Woda w Tajlandii powoli zaczyna opadać. Eksperci zaczynają oceniać zniszczenia starożytnych świątyń, dokonanych przez największą powódź od pół wieku. I nie mają dobrych wieści.
Największe straty poniosło historyczne miasto Ayutthaya, położone 18 kilometrów na północ od stolicy kraju, Bangkoku. To jedna z głównych atrakcji turystycznych kraju.
Wiele tamtejszych świątyń, w tym zbudowana w 1629 roku Chai Wattanaram, wpisanych jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Świątynie zmieniły kolor
Profesor Chedha Tinysarnchali z Uniwersytetu Silapakorn wraz z grupą 30 studentów rozpoczął w środę przegląd strat.
W świątyniach zalegają powalone drzewa i zanieczyszczenia, które przybyły tam wraz z nurtem wody. Miejscami poodpadały cegły lub zmieniły kolor.
- Do poziomu zalegającej tu podczas powodzi wody, cegły zmieniły kolor na szary. Są przemoczone, stały w wodzie ponad miesiąc - mówi profesor.
Naukowiec wraz ze swoimi podopiecznymi pozostanie na miejscu oględzin do weekendu. Jednak już pierwszego dnia badania ocenia, że straty są znaczne.
- Zniszczenia są poważne, ponieważ świątynie mają kilkaset lat i trudno im było oprzeć się gwałtownie napływającej wodzie. Ta poważnie wniknęła w głąb konstrukcji i potrzeba będzie dużo czasu, zanim uda się osuszyć budowle - tłumaczy Chedha Tinysarnchali.
Potrzeba pieniędzy
Woda wtargnęła na terytorium Ayutthaya na początku października. Jej poziom w krytycznym momencie wyniósł aż 4 metry.
Sekretarz stanu USA, Hillary Clinton, zapowiedziała podczas zeszłotygodniowej wizyty w Tajlandii, że rząd amerykański przekaże wkrótce 10 mln dol. z obiecanego miliarda dol. na odbudowę kraju.
Autor: mm//ŁUD / Źródło: Reuters TV