Chcą odwiedzić miejsce tragedii albo są ciekawi widoku, jakiego nie znajdą na co dzień - turystami przypływającymi do wraku Costa Concordia kierują różne motywy. Odwiedziny tego miejsca wchodzą do programów turystycznych rejsów po okolicach wyspy Giglio. Wystarczy kupić bilet za 10 euro.
Rejsy z portu Santo Stefano do wyspy Giglio zawsze były populartną atrakcją turystyczną tej części Włoch. Teraz zostały wzbogacone o nową "atrakcję".
W ramach kosztującego 10 euro biletu statki wycieczkowe przepływają blisko wraku. Costa Concordia leży na boku po tym, jak uderzył w skały, co doprowadziło do jej zatonięcia. Katastrofa pochłonęła 32 życia.
Brytyjski turysta Peter Davey z rodziną zdecydował się wziąć udział w takiej wycieczce, spędzając wakacje w Toskanii. Zdaje sobie miejsce, że to miejsce tragedii i nie zamierza robić pamiątkowych zdjęć. - Nie, sądzę, że nie. Myślę, że miejsce, gdzie ludzie umierają, nie jest czymś do wychwalania - powiedział zapytany, czy będzie fotografował. Nie wszyscy jednak myślą podobnie.
"To jest bardzo szczególne"
Włoska turystka Suzana Bina tradycyjnie spędza wakacje na toskańskim wybrzezu w okolicach Santo Stefano. W wycieczce wzięła udział ze względu na swojego siostrzeńca. - Zdecydowaliśmy się na to, żeby mógł zobaczyć jedną z największych tragedii naszych czasów. Przede wszystkim dlatego, że zrobiło to na nim ogromne wrażenie - nie tylko tragedia, ale również to, jak ludzie się zachowywali - opowiadała Bini.
Niektórzy specjalnie wybierają to miejsce na wakacje, żeby móc pływać w pobliżu wraku. Należy do nich Fabrizio. - To nie zdarza się co dzień. To jest bardzo szczególne - zobaczyć statek na boku jak tutaj. Nie oglądasz tego każdego dnia, dlatego tu jestem - wyjaśniał.
Podniosą wrak wiosną
W momencie katastrofy z 13 stycznia, spowodowanej zbyt dużym zbliżeniem do wyspy, Costa Concordia miała na pokładzie ponad 4,2 tys. osób, z których 30 poniosło śmierć. Dwie są nadal uważane za zaginione - dotąd nie odnaleziono ich ciał.
Odpowiedzialny za tragedię kapitan statku Francesco Schettino został w lipcu zwolniony z aresztu domowego. Prokuratura zarzuca mu między innymi nieumyślne spowodowanie śmierci, doprowadzenie do wypadku oraz opuszczenie wycieczkowca w trakcie nocnej ewakuacji pasażerów i załogi.
Prace przy podnoszeniu i odholowaniu wraku mają potrwać do wiosny 2013 r.
Autor: js/ŁUD / Źródło: Reuters TV