znacznie większe.
- Wszystko poszło na sklepy, na domy, na przedsiębiorstwa. Woda była szeroka na kilometr - opisuje sołtys Ołdrzychowic Piotr Smółka.
Powodzianie w wioskach bez wypłat
Po ponad dwóch miesiącach od wrześniowej powodzi woda w Ołdrzychowicach Kłodzkich wróciła do koryta, ale zostawiła za sobą zdewastowane budynki, które teraz trzeba naprawić. W remoncie i odbudowie miał pomóc rząd - wypłatami w wysokości do 100 tysięcy złotych na budynki gospodarcze i do 200 tysięcy złotych na domy mieszkalne. Wsparcie w postaci pracowników opieki społecznej zapewnia samorząd.
Czytaj też: "Nie widzę żadnej pomocy, pieniędzy nie ma". Powodzianie czekają na zasiłki. Odpowiedź rządu
- Nie widzę żadnej pomocy rządu. 100 czy 200 tysięcy na remont to jest fikcja, skandal, śmiech. Ta pomoc nie powinna tak wyglądać. Nie dość, że tych pieniędzy nie ma, to diagnozy urzędniczek były bardzo pobieżne. Owszem, chodziły po domach panie z inspektoratu budowlanego i opieki społecznej z innej części kraju, ale one nie spędziły u mnie więcej niż 5-10 minut - powiedział nam Piotr Smółka. - Tragedia jest. Na początku były ładne hasła, piosenki w telewizji, pół Polski tu mieliśmy. A potem zaczęło to ucichać, teraz nie ma nikogo. Nie mam pretensji, ale bardzo potrzebujemy teraz firm, które kładą tynki, remontują, kładą elektrykę. Tego nam teraz najbardziej brakuje - dodał.
W podobnym tonie wypowiada się sołtys Goszowa w gminie Stronie Śląskie, Bożena Długosz-Kluza. To jedna z najdotkliwiej doświadczonych wielką wodą gmin na Dolnym Śląsku.
- Jeśli chodzi o dopłaty do 200 tysięcy złotych, u mnie w wiosce nikt jeszcze niczego nie dostał, a wnioski składało około 30 rodzin. Mało tego, ludzie, którzy prowadzą wynajem pokoi, agroturystykę do pięciu pokoi, którzy są zwolnieni z podatku dochodowego, nie dostali nawet tych 8 tysięcy złotych pomocy doraźnej. Wśród tych osób jestem również ja - powiedziała sołtys Długosz-Kluza. Podkreśliła, że według jej informacji w ubiegłym tygodniu ruszyły pierwsze wypłaty na terenie gminy.
Zaczynają wypłacać zapomogi dla powodzian
Podobnie jest w Jeleniej Górze, siedzibie powiatu karkonoskiego, gdzie wypłaty dla pierwszych złożonych wniosków na pomoc do 200 tysięcy złotych ruszyły dopiero w piątek, 15 listopada. Takich wniosków złożono tam 224.
Miasto wysłało do wojewody dolnośląskiego zapotrzebowanie na kwotę 3,6 miliona złotych dla 68 poszkodowanych, którzy wnioskowali o dotacje w wysokości do 200 tysięcy złotych i 18,7 tys. zł dla dwojga poszkodowanych, którzy składali wnioski w ramach pomocy do 100 tysięcy złotych.
"Dzisiaj, w poniedziałek 18 listopada otrzymaliśmy kolejną transzę z Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego na wypłatę zasiłku (do - red.) 200 tys., na kwotę 2 640 000. Wypłaty realizowane są zgodnie z kolejnością składanych wniosków oraz środkami otrzymanymi z urzędu wojewódzkiego" - poinformował w odpowiedzi na nasze pytania rzecznik prasowy Urzędu Miasta Jelenia Góra Marcin Ryłko.
Opóźnienia widać też w wypłacaniu zasiłków w wysokości 8 tysięcy złotych, na nieco ponad 1100 wniosków wypłacono ich na razie 653 o łącznej wartości 5,2 mln zł. Zasiłek powodziowy w wysokości 2 tysięcy złotych wypłacany jest na bieżąco - w Jeleniej Górze złożono niespełna 6400 wniosków.
Żyją w czerwonej strefie, więc domów nie odbudują?
