Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej na wniosek Czech nakazał w piątek wstrzymanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni w Turowie do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia sprawy. Z decyzją Trybunału nie zgadza się wielu mieszkańców Bogatyni, którzy w proteście zablokowali samochodami drogę wojewódzką w stronę granicy z Czechami. Jak mówią, decyzja Trybunału oznacza śmierć dla regionu.
Polska, na mocy decyzji TSUE, została zobowiązana do natychmiastowego wstrzymania wydobywania węgla brunatnego w kopalni Turów do czasu merytorycznego rozstrzygnięcia. - Żadna decyzja jakiejkolwiek instytucji europejskiej nie może narażać polskich obywateli na ryzyko, nie może narażać bezpieczeństwa polskich obywateli – podkreślił w odpowiedzi premier Mateusz Morawiecki.
"Decyzja TSUE podważa Europejski Zielony Ład. To zwykły szantaż. PGE Polska Grupa Energetyczna nie może zgodzić się na zamknięcie kopalni w Turowie. Oznaczałoby to automatyczne wyłączenie elektrowni, która dostarcza prąd do domów 3,7 mln Polaków" – napisał prezes PGE Wojciech Dąbrowski, cytowany w komunikacie prasowym spółki.
"Nie można zamykać miejsc pracy tylko dlatego, że komuś się wydaje"
W piątek odbył się protest mieszkańców Bogatyni i regionu, którzy nie zgadzają się z decyzją TSUE. Kierowcy samochodów zablokowali drogę wojewódzką 332 od miejscowości Sieniawka w stronę granicy z Czechami. Na początku było kilka samochodów, później około 40, doszły do tego auta, które utknęły w korku.
Przewodniczący Rady Miejskiej w Bogatyni Artur Oliasz mówił, że protest odbywa się w tym miejscu, "dlatego że to głównie Czesi wnioskowali do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej o zabezpieczenie, czyli wyłączenie z ruchu zakładu górniczego, to znaczy, że przestanie działać elektrownia-kopalnia Turów na naszym terenie". Jak dodał, "wiąże się to z zagrożeniem bezpieczeństwa ekonomicznego dla rodzin, dla samorządu, dlatego że główne wpływy do budżetu to są z tych dwóch zakładów pracy". - Nie można zamykać miejsc pracy tylko dlatego, że komuś się wydaje – dodał Oliasz.
"Z czego ci ludzie będą żyli, z czego się region będzie utrzymywał?"
W podobnym tonie wypowiadali się też uczestniczy protestu. - To jest mój zarobek, moje życie, moja praca. U nas region nie jest przygotowany, to miało być z biegiem czasu – powiedział jeden z nich.
Inny z uczestników dodał, że "zamknąć to jest przekręcić kran i koniec". - Przecież nie można bloków wygasić – stwierdził. Ocenił, że zamknięcie kopalni może oznaczać "całkowitą klęskę". - Przecież tu pracuje kilka tysięcy ludzi i co my mamy zrobić, pójdziemy do Niemiec do Czech do pracy? – pytał.
Kolejny z protestujących mówił o "bardzo mocnym zaskoczeniu". - Dla całego regionu to bardzo duże utrudnienie, bo tyle ludzi, ile tu pracuje, to z czego ci ludzie będą żyli, z czego się region będzie utrzymywał? – analizował.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24