Blisko 100 osób zginęło, a tysiące zostały bez dachu nad głową po ulewnych deszczach, które przeszły przez Bangladesz. Wojsko, policja i straż ewakuują ludzi z najbardziej zagrożonych terenów. Poprawy pogody nie można się szybko spodziewać - ulewy to efekt trwającej od kilku tygodni pory deszczowej.
Na skutek najsilniejszych od lat opadów w północnym Bangladeszu wylała rzeka Brahmaputra. Opady i wylewające rzeki doprowadziły do osunięcia ziemi i zawalenia ścian wielu domów.
Zginęło już około 100 osób - głównie pod zwałami ziemi i gruzami, ale także na skutek uderzeń piorunów i nagłych wezbrań wody.
Woda przerywa nasypy
Ocaleni przenoszą się prowizorycznie zbudowanych wiosek. W ewakuacjach pomagają żołnierze, policjanci i strażacy. Ludzie próbują też uratować to, co pozostało z ich domów, budując nasypy z worków wypełnionych piaskiem.
- Ostatniego wieczoru woda uszkodziła nasyp przeciwpowodziowy. Po tym do ochrony użyliśmy syntetycznych worków napełnionych piaskiem. Z pomocą mieszkańców do północy opanowaliśmy sytuację. Teraz jest pod kontrolą. Od rana znowu układamy worki. Mamy nadzieję, będziemy w stanie to zatrzymać - powiedział Nurul Islam z Zarządu Wodnego Rozwoju Bangladeszu.
Uciekli, ale nie mają żywności
Ulewy wiążą się z porą deszczową, która rozpoczęła się kilka tygodni temu. Powodzie dają się we znaki również w północno-zachodnich dzielnicach stolicy Bangladeszu - Dhaki. Według pomiarów w rejonie Chittagong w ciągu doby spadło 46,3 cm deszczu.
- Nagle woda zalała nasze domy. Schroniliśmy się na tej skarpie, ale straciliśmy ziarno. Nie mamy teraz jedzenia. Jak przetrwać? - mówiła Sajeda Begum, jedna z mieszkanek zalanych terenów.
Ulewne deszcze nawiedzają Bangladesz i sąsiednie Indie co roku, w porze monsunowej, za każdym razem pozostawiając bez dachu nad głową miliony osób.
Autor: js/rs / Źródło: TVN24, Reuters TV