Stanisław Witek, mąż marszałek Sejmu, od 26 czerwca nie przebywa już na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej w legnickim szpitalu - przekazuje mecenas Kinga Dagmara Siadlak. Reprezentuje ona kobietę, która uważa, że dla jej matki na tym oddziale zabrakło miejsca. Mąż marszałek Witek miał być tam leczony przez kilkanaście miesięcy. Śledczy jednak nie dopatrzyli się błędów w zarządzaniu placówką.
Sprawa męża marszałek Elżbiety Witek zaistniała w świadomości społecznej po kwietniowej publikacji Radia Zet, które informowało o śmierci jednej z pacjentek Jaworskiego Centrum Medycznego, dla której - jak przekazywano - zabrakło miejsca na legnickim OIOM-ie. Przebywać tam od kilkunastu miesięcy miał między innymi mąż marszałek Witek.
- Moja mama mogła żyć, ale nie było dla niej miejsca - mówiła kobieta w rozmowie z Radiem Zet. Jak twierdziła, za każdym razem, gdy placówka, gdzie była hospitalizowana jej matka, pytała legnicki szpital o miejsce, dowiadywała się, że miejsca na OIOM-ie nie ma.
Do prokuratury wpłynęło zawiadomienie dotyczące przekroczenia uprawnień przez lekarzy z Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy. Córka zmarłej podkreślała w nim, że do śmierci jej matki doszło po przeszło tygodniu oczekiwania na miejsce na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej szpitala w Legnicy.
Prokuratura wydała decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa. Sebastian Kluczyński z Prokuratury Okręgowej w Legnicy wskazywał wtedy, że postępowanie sprawdzające nie wykazało, aby dyrektor szpitala oraz jego personel działali niezgodnie z prawem. Śledczy nie dopatrzyli się też "okoliczności dotyczących uprzywilejowania jednego z pacjentów" i dlatego - ich zdaniem - w sprawie nie ma znamion czynu zabronionego.
Prokuratorzy nie uznali też córki zmarłej kobiety za stronę pokrzywdzoną. Od tej decyzji do sądu odwołała się córka zmarłej za pośrednictwem mecenas Kingi Dagmary Siadlak. Przekazuje ona, że pozyskała informacje, że mąż marszałek Sejmu pod koniec czerwca został przeniesiony z legnickiego OIOM-u na Oddział Paliatywny Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy.
- Oczywiście nie mogę przekazać, skąd mam tę wiedzę. Faktem jednak jest to, że po wielomiesięcznym pobycie na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej zdecydowano się na taki ruch - podkreśla mec. Siadlak w rozmowie z tvn24.pl.
Wątki do zbadania
O nowych okolicznościach sprawy mecenas poinformowała Sąd Rejonowy w Legnicy, który zajmuje się zażaleniem złożonym przez córkę zmarłej pacjentki, dla której zabrakło miejsca na intensywnej terapii w legnickim szpitalu.
- Zasadnym jest rozważenie przeprowadzenia dowodu w postaci ekspertyzy biegłych, którzy ocenią, czy stan zdrowia pacjenta uległ zmianie. Należy bowiem sprawdzić, czy decyzja o jego przeniesieniu z Oddziału Intensywnej Terapii została podjęta w najwcześniejszym możliwym terminie - podkreśla mec. Siadlak.
Prawniczka zwraca też uwagę na potrzebę uzyskania informacji od szpitala, ilu pacjentów nie zostało przyjętych z powodu braku miejsc w czasie, kiedy leczony był tam mąż Elżbiety Witek.
- Formalnie na tym etapie nie możemy złożyć wniosku o przeprowadzenie tych dowodów. Wskazujemy jednak, że ich przeprowadzenie może się przyczynić do wyjaśnienia sprawy - zaznacza rozmówczyni tvn24.pl.
Dodaje, że będzie to możliwe, kiedy sąd pozytywnie rozpatrzy zażalenie na decyzję śledczych o nieuznawaniu jej klientki za osobę poszkodowaną. Kolejnym krokiem - jak mówi mecenas Siadlak - będzie uchylenie decyzji prokuratury o odmowie wszczęcia śledztwa.
"Prywatna sfera życia Państwa Witek"
O przeniesieniu męża marszałek Sejmu jako pierwsi informowali dziennikarze Radia Zet, którzy poprosili o komentarz mecenasa Macieja Zaborowskiego, który reprezentuje Elżbietę Witek. Zaznaczył, że zadane pytania "wkraczają w prywatną sferę życia Państwa Witek, która chroniona jest w sposób szczególny zarówno na gruncie przepisów rangi ustawowej, w tym Kodeksu cywilnego, jak i także samej Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej.".
