Inscenizacja bitwy pod Grunwaldem już w sobotę. Po dwóch dniach burz i deszczu przechodzących przez Warmię i Mazury, rycerze i widzowie mogą liczyć na piękną słoneczną pogodę i... tony błota. Okazuje się, że w tym roku pogoda będzie bliźniaczo podobna do tej sprzed 601 lat.
W sobotę na polach grunwaldzkich uczestnicy bitwy i tłum gapiów mogą liczyć na ładną pogodę. Tego dnia nie będzie burz, a zza chmur wyjdzie słońce. Na termometrach pojawi się 25-26 st. C. Ale jak na razie, sytuacja nie wygląda wesoło.
W piątek na polach grunwaldzkich wciąż pada. Wszędzie jest mokro, pole zamieniło się w błotną kałużę. Złe warunki panują także na drogach dojazdowych.
Jak 601 lat temu
Okazuje się, że taka pogoda jest bardzo podobna do tej sprzed sześciu wieków. 15 lipca 1410 roku rycerze musieli zmagać się z palącym słońcem i zalegającym na polu błocie po opadach deszczu.
- Do końca nie wiadomo, jaka pogoda była w 1410 roku. Jedno jest pewne, że tego dnia spadł deszcz – mówi Jacek Szymański, jeden z organizatorów historycznej części "Dni Grunwaldu". - Jeden kronikarz pisze, że deszcz padał w czasie bitwy. Inny, że przed bitwą. Jak było faktycznie, nie wiadomo. Jedno jest pewne, że przez wszystkie te lata tego dnia zawsze, chociaż przez 10 minut, padał deszcz – dodaje po chwili.
Kilka rad na słońce
Wszyscy ci, którzy będą się w sobotę przyglądać niezwykłemu widowisku, powinni szczególnie zadbać o swoje zdrowie. Kilka godzin na słońcu to nie lada wyzwanie dla naszego organizmu. Dlatego radzimy zaopatrzeć się w czapki, butelkę wody, ewentualnie krem z filtrem.
W związku z wilgocią unoszącą się w powietrzu po deszczu i bliskością lasu, radzimy też wziąć coś na komary.
Jak rycerze walczą z upałami?
- W zeszłym roku w Grunwaldzie był upał. Temperatura na słońcu sięgała 54 st. C. Ktoś jajko sadzone na zbroi usmażył – śmieje się Jacek Szymański. - Następnego dnia przyszła ulewa i zmyła, dosłownie, obóz historyczny - dodaje i mówi o tym jak rycerze radzą sobie z kilkoma kilogramami zbroi i ciepłem.
- Świadomość ludzi biorących udział w inscenizacji jest coraz większa. Wiedzą, że najgroźniejsze w takich warunkach jest odwodnienie organizmu. Potrzebny jest więc łatwy dostęp do wody, żeby uzupełnić płyny. W zeszłym roku, żeby przetrzymać całą bitwę, wspomagaliśmy się też magnezem – mówi organizator. - Znam takie przypadki, kiedy ludzie z pola bitewnego wracali do obozu ponad 3 godziny. Jednak nikt nie narzekał. Każdy chciał – dodaje.
Rycerze nie zsiadają z konia, żeby dojść do dystrybutora z wodą. Organizatorzy zadbali o każdy, najmniejszy, historyczny szczegół.
- Istnieje specjalna formacja, tzw. pojki. Ludzie ubrani w historyczne stroje chodzą ze stylizowanymi dzbanami i rozdają wodę. Często poruszają się zaraz za oddziałem, żeby być jak najbliżej – mówi organizator.
Książe Witold na co dzień robi przeszczepy
Rolę księcia Witolda odegra w tym roku dr Adam Domanasiewicz, który na co dzień jest chirurgiem transplantologiem i ordynatorem oddziału ratunkowego w szpitalu na Dolnym Śląsku. Nie ma w tym nic dziwnego, bo członkami bractw rycerskich, którzy co roku ściągają na pola pod Stębarkiem, są ludzie wykonujący różne profesje. Są wśród nich nauczyciele, mechanicy samochodowi, biznesmeni.
- Walka na polu bitwy i profesja lekarska mają wiele wspólnego. Przeciwnikiem lekarza jest choroba, która stanowi wyzwanie, więc przydaje się charakter wojownika - ocenił chirurg. Wyznał, że do Grunwaldu oprócz uzbrojenia przywiózł także zestaw narzędzi chirurgicznych. Dodajmy jeszcze, że "książe Witold" specjalizuje się w transplantacji rąk.
Przygotowania do 14 inscenizacji Bitwy pod Grunwaldem 1410 ciągle trwają. Rozpocznie się ona w sobotę o godzinie 16.00.
Autor: usa//aq / Źródło: TVN Meteo, PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP