Mieszkaniec osiedla w Lubinie (woj. dolnośląskie) zaparkował swój samochód na drodze pożarowej. Przez niego ratownicy medyczni nie mogli dojechać do chorego, a później szukali jeszcze miejsca, przez które mogli swobodnie przejechać noszami ze starszym mężczyzną.
Wezwanie do chorego dyspozytorka pogotowia odebrała w piątek o 3 nad ranem. Starszy mężczyzna wymagał pomocy, na miejsce wysłano karetkę. I już na samym początku był problem. Nie można było podjechać pod klatkę, z której wpłynęło zgłoszenie. Jedyny dojazd, który powinien zawsze być drożny został zablokowany. Kierowca citroena zaparkował na drodze pożarowej.
- Medycy wezwali policję. Funkcjonariusze szybko ustalili właściciela pojazdu. Udali się do jego mieszkania. Mimo świecącego się światła wewnątrz i usilnego dobijania się do drzwi nikt nie otworzył policjantom - informuje Jan Pociecha, rzecznik lubińskiej policji.
Szukali drogi dla noszy
W tym czasie ratownicy zbadali pacjenta i uznali, że muszą go przewieźć do szpitala. Chory nie mógł poruszać się samodzielnie, konieczny był transport na noszach. I tu pojawił się drugi problem związany z nieodpowiedzialnym zachowanie właściciela citroena.
- W momencie, gdy czas płynie, a pacjent czeka na pomoc, ratownicy szukali miejsca, przez które mogli swobodnie przejechać noszami z chorym mężczyzną - dodaje Pociecha.
Blokowanie drogi pożarowej zagrożone jest grzywną, a nawet karą aresztu. Wobec mężczyzny, który zastawił wjazd, prowadzone jest postępowanie.
Do zdarzenia doszło w Lubinie:
Autor: ib/gp / Źródło: TVN24 Wrocław
Źródło zdjęcia głównego: KPP Lubin