Liczne obrażenia głowy, przedramienia i uda po ataku niedźwiedzia

W Polsce niedźwiedzie brunatne występują głównie w Bieszczadach
Mężczyzna zaatakowany przez niedźwiedzia
Niedźwiedzica zaatakowała mężczyznę. Z licznymi obrażeniami trafił do szpitala. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Do zdarzenia doszło w czwartek około godz. 16 w Bieszczadach w okolicy miejscowości Szczawne, u podnóży góry Suliła.

27-latek był mieszkańcem pobliskiego Czaszyna. Jak podała w czwartek wieczorem w rozmowie z TVN Meteo starsza aspirant Dominika Kopeć z Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie, mężczyzna spacerował po lesie, gdy nagle został zaatakowany przez niedźwiedzia. Była to samica wraz z dwójką młodych.

Aspirant Józef Puzio, zastępca oficera dyżurnego Komendy Powiatowej w Sanoku powiedział, że atak nastąpił w głębokim obszarze leśnym. Mężczyzna wjechał do lasu samochodem, po czym udał się na spacer, około kilometra od pojazdu. Odległość od najbliższych zabudowań wynosiła około trzy kilometry. Prawdopodobnie 27-latek nie sprowokował niedźwiedzia.

Rany nie zagrażają życiu

Komendant Powiatowej Komendy Policji w Sanoku Andrzej Stępień poinformował, że obrażenia odniesione przez mężczyznę są dość poważne, ale rany nie zagrażają jego życiu- Mężczyzna posiada dość liczne obrażenia głowy, twarzoczaszki, lewego oczodołu, przedramienia oraz uda - poinformował Stępień, powołując się na dane otrzymane od lekarza poszkodowanego.

- Pacjent został niezwłocznie zaopatrzony na bloku operacyjnym - powiedział Jan Wroński, ordynator oddziału chirurgi szpitala w Krośnie. - Trudno nam powiedzieć, jak będą się goiły rany, bo są z gruntu rzeczy zainfekowane - oznajmił. Dodał również, że w miejscach ubytków skóry na czaszce zostały przeprowadzone zabiegi plastyczne w postaci przesunięcia płatów skóry.

27-latkowi udało się powiadomić o zdarzeniu swoją rodzinę. Krewni szybko przybyli na miejsce i udzielili mężczyźnie pierwszej pomocy. Doprowadzili go do głównej drogi, skąd do szpitala w Krośnie zabrał do śmigłowiec.

Na miejsce przyjechali inspektorzy z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Wraz z policją przeprowadzili oględziny.

- Przez warunki atmosferyczne nie udało się ustalić wszystkich potrzebnych śladów, żeby określić przebieg tego zdarzenia - poinformował Hubert Fedyn z RDOŚ. - Udało się natrafić na ślady niedźwiedzicy - dodał. Zaznaczył również, że czynności wyjaśniające będą kontynuowane.

Przerwany sen zimowy

Dość wysoka jak na zimę temperatura przyczynia się do tego, że niedźwiedzie w Bieszczadach przerywają zimowy sen. Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie Edward Marszałek tłumaczył, że zapadnięcie w sen zimowy następuje "dopiero wtedy, kiedy spadnie co najmniej pół metra śniegu, a przez kilka dni termometry będą pokazywały poniżej 10 stopni mrozu".

Autor: AP,ao/map,rzw / Źródło: TVN Meteo

Czytaj także: