Mieszkańcy Mikołajek wcale nie cieszą się z rozbudowy infrastruktury turystycznej miasta. Narzekają na ceny ustawione pod gości z Warszawy, kłopoty z parkowaniem, hałas. Bardziej niż z inwestycji w hotele i restauracje cieszą się z powstania... dyskontu.
Mikołajki w ostatnich latach z małej rybackiej miejscowości zmieniły się w kurort: w nowoczesnym stylu zabudowano nabrzeże, zmodernizowano rynek włącznie z odnowieniem kultowej fontanny z Królem Sielaw, powstało kilka nowych hoteli i pensjonatów, namnożyło się luksusowych sklepów i budek fast-food.
- Gościom te zmiany bardzo się podobają, chwalą to, jak zmieniają się Mikołajki, jak pięknieją. Ludzie, zwłaszcza z Warszawy, lubią tu odpoczywać - przyznaje Marcin Jastrzębski, dyrektor jednego z hoteli położonego nad Jeziorem Mikołajskim. - To miasteczko ma już wyrobioną markę, renomę, ludzie w Polsce i Europie znają Mikołajki - dodaje.
Nowy hotel na wyspie
Jak poinformowała Stella Hałaburda z urzędu miasta i gminy w Mikołajkach, w czterotysięcznym miasteczku jest już blisko 2 tys. miejsc noclegowych. W całej gminie miejsc noclegowych jest w sumie 9 tys., a stałych mieszkańców - 8 tys.
A to nie koniec. - Szacujemy, że w perspektywie najbliższego roku przybędzie kolejny tysiąc miejsc noclegowych - mówi Hałaburda.
Burmistrz Mikołajek Piotr Jakubowski jest bardzo zadowolony z przeprowadzanej właśnie rozbudowy kilku hoteli i "zupełnie wyjątkowej" inwestycji na Ptasiej Wyspie w samym środku Jeziora Mikołajskiego.
Firma należąca do Grupy Kapitałowej Inpro buduje tam czterogwiazdkowy hotel o wartości 58,37 mln zł. Będzie w nim 77 pokoi hotelowych oraz 19 komfortowych apartamentów o powierzchniach od 31,6 mkw. do 114,8 mkw. Cena metra kwadratowego apartamentu ma wynieść ok. 35 tys. zł. Pierwsi goście pojawią się w hotelu w przyszłym roku.
"Jak po dżumie"
Wzrost liczby miejsc hotelowych w Mikołajkach i okolicy sprawia, że już istniejące hotele i pensjonaty muszą bardziej starać się o klienta. Pojawiają się nowe oferty, jak np. opieka dla dzieckiem.
- Wzrost liczby miejsc hotelowych sprawi, że poza sezonem każdy będzie walczył o klienta, obniżając cenę do minimum. Przecież poza sezonem Mikołajki i okolice są jak po dżumie: ciche i puste - zwraca uwagę Marcin Jastrzębski.
Podobny pogląd ma właścicielka jednej z restauracji, Barbara Grabowska. Jej leżący nad samym jeziorem lokal czynny jest cały rok. - Latem mam mnóstwo gości, zatrudniam dodatkowych ludzi, więc cieszę się, że rośnie liczba miejsc noclegowych, bo to dla mnie perspektywa nowych gości. Martwi mnie jednak to, że sezon u nas trwa tak krótko, praktycznie tylko latem, bo już teraz poza sezonem mam takie dni, że nie jada u mnie ani jedna osoba, a ludzi zatrudniam i podatki płacę okrągły rok - opowiada.
Potrzeba promocji
Przedsiębiorcy z branży turystycznej zgodnie zauważają, że wzrost ilości miejsc noclegowych powinien iść w parze z promocją Mikołajek i budową infrastruktury turystycznej, która na dłużej zatrzymywałaby gości w rejonie - zarówno latem, jak i w innych porach roku.
Mówią o potrzebie budowy ścieżek rowerowych, placów zabaw dla dzieci, wytyczeniu nowych szlaków turystycznych czy zbudowaniu wyciągu narciarskiego. - Nowe inwestycje to nowe podatki, będziemy inwestować - zapowiada burmistrz Jakubowski dodając, że "wiele jest jeszcze do zrobienia".
Mieszkańcy: więcej turystów to kłopoty
Wzrost liczby miejsc hotelowych nie jest jednak na rękę nielicznej grupie mieszkańców, którzy z branżą turystyczną nie mają nic wspólnego. - W restauracjach ceny ustawione są pod gości z Warszawy, nie stać mnie na wyjście tam nawet raz w miesiącu. Co mi po nowych knajpach i hotelach, jak to nie dla mnie? Dla mnie wzrost turystów to większe kłopoty ze znalezieniem parkingu, większy hałas, większe kolejki - wyjaśnia jedna z mieszkanek Mikołajek.
Inwestycją, która w ostatnich latach ucieszyła zwykłych mieszkańców Mikołajek i okolicy jest sklep jednej z sieci dyskontowych. - Dzięki temu skończyły się praktyki podnoszenia cen na lato i zostawiania takich wysokich na cały rok. Ta inwestycja moim zdaniem opłaciła się nam, mieszkańcom, najbardziej - tłumaczy jedna z miejscowych emerytek.
Autor: js/ŁUD / Źródło: PAP