Amerykańscy meteorolodzy z serwisu The Weather Channel zaczną tej zimy nazywać burze, czego dotąd nigdy nie robili. Będzie to nawiązanie do letniego sezonu huraganów, podczas którego nadaje się imiona burzom tropikalnym. Cel, jaki przyświeca projektowi, to przede wszystkim zwiększenie bezpieczeństwa Amerykanów.
Nazewnictwem burz zajmie się prywatna amerykańska stacja pogodowa The Weather Channel. Zima 2012-2013 będzie pierwszą, podczas której gwałtownym burzom zostaną nadane imiona.
Dodajmy, że w Europie system nazewnictwa również zimowych niżów stosowany jest od 1950 r.
Groźne imiona
Projekt nawiązuje do letniego sezonu huraganów, podczas którego cyklonom od statusu burz tropikalnych wzwyż nadawane są imiona żeńskie i męskie. System ten działa od 1940 r.
Imiona dostaną tylko bardzo rozległe niże, które znacząco mogą zakłócić codzienną egzystencję Amerykanów. Nazwa zostanie nadana najwcześniej na trzy dni przed jego ewentualnym natarciem na gęsto zaludniony obszar.
Sposób nazewnictwa będzie zależeć od kilku zmiennych, takich jak: ilość i rodzaj śniegu niesionego przez burzę, prędkość wiatru, temperaturę powietrza, a nawet pora dnia (np. godziny szczytu) czy dzień tygodnia (dzień powszedni czy weekend).
Imię zwiększa świadomość
Meteorolodzy twierdzą, że nazywanie niebezpiecznych burz po imieniu przede wszystkim podniesie świadomość zagrożenia. Dzięki temu Amerykanie będą mogli wcześniej i skuteczniej przygotować się na ewentualny kataklizm pogodowy, taki jak potężna śnieżyca, która m.in. uniemożliwi wyjście z domu czy odetnie prąd.
Nazewnictwo ma też ułatwiać śledzenie niżu na mapie i informowanie o jego postępach. Taka personifikacja lepiej działa na wyobraźnię.
Autor: mm/ŁUD / Źródło: weather.com