Sztangista Bartłomiej Bonk i jego żona walczą w sądzie o odszkodowanie po śmierci swojej 15-miesięcznej córki Julii. Domagają się od szpitala 2 mln złotych. Tymczasem szpital uznał, że rodzicom za śmierć ich dziecka i zaniedbania lekarzy należy się 500 tys. złotych. I tyle im wypłacił.
Córki Barbary i Bartłomieja Bonków urodziły się 20 listopada 2012 roku w szpitalu ginekologiczno-położniczym w Opolu. Pierwsza przyszła na świat w dobrym stanie. Druga, po 45 minutach, z ostrym niedotlenieniem mózgu. Dziewczynka zmarła po 15. miesiącach.
Powołana, przez szpital, tuż po porodzie córek-bliźniaczek specjalna wewnętrzna komisja uznała, że prowadzący poród lekarze popełnili błędy, m.in. nie podjęli decyzji o cesarskim cięciu. Batalia o odszkodowanie rozpoczęła się w już w 2013 roku. Jednak sprawa została zawieszona aż do momentu zakończenia postępowania karnego.
500 tys. złotych od szpitala
W międzyczasie szpital zdecydował się wypłacić część kwoty, której chcą rodzice małej Julii. - Wnioski zostały wyciągnięte przez szpital, który uznał roszczenia i wypłacił kwotę adekwatną w swojej ocenie - powiedział dziennikarzom Jakub Muszyński, pełnomocnik szpitala. Było to 500 tys. złotych. Na pytanie o to, kto uznał jaka kwota będzie odpowiednia powiedział: rozstrzygnął to szpital powołując komisję, która ustaliła zadośćuczynienie.
Kolejna rozprawa w lipcu
Jednak zdaniem rodziny Bonków kwota ta jest zdecydowanie za niska. W sumie chcą dostać od szpitala 2 mln złotych. - W szpitalu doszło do błędu, który skutkował następstwami zdrowotnymi dla Julki Bonk. W związku z tym PZU wypłaciło kwotę, która wynikała z polisy ubezpieczenia - przyznał Bartłomiej Janyga, pełnomocnik rodziny.
Prawnik podkreślił też, że uznanie odpowiedzialności nastąpiło po jednoznacznych opiniach biegłych, zarówno w postępowaniu karnym, jak i cywilnym. - One nie pozostawiają żadnej wątpliwości. Szkoda, że musieliśmy je przeprowadzić, bo szpital dokładnie trzy lata temu już wiedział, że do błędów doszło - stwierdził radca prawny.
Sprawa została odroczona do lipca. W tym czasie biegli mają przygotować kolejne opinie.
Wcześniej sąd nie dopatrzył się winy lekarki
We wrześniu ubiegłego roku sąd warunkowo umorzył postępowanie w sprawie Hanny Żwirskiej-Lembrych (zgodziła się na podawanie swoich danych), lekarki która przyjmowała poród córek olimpijczyka, na okres dwóch lat. Uznano bowiem, że "stopień winy oskarżonej nie był znaczny". Czytaj więcej na ten temat
Wyrok zakwestionowali prokuratorzy, którzy domagają się jego uchylenia. Od wyroku odwołali się też rodzice bliźniaczek.
Sprawą zajmuje się sąd w Opolu:
Autor: tam//ec / Źródło: TVN24 Wrocław