Pełnomocnik rodziny 34-latka z Lubina (woj. dolnośląskie) - w rozmowie z reporterem TVN24 - przekazał, że "z ustaleń, które posiada, policja mówi nieprawdę" w sprawie śmierci mężczyzny. Adwokat twierdzi, że zgon 34-latka nastąpił na ulicy, na skutek złamania krtani. Tymczasem prokuratura podkreśla, że po sekcji - która odbyła się dzień wcześniej niż zapowiadano - przyczyna zgonu nie została określona, a do jej ustalenia potrzebne są kolejne badania. Do tej pory śledczy nie postawili nikomu zarzutów.
Jak przekazał nam Wojciech Kasprzyk, pełnomocnik rodziców zmarłego 34-latka, "z ustaleń, które posiada, policja mówi nieprawdę" w sprawie śmierci mężczyzny. Tak wynikać ma nie tylko z nagrań, do których dotarł mecenas, ale też ze słów świadka, który ma mieć wieloletnie doświadczenie lekarskie. Świadek ten ma zostać w środę zgłoszony do prokuratury, a Kasprzyk określa go jako "koronny".
- To osoba z długoletnim stażem w szpitalu. Przechodziła obok, obok Bartka, który umarł. Ona już widziała bladość, problemy z wzięciem oddechu. Mówiła głośno, że doszło do złamania krtani, na skutek czego on się udusił. Nienormalnością jest to, że na 60-kilogramowego chłopaka siada pięciu dobrze zbudowanych policjantów. Ja na wstępie myślałem, że on się po prostu udusił na skutek naciśnięcia, teraz już wiem, że została zmiażdżona krtań. Będziemy to drążyć. Niepokoi nas sytuacja, że znajdujemy się w jakimś peerelowskim stanie prawnym. Prokuratura uniemożliwia nam branie udziału w sekcji zwłok - mówi reporterowi TVN24 Kasprzyk. I zastrzega, że świadka, o którym mówi, do prokuratury zgłosi w środę.
Chcą przeniesienia śledztwa
Pełnomocnik ze szczegółami opisuje sytuację, jak rodzina została wprowadzona w błąd przez prokuraturę. Według początkowych zapewnień sekcja miała zostać przeprowadzona we wtorek rano. Dzień wcześniej matka 34-latka została wezwana na przesłuchanie.
- Po przesłuchaniu otrzymaliśmy informację, że pani prokurator przeprowadziła sobie sekcję zwłok sama. Na tym etapie nie wiedzieliśmy, kto prowadzi to badanie, jacy biegli, jak się nazywają. Nic nie wiedzieliśmy. W dodatku utrudniono nam zapoznanie się z tą ekspertyzą. Z tego, co wiem nieoficjalnie, między innymi od pana posła, w opinii stwierdzono, że nie wiedzą, z jakiego powodu nastąpił zgon - dodaje adwokat.
Kasprzyk zamierza złożyć wniosek o wyłączenie prokuratury lubińskiej z postępowania i przekazanie go do innej jednostki. Chce też, aby nadzór nad sprawą objął Prokurator Krajowy. Rodzina będzie się domagać również ponownego przeprowadzenia sekcji, ale już poza województwem dolnośląskim. Prawnik zaznacza, że rodzina nie miała żadnej możliwości pożegnania się z synem. Nawet przez chwilę nie było im dane zobaczyć ciała.
"Potrzebne są dodatkowe badania"
Jak powiedziała w rozmowie z PAP Renata Kolerska, która także jest pełnomocniczką rodziny 34-latka, sekcja zwłok odbyła się już w poniedziałek, a prokuratura odmówiła rodzinie wydania protokołów sekcji oraz oględzin zwłok. - Prokuratura oświadczyła, że przyczyna zgonu Bartosza S. jest nieznana. Samo takie stwierdzenie nie pozwala dokonać jakiejkolwiek weryfikacji wiarygodności tych czynności - podkreśliła mecenas.
Jak informuje Radio Wrocław, biegli nie ujawnili urazów, które mogłyby być bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny. - Wciąż nie określono przyczyny zgonu, potrzebne są dodatkowe badania - mówi rozgłośni Arkadiusz Kulik, zastępca prokuratora okręgowego z Legnicy.
Prokuratura: śledztwo w sprawie, nie przedstawiono nikomu zarzutów
Kulik chwilę przed godziną 14 na konferencji prasowej powtórzył, że przeprowadzona w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu sekcja zwłok "nie wykazała żadnych urazowych obrażeń ciała, które mogłyby pozostawać w związku przyczynowo-skutkowym ze zgonem pokrzywdzonego".
