Zdjęcie zamarzniętego lisa spotkało się z ogromną falą krytyki. Niektórzy internauci zastanawiają się nad jego autentycznością.
Lis prawdopodobnie przechodząc po cienkiej warstwie lodu pokrywającej Dunaj w Niemczech, wpadł do wody i w niej zamarzł.
Makabryczna rzeźba
W grudniu, nieszczęśnika jako pierwszy dostrzegł Jäger Franz Stehle, który po kilku dniach wyciął zwierzę w bryle lodu piłą łańcuchową. Nietypowy "eksponat" wystawił nieopodal swojego pensjonatu. - Widziałem grzbiet lisa połyskujący pod powierzchnią lodu - relacjonuje 61-latek. - Wyciąłem go za pomocą piły na początku stycznia - mówi. Poza kończynami, lis całkowicie pokryty był lodem. - Włożyliśmy go do wanny z wodą, aby i te zamarzły - tłumaczy.
Natura czy człowiek?
Po tym gdy zdjęcie obiegło świat, zaczęto zastanawiać się, czy aby makabryczna "rzeźba" nie jest sztuczna. "Czyli zwierzę zapadło się pod cienką warstwą lodu i cztery dni potem zostało wycięte spod lodu o grubości ponad 60 cm. Coś tu nie gra. Nie, to fałszerstwo" - czytamy w social mediach. "On nie został wycięty z zamarzniętej rzeki" - widzimy dalej. "Jak dla mnie, to nie wygląda jakby ta bryła lodu pochodziła z rzeki" - brzmią kolejne komentarze. "Za tym stoi Damien Hirst" - znajdują się i takie zarzuty (angielski artysta awangardowy). Pan Stehle utrzymuje jednak, że zwierzę umarło w naturalny sposób, po tym jak wpadło do rzeki. - Zwierzę prawdopodobnie było ciekawe kruchego lodu i zapadło się - powiedział niemieckiej gazecie Bild. -Chciałem umieścić go na brzegu rzeki, zostawić go tam na pamiątkę, żeby nikt nie odważył się tam chodzić po lodzie. Ludzie powinni mieć szacunek do natury - twierdzi.
Zobacz zamarznięty wodospad w Chorwacji.
Autor: agr/tw / Źródło: independent.co.uk
Źródło zdjęcia głównego: Johannes Stehle/dpa via AP/Fotolink