Policja i prokuratura badają okoliczności śmierci 70-letniego mężczyzny, który w sobotę w Kłodzku wpadł do wody w trakcie spływu kajakowego. Mimo długo prowadzonej resuscytacji jego życia nie udało się uratować.
Policja pod nadzorem prokuratora prowadzi śledztwo w sprawie wypadku i utonięcia kajakarza w Kłodzku na Dolnym Śląsku. 70-letni mężczyzna zmarł. Płynął kajakiem Nysą Kłodzką wspólnie z 40-letnią kobietą.
Zaczepili o gałęzie
Do zdarzenia doszło w sobotę po godzinie 15, jak przekazuje dyżurny straży pożarnej w Kłodzku - na wysokości nieczynnej stacji kolejowej Kłodzko Nowe. Służby otrzymały zgłoszenie dotyczące przewróconego kajaka.
Rzecznik kłodzkiej policji podinspektor Violetta Martuszewska poinformowała media w niedzielę, że trwa śledztwo w sprawie wypadku i utonięcia kajakarza. - Ustalono, że 70-letni mężczyzna i 40-letnia kobieta, płynąc kajakiem Nysą Kłodzką, zaczepili o gałęzie, kajak się przewrócił i wpadli do wody. Kobieta z pomocą przypadkowego świadka zdarzenia zdołała się wydostać na brzeg. Następnie wyciągnięto mężczyznę, który był nieprzytomny - powiedziała policjantka.
Kłodzko. Nie żyje kajakarz
- Rzeką spływała większa, zorganizowana grupa z Krakowa. Kajakiem, który się przewrócił, płynęły dwie osoby - przekazywał nam zaraz po zdarzeniu dyżurny kłodzkiej straży pożarnej.
Mężczyznę z wody wyciągnęli w końcu uczestnicy spływu. Grupa przyjezdnych, wzywając służby ratunkowe, miała problemy z określeniem swojej lokalizacji. Kiedy ratownicy dotarli na miejsce, przejęli nieprzytomnego mężczyznę i kontynuowali resuscytację.
Przez około 45 minut próbowano przywrócić funkcje życiowe mężczyźnie. Niestety nie udało się to.
Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: 24klodzko.pl