Po wielu dniach ulewnych opadów deszczu niektóre rzeki we Francji wystąpiły z brzegów, zalewając ulice i domy. Ewakuowano kilkaset osób. Dla kilku regionów ogłoszono alarm przeciwpowodziowy.
Najtrudniejsza sytuacja panuje w gminie Saintes w Nowej Akwitanii, około 100 kilometrów na północ od Bordeaux, gdzie wylała rzeka Charente, osiągając niemal rekordowy poziom 6,20 metra.
Na wielu ulicach woda sięga ludziom do pasa, a z części miasta ewakuowano mieszkańców, ponieważ zalanie instalacji elektrycznych pozbawiło ich prądu. Jak przekazał Pascal Leprince ze straży pożarnej w Saintes, ewakuowanych zostało 400 osób. Według jego szacunków do 800 osób opuściło domy na własną rękę.
"Mam półtora metra wody w domu"
Po wschodniej stronie Paryża z brzegów wystąpiła rzeka Marna, prawy dopływ Sekwany. - Mam półtora metra wody w domu - powiedział jeden z poszkodowanych w podparyskiej gminie Esbly.
Alarm przeciwpowodziowy obowiązuje w siedmiu departamentach, w tym dla departamentu Sekwana i Marna na wschód od stolicy kraju.
Zamknięte bulwary nad Sekwaną
W Paryżu od kilku dni zamknięte są pewne partie bulwarów nad Sekwaną. Jednak poziom wody, który w poniedziałek wynosi 4,35 metra, daleki jest od rekordu z 2016 roku, kiedy sięgnął on 6,10 metra.
Na południowym wschodzie kraju, gdzie w ubiegłym tygodniu wylała rzeka Garonna, zalewając okolice miejscowości Marmande i La Reole, woda zaczyna się cofać. Znane z produkcji koniaku miasto Cognac również zostało częściowo zalane.
Z kolei na północnym wschodzie kraju pojawiły się dość obfite opady śniegu. Warunki drogowe się pogorszyły, jednak znacznie bardziej trudniejsza występuje na przykład w sąsiednich Niemczech i Belgii.
Autor: ps / Źródło: PAP, Reuters, ENEX, tvnmeteo.pl