Podtopione domy, zalane drogi i pola, zniszczone mosty - to efekt ulew, które w weekend nawiedziły północną Norwegię. Sytuację pogorszył gwałtowny wzrost temperatury, który doprowadził do intensywnego topnienia śniegu. Mieszkańcy oceniają, że takiej powodzi w tych okolicach nie było od kilkudziesięciu lat.
W weekend na północy Norwegii dały się we znaki wyjątkowo ulewne deszcze. Dzienne natężenie opadów wyniosło nawet 60 litrów na metr kwadratowy. Według meteorologów to nowy lipcowy rekord opadów w tym rejonie.
Woda zmyła mosty i zalała drogi
Opadom towarzyszył gwałtowny wzrost temperatury, który spowodował intensywne topnienie śniegów. Masy wody zasiliły lokalne rzeki i potoki, które zaczęły występować z brzegów, zmywając i niszcząc kilka mostów.
Woda podtapiała domy i zalewała drogi. Całkowicie odcięty został dojazd do miejscowości Kirkedalen. Duże straty odnotowano też w rejonie Målselv, Storfjord, Balsfjord i Bardu. Nie ma informacji o tym, by ktoś ucierpiał na skutek powodzi.
Rolnicy stracili uprawy
- To nie do opisania. Woda podniosła się o metr w ciągu 40 minut. To się nigdy wcześniej nie zdarzyło - relacjonował Ove Berg, mieszkaniec zalanego Kirkesdalen. Według mieszkańców zalanych terenów takiej powodzi nie było tam od kilkudziesięciu lat.
Władze dotkniętych powodzią rejonów dopiero zaczęły szacować szkody. Duże straty odnotowano w rejonie Målselv, Storfjord, Balsfjord i Bardu. Do zniszczeń w zabudowaniach i infrastrukturze dochodzą straty rolników, którym woda zniszczyła uprawy. Nie ma informacji o tym, by ktoś ucierpiał na skutek powodzi.
Autor: js/ŁUD / Źródło: ENEX, thelocal.no