Na pieniądze czekają wciąż także mieszkańcy Radochowa w gminie Lądek-Zdrój. Reporter TVN24 Tomasz Kanik rozmawiał z powodzianami z tej miejscowości.
ZOBACZ: Co z pomocą dla powodzian? "Byli tutaj, ocenili szkody i czekać trzeba. Jak długo? Nie wiemy"
- Mieszkańcy jeszcze oczekują na te pieniądze. OPS (Ośrodek Pomocy Społecznej - red.) wstępnie dzwoni, prosi mieszkańców o przesyłanie aktów notarialnych i wypisów z ksiąg wieczystych. Dużo jest formalności, mało jest pracowników OPS-u, którzy muszą jeszcze zajmować się bieżącymi sprawami - powiedziała na antenie TVN24 mieszkanka Radochowa.
Kobieta dodała, że tam, gdzie domy znajdują się na terenie oznaczonym przez Wody Polskie na czerwono, pieniądze nie będą mogły zostać przekazane na odbudowę. Czekamy na decyzję wojewody i rządu, które domy w czerwonej strefie będą musiały być relokowane, a które będą mogły być odbudowywane – powiedziała mieszkanka reporterowi TVN24. Przydaliby się dodatkowi urzędnicy w OPS-ie, jak i dodatkowy sprzęt i wojsko, ale już inżynieryjne, które pomogłoby mieszkańcom w usuwaniu skutków powodzi, a nie tylko Wojsko Obrony Terytorialnej, które pomaga siłą swoich rąk - podkreśliła rozmówczyni Tomasza Kanika.
Czytaj też: Opóźnione zasiłki dla powodzian. "W ciągu najbliższych godzin powinno zostać wypłacone 100 mln zł"
Deklaracja burmistrza. Mówi o dwóch tygodniach
Artur Kotara, burmistrz Lewina Brzeskiego (woj. opolskie), przyznał w rozmowie z tvn24.pl, że zdecydowana większość wniosków w tej gminie wciąż nie została rozpatrzona. Podkreślił, że powódź objęła około 90 procent powierzchni miasta.
- U nas jest mniej więcej 760 wniosków na kwotę do 200 tysięcy złotych i około 100 na kwotę do 100 tysięcy złotych. Wydanych mamy około 200 decyzji spośród tych 860 - powiedział samorządowiec. - Większość osób wciąż środków nie otrzymała, ale jest coraz lepiej. Decyzja dla każdej osoby jest inna, poza tym wymagało to też obycia urzędników w tej procedurze. W tej chwili to się zdecydowanie rozkręca. Mam taki ambitny plan, by wszystko albo prawie wszystko w ciągu najbliższych dwóch tygodni wypłacić - zadeklarował Artur Kotara w odpowiedzi na nasze pytania.
Samorządowiec przyznał, że opóźnienia spowodowane są nawałem pracy przedstawicieli opieki społecznej, którzy rozpatrują wnioski. - Mamy za mało pracowników. To jest normalne przy takiej ilości pracy, że nasi urzędnicy nie są w stanie przerobić takiej liczby wniosków. W związku z tym zatrudniliśmy do pomocy pracowników z sąsiednich gmin, którzy przyjeżdżają do nas popołudniami i w soboty - podkreślił burmistrz Lewina Brzeskiego.
Minister o pieniądzach dla powodzian
Minister ds. odbudowy Marcin Kierwiński przyznał w poniedziałek rano w radiu RMF24, że "tempo wypłat pomocy dla osób dotkniętych powodzią jest niesatysfakcjonujące i będzie przyspieszone". Obiecał, że jeszcze tego samego dnia, w ciągu kilku najbliższych godzin, powinno zostać wypłacone dodatkowe 100 milionów złotych na świadczenia.
Tłumaczył także, że wypłatę spowalniają procedury, które jednak od trzech tygodni są upraszczane. - Do drugiej ustawy powodziowej wprowadzimy rozwiązania, które mogą przyspieszyć ten proces, np. wprowadzenie możliwości wypłat zaliczkowych – powiedział minister.
Podkreślił, że powodem wolnego tempa wypłat jest m.in. to, że w wielu miejscach musiały działać komisje gminne, które szacowały straty. Dopiero po ich oszacowaniu możliwa była wypłata środków.
Źródło: tvn24.pl, TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24