"W związku z powyższym nie będziemy udzielać jakichkolwiek informacji o kwestiach związanych ze stanem zdrowia Pana Stanisława Witek oraz samym przebiegiem leczenia. Proszę uprzejmie o uszanowanie prawa do prywatności zarówno Pani Elżbiety Witek jak i pozostałych członków rodziny" - odpowiedział dziennikarzom mec. Zaborowski.
Pytania związane ze sprawą zadaliśmy Krzysztofowi Maciejakowi, rzecznikowi Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy. Przekazał, że placówka ze względów na ochronę wrażliwych danych osobowych nie może odnosić się do stanu zdrowia, ani decyzji podejmowanych wobec poszczególnych pacjentów.
Elżbieta Witek: nigdy nie zabiegałam o żadne specjalne traktowanie męża
W kwietniu, po pierwszej publikacji Radia Zet w związku ze sprawą swoje oświadczenie wydała marszałek Elżbieta Witek:
"Jestem wstrząśnięta dzisiejszym artykułem opublikowanym na stronie internetowej Radia ZET, który w bezprecedensowy i poniżający sposób opisał sytuację mojego męża przebywającego w szpitalu, w bardzo ciężkim stanie" - podkreśliła wówczas.
"Dla mojej rodziny i mnie samej artykuł to niewyobrażalne i niezrozumiałe cierpienie. Uważam, że informowanie o stanie zdrowia w ten sposób to sytuacja skandaliczna. Dość powiedzieć, że moja rodzina nie wiedziała o wielu szczegółach stanu zdrowia mojego męża Stanisława" - napisała Elżbieta Witek.
Marszałek odniosła się także do samej sytuacji zdrowotnej swojego męża. "Mój mąż, Stanisław Witek, od dwóch lat jest w ciężkim stanie zdrowotnym wymagającym ciągłej interwencji szpitalnej. Leży w swoim rejonowym szpitalu w Legnicy" - poinformowała.
"Lekarze od dwóch lat starają się o uratowanie jego życia. Nigdy nie zabiegałam o żadne specjalne traktowanie męża, ani o przeniesienie ze szpitala rejonowego, ani o inne ekstraordynaryjne środki przysługujące mnie oraz mojej rodzinie z mocy ustawy w związku z pełnionym urzędem. Wszelkie kwestie medyczne zostawiam lekarzom ze szpitala w Legnicy, do których mam pełne zaufanie i szacunek za ich pracę" - dodała.
Oświadczenie dyrektor szpitala
Po pierwszej publikacji informacji dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy Anna Płotnicka-Mieloch wydała oświadczenie.
"Pacjenci przebywający w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy są leczeni zgodnie z obowiązującymi standardami medycznymi oraz ze wskazaniami, wynikającymi ze stanu zdrowia pacjenta, aktualnej wiedzy medycznej, dostępnymi metodami a także zasadami etyki zawodowej oraz z należytą starannością" - napisała Płotnicka-Mieloch.
"Jest im udzielana wielospecjalistyczna pomoc medyczna. Każdy przypadek jest traktowany indywidualnie. Wobec pacjentów w ciężkim stanie niemożliwe jest określenie normatywnego okresu hospitalizacji. Czas pobytu pacjenta w danym oddziale wynika każdorazowo z oceny stanu pacjenta, jego rokowań oraz dostępności koniecznej do stosowania terapii. Decyzje w zakresie metod i sposobu leczenia pacjenta zawsze podejmują lekarze specjaliści" - dodała.
Zapytany o tę sprawę dyrektor biura komunikacji społecznej i promocji NFZ Paweł Florek wyjaśnił, że "decyzje w zakresie metod i sposobu leczenia pacjenta zawsze podejmuje lekarz specjalista, zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej, dostępnymi mu metodami i środkami zapobiegania, rozpoznawania i leczenia chorób, a także zgodnie z zasadami etyki zawodowej oraz z należytą starannością". - Czas pobytu pacjenta na oddziale szpitalnym, w tym na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii, jest uzależniony od decyzji lekarza. Są pacjenci hospitalizowani na oddziale anestezjologii i intensywnej terapii dłużej niż rok. W ciągu ostatnich pięciu lat takich pacjentów było 83 - informował Florek.
Źródło: tvn24.pl/Radio ZET
Źródło zdjęcia głównego: fakty