- W szczególności nie ujawniono żadnych obrażeń, które wskazywałyby na ucisk w rejonie szyi, w mechanizmie na przykład uduszenia. Biegli stanęli na stanowisku, że celem określenia ostatecznej przyczyny zgonu konieczne jest wykonanie szeregu badań dodatkowych, w tym badań histopatologicznych oraz badań toksykologicznych. Pobrane zostały ze zwłok stosowne wycinki do badań i te badania zostały przez prokuraturę zlecone - powiedział zastępca prokuratora okręgowego z Legnicy.
- Obecnie śledztwo jest prowadzone w sprawie, nie przedstawiono nikomu zarzutów, gromadzony jest materiał dowodowy w postaci osobowych źródeł dowodowych, szeregu zapisów z monitoringu, jak i również innych nośników informacji - dodał Kulik.
Prokurator podkreślił, że śledczy - ze względu na dobro postępowania - nie będą informować na temat samego zdarzenia i szczegółowych wyników sekcji zwłok 34-latka.
- Prokurator Okręgowy w Legnicy podjął decyzję o skierowaniu do prokuratury nadrzędnej wniosku o ewentualne wyłączenie prokuratorów okręgu legnickiego z prowadzenia sprawy dotyczącej Bartłomieja K., celem ewentualnego uniknięcia zarzutów co do bezstronności prokuratorów w tej sprawie - zaznaczył Kulik.
Nagranie z interwencji
W piątek rano policjanci podjęli interwencję na ulicy Traugutta w Lubinie po zgłoszeniu ze strony matki, która poinformowała, że jej syn jest agresywny i rzuca kamieniami w okna budynków. Kobieta przekazała, że syn w ostatnim czasie nadużywał narkotyków.
W internecie opublikowano nagranie, na którym zarejestrowano fragment interwencji: widać na nim, jak przez kilka minut policjanci próbują obezwładnić mężczyznę, który leży na ziemi. Ten krzyczy i wyrywa się. Do dwójki funkcjonariuszy dołącza kolejny, a także mężczyzna w białej bluzie z plecakiem (prawdopodobnie policjant w cywilu). We czwórkę pochylają się nad leżącym 34-latkiem, próbują go obezwładnić. Po chwili przenoszą mężczyznę do radiowozu. Jednak nie udaje im się go tam umieścić. Mężczyzna leży na ulicy, przy radiowozie. W pewnym momencie przestaje krzyczeć i wyrywać się. Prawdopodobnie traci przytomność.
Różne wersje wydarzeń
Jak przekazała następnie policja, mężczyzna zmarł po przewiezieniu do szpitala. Policja informację o jego śmierci miała otrzymać dwie godziny później. W poniedziałek na konferencji prasowej zorganizowanej przed siedzibą KWP we Wrocławiu, rzecznik dolnośląskiej policji tłumaczył:
- To wynika z pisma prokuratora w oparciu o informacje, jakie otrzymał od ratownika medycznego. W związku z tym zadajemy dzisiaj pytanie: jak w tym kontekście brzmią słowa rzecznika Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, który stwierdził, że Bartek miał wszystkie czynności życiowe i został przewieziony karetką do szpitala - mówił poseł Borys we wtorek na porannej konferencji prasowej przed siedzibą lubińskiej policji.
Zamieszki po publikacji nagrania
W niedzielę przed Komendą Powiatową Policji w Lubinie zgromadziła się grupa osób, które protestowały przeciwko zachowaniu policji. Powodem manifestacji było opublikowane w sieci nagranie z zatrzymania mężczyzny, który później zmarł. Część manifestantów przyniosła znicze, które zapalono przed komendą. Pod adresem funkcjonariuszy wykrzykiwali obraźliwe hasła.
Protestujący rzucali jajkami i kamieniami w elewację budynku komendy. W pewnym momencie tłum około 30 osób zaczął szturmować wejście do budynku. Policjanci użyli wobec nich gazu łzawiącego. W odpowiedzi manifestujący zaczęli rzucać w kierunku policjantów oraz budynku butelkami, kamieniami, a także - jak podaje policja - koktajlami Mołotowa. Manifestanci podpalili śmietnik, który ugasili strażacy. W czasie zamieszek funkcjonariusze oddali strzały ostrzegawcze z broni gładkolufowej, kilkukrotnie strzelali też do agresywnych manifestantów, którzy wybiegali z tłumu w kierunku policjantów. Na ulice wyjechała policyjna polewaczka.
We wtorek zastępca prokuratora okręgowego z Legnicy Arkadiusz Kulik przekazał, że lubińska prokuratura prowadzi osobne postępowanie w związku z zamieszkami. - Zatrzymane są 62 osoby, z tego 36 osobom przedstawiono zarzuty związane z udziałem w nielegalnym zgromadzeniu. Natomiast w stosunku do ośmiu osób - jak wynika z dowodów, są to osoby, które dopuszczały się czynnych napaści na funkcjonariuszy policji - skierowany zostanie wniosek do sądu o zastosowanie wobec nich tymczasowego aresztowania - mówi Kulik.
Źródło: TVN24 Wrocław, PAP, Radio Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: Marlena Najman