Okazało się, że Układ Słoneczny ma najprawdopodobniej nową dziewiątą planetę. 20 stycznia dwóch naukowców ogłosiło dowody na istnienie jeszcze niewidzianego ciała niebieskiego o rozmiarach zbliżonych do Neptuna, które okrąża Słońce co 15 tys. lat.
Na początku istnienia Układu Słonecznego, około 4,5 miliarda lat temu, gigantyczna planeta oddaliła się od obszaru, w którym blisko Słońca tworzyły się podobne jej obiekty. Spowolniona przez gaz, osiedliła się na odległej eliptycznej orbicie, gdzie znajduje się do dziś. Choć poszukiwania planety trwają, wszystko wskazuje na to, że badacze są coraz bliżej jej odkrycia.
Na tropie nowego członka Układu Słonecznego
O tym, że w Układzie Słonecznym może znajdować się hipotetyczne ciało niebieskie, świat dowiedział się w 1821 roku. Wtedy francuski astronom Alexis Bouvard opracował tablice astronomiczne zawierające precyzyjne wyznaczenie orbity Urana, którego odkryto 40 lat wcześniej. To, co zaobserwował, było rozbieżne z obliczeniami i badacz doszedł do wniosku, że ruch Urana jest zaburzony przez nieznany glob. Inni uczeni wyznaczyli nawet miejsce, w którym powinno znajdować się tajemnicze ciało niebieskie i w ten sposób odkryto Neptuna. Jednak po jakimś czasie eksperci doszli do wniosku, że i jego ruch jest zaburzany. Uznali, że w Układzie Słonecznym istnieje jeszcze jakaś planeta.
Poszukiwania Planety X rozpoczął Percival Lowell, który zresztą nadał jej taką nazwę. Wśród kolejnych badaczy, którzy się tym zajmowali, był m.in. Clyde Tombaugh, który w 1930 roku odkrył Plutona, planetę karłowatą (taki obiekt wbrew pozorom nie jest planetą, a prawie kulistym, mającym do 4000 km średnicy obiektem krążącym wokół gwiazdy). Poszukiwania hipotetycznego globu były pełne zwrotów akcji. Na przykład badania sondy kosmicznej Voyager 2 doprowadziły do tego, że uznano, iż Planeta X nie istnieje.
Sukces w Kalifornii
Choć od dawna poszukiwane ciało niebieskie dla niektórych było jedynie historią "wyssaną z palca", obecnie zdaje się, że istnieje ono naprawdę. Dwóch badaczy z California Institute of Technology (Caltech) w Pasadenie w Kalifornii ma na to dowody. Nowo odkryta Planeta 9, bo tak ją nazwano, ma masę około 10 razy większą niż Ziemia, a jej orbita jest około 20 razy bardziej oddalona od Słońca niż Neptun.
- Pełne okrążenie Słońca zajęłoby jej od 10 do 20 tysięcy lat - twierdzą naukowcy z Caltech.
Konstantin Batygin i Mike Brown nie widzieli Planety 9, ale inne badania doprowadziły ich na jej trop. Odkryli oni, że pewne obiekty w Pasie Kuipera, obszarze Układu Słonecznego rozciągającego się za orbitą Neptuna, mają orbity, które wskazują w tym samym kierunku. Po wielu obliczeniach i symulacjach komputerowych badacze doszli do wniosku, że to planeta i jej grawitacja kształtuje orbity tych obiektów.
- Nadal istnieje dość znaczny fragment naszego Układu Słonecznego, który jest do odkrycia, co jest bardzo ekscytujące - twierdzi Brown.
Musi wyśledzić ją teleskop
Ośrodek badawczy Caltech jest pewny, że Planeta 9 jest na tyle duża, by była prawdziwą planetą, nie tak jak Pluton.
- Wszyscy, którzy byli źli, że Pluton nie jest planetą, mogą być podekscytowani tym, że istnieje prawdziwy obiekt tego typu, który wciąż jest do odkrycia. Teraz możemy znaleźć tę planetę i sprawić, że Układ Słoneczny znów będzie miał ich dziewięć - mówi Brown, który odegrał znaczną rolę w "zdetronizowaniu" Plutona.
Choć orbita Planety 9 jest dziwnie i nienaturalnie wydłużona, można ją wyśledzić przez teleskop. Badacze chcieliby sami odnaleźć nową planetę, jednak będą także zadowoleni, jeśli zrobi to ktoś inny. W końcu to oni ją odkryli i być może zainspirują kogoś do poszukiwań.
Autor: zupi/map / Źródło: Science, CNN
Źródło zdjęcia głównego: Caltech / Robert Hurt