Zespół kanadyjskich naukowców potwierdził odbiór szybkich błysków radiowych o powtarzalnej sekwencji. Wiadomo, z którego miejsca we Wszechświecie pochodzą, jednak wokół ich źródła powstało wiele hipotez. Popularyzator nauki Tomasz Rożek tłumaczył w programie "Wstajesz i weekend", czym są te tajemnicze błyski.
Szybkie błyski radiowe (FRB) nie są dla nauki niczym nowym. Odkryto je kilkanaście lat temu i do tej pory zarejestrowano ich kilkanaście. Są nieprzewidywalne, trudne do zarejestrowania, a w konsekwencji trudne do zbadania.
- Gdyby sobie to tak wyobrazić, to jest sytuacja, w której jesteśmy przed dużą otwartą przestrzenią, ogromnym pustkowiem. Jest całkowicie ciemno, nie widać nic i w pewnym momencie ktoś gdzieś błyska lampą z aparatu. Zanim zdążymy się zorientować, nasze oko złapie ten błysk, ale kiedy odwrócimy się w tę stronę i zanim zdążymy dostosować nasze oko, aparat czy kamerę do tamtego miejsca, ten błysk znika i za chwilę pojawia się zupełnie gdzieś indziej. Z taką sytuacją mieliśmy do czynienia od wielu lat - opisał w programie "Wstajesz i weekend" dziennikarz naukowy, autor portalu "Nauka to lubię" i popularyzator nauki Tomasz Rożek.
Teraz jednak kanadyjscy naukowcy odkryli FRB o stałym i powtarzającym się cyklu. Podczas badań trwających ponad 400 dni stwierdzono, że błyski są emitowane przez cztery dni, średnio co godzinę. Potem następuje przerwa na około 12 dni. Po niej cykl się powtarza.
Znamy miejsce, a "cała reszta to hipotezy"
Według Rożka to ogromna szansa dla naukowców na zarejestrowanie błysków, a co za tym idzie pozyskanie większej ilości informacji o Wszechświecie. W błyskach najbardziej zastanawiająca jest ich powtarzalność.
- Wiemy, skąd pochodzą - z obrzeży galaktyki, która znajduje się od nas 500 milionów lat świetlnych. Analizując te błyski wiemy, że źródło tych błysków jest otoczone potężnym polem magnetycznym. Cała reszta to są hipotezy. Jest ich kilka, w tym ta, która rozbudza największe emocje - że być może są tam kosmici - powiedział.
Gość dodał, że w skali całego Wszechświata błyski trafiły do nas z nieznacznej odległości. Współczesna nauka pozwala na rejestrowanie i badanie obiektów oddalonych o miliardy lat świetlnych. Wysłanie sondy na taką odległość nie jest jednak możliwe. Jak zauważył Rożek, sondy Voyager 1 i Voyager 2, przekroczyły co prawda granicę Układu Słonecznego, jednak dotarcie do granic galaktyki czy wykroczenie poza nią jest na ten moment niewykonalne.
- Możemy nasłuchiwać i możemy w tamtą stronę kierować różne inne teleskopy. One już w dużej części zostały tam skierowane. Ciekawe jest to, że tak naprawdę w tym miejscu, z którego pochodzi ten sygnał radiowy, nie ma niczego ciekawego. Nie ma niczego, co jakoś byłoby oryginalne, inne. Wiemy, że tamten obszar to jest obszar, w którym powstaje dużo gwiazd, tak zwany obszar gwiazdotwórczy, natomiast to jest jeszcze mało - stwierdził.
Mnóstwo hipotez
Czy jest szansa, że sygnały wysyła nam obca cywilizacja? Według Rożka tak, chociaż niewielka.
- Jest kilka hipotez, które są całkiem sensowne i całkiem prawdopodobne, jak chociażby to, że ten sygnał pochodzi od jakiegoś układu podwójnego gwiazd neutronowych albo układu, gdzie jest czarna dziura i gwiazda, i jedna krąży wokół drugiej, w efekcie co prawda źródło emituje cały czas te błyski radiowe, natomiast przez część czasu te błyski są przysłonięte innym obiektem. To pierwsze z brzegu takich hipotez. Ja wiem, że one brzmią mniej atrakcyjnie niż obca cywilizacja, która próbuje albo chce się z nami skontaktować. Nie wykluczałbym tego, ale najpierw rozważyłbym inne opcje - powiedział Rożek.
Posłuchaj całej rozmowy z Tomaszem Rożkiem:
Autor: kw/aw / Źródło: tvn24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock