Astronauci Sunita "Suni" Williams i Barry "Butch" Wilmore, którzy dotarli na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) na pokładzie kapsuły Starliner, wciąż nie wiedzą, kiedy wrócą do domu. Wcześniej konieczne jest usunięcie usterek kapsuły, co może zająć inżynierom "kilka tygodni" - poinformował Steve Stich z NASA.
Wyprodukowana przez Boeinga kapsuła Starliner, która w ramach swojego pierwszego lotu załogowego dostarczył na pokład ISS dwóch astronautów, pozostaje od 6 czerwca zadokowana do stacji.
Misja od początku boryka się z problemami. W czasie lotu wykryto w Starlinerze szereg usterek, w tym kilka wycieków helu i awarie 5 z 28 silniczków sterujących.
Powrót na Ziemię pod znakiem zapytania
Usterki te zakwalifikowano teraz jako zbyt poważne, aby kapsuła mogła wykonać lot powrotny na Ziemię. Inżynierowie NASA i Boeinga zamierzają dokonać na poligonie White Sands w Nowym Meksyku serię próbnych odpaleń silniczków takiego samego typu w celu wykrycia przyczyny ich niesprawności.
W piątek Steve Stich, kierownik NASA Commercial Crew Program, powiedział, że agencja rozważa także wydłużenie czasu trwania misji Starlinera z 45 do 90 dni. Ponadto nie ma wyznaczonej żadnej konkretnej daty powrotu astronautów, choć pierwotnie mieli spędzić na orbicie jedynie osiem dni.
Inżynierowie NASA i Boeinga zapewniają, że w przypadku nadzwyczajnej sytuacji Starliner może wykonać lot na Ziemię, ale "w warunkach normalnych" należy najpierw usunąć usterki.
>>> CZYTAJ TEŻ: Pechowa misja. Powrót astronautów znów przełożony
Program budowy i testów Starlinera od początku natrafiał na liczne trudności i niepowodzenia, które spowodowały jego znaczne opóźnienie i przekroczenie kosztów o 1,5 miliardów dolarów.
Źródło: Reuters, PAP, CNN, space.com
Źródło zdjęcia głównego: NASA