Coraz więcej dzielnic w stolicy Tajlandii postawionych jest w stan najwyższej gotowości. W Bangkoku zaczyna brakować w sklepach podstawowych produktów. Do niektórych przedmieść można dotrzeć wyłącznie łodzią. Za najbardziej zagrożone tereny uznano północne dzielnice miasta.
Setki osób zostało ewakuowanych z północnych osiedli w Lak Si i Don Muang. Tam woda osiągnęła poziom dwóch metrów. Zaczyna wyciekać z przepełnionych kanałów i rzek.
Władze zaczęły apelować do mieszkańców o dobrowolne opuszczanie domów i przenoszenie się do specjalnie przygotowanych schronisk. Fala powodziowa na rzece Chao Phraya, która przecina stolicę Tajlandii, ma przejść w przeciągu kilku najbliższych dni.
Według prognoz, mieszkańcy Tajlandii muszą wytrzymać jeszcze 6 tygodni. Co po 3 miesiącach walki z powodzią jest wielkim wyzwaniem. Nie wiadomo też ile będzie trwało usuwanie skutków kataklizmu.
Najbardziej zagrożone tereny
Najbardziej narażone na zniszczenie są obszary uprzemysłowione, Pathum Thani, Nonthaburi i Ayutthaya – na przedmieściach Bangkoku. Tam przepełnione kanały i rzeki nie są w stanie przyjmować kolejnej porcji wody.
Powodzie w północnej części stolicy były nieuniknione. Większość kanałów zostało otwartych w piątek. By uchronić wschód, zachód i centralną część Bangkoku, skierowano wodę do rzeki Chao Phraya, w której poziom wody jest najwyższy od 7 lat.
Oskarżenia wobec władz
Premier Tajlandii, Yingluck Shinawatra, wraz z rządem została oskarżona o wysyłanie sprzecznych sygnałów dotyczących sytuacji powodziowej w kraju i bagatelizowanie zagrożeń. Natomiast gubernator Bangkoku, Sukhumbhand Paribatra, był wyjątkowo obcesowy, kiedy informował mieszkańców sześciu północnych prowincji, aby chronili swoje rzeczy i byli gotowi do ewakuacji.
- Po dokonaniu oceny wszystkich wskaźników okazało się, że sytuacja jest bardzo poważna. Spodziewamy się też, że będzie gorsza. Powiedziałem, że kiedy sytuacja stanie się krytyczna, pierwszy o tym zawiadomię. Mówię więc to teraz – powiedział Sukhumbhand na konferencji prasowej.
Walka o ocelanie gospodarki
Pod wodą znalazła się jedna trzecia kraju. To 28 prowincji, które wielkością dorównują Kuwejtowi. Według prognoz, powódź znacznie obniży wzrost gospodarczy.
Kryzys może wpłynąć na dotychczasową reputację Tajlandii, jako atrakcyjnego kraju pod inwestycje zagraniczne z aż 7 strefami przemysłowymi. Według części ekspertów można było je uratować, gdyby wydano ostrzeżenia nieco wcześniej.
Niedługo rząd Tajlandii ogłosi atrakcyjny dla firm pakiet pomocy – obniżenie podatków, preferencyjne kredyty i inne przywileje.
650 tysięcy ludzi nie ma pracy
Ryzyko zalania grozi dwóm kolejnym zakładom przemysłowym w Bangkoku, które są kombinacją 344 mniejszych fabryk. Minister pracy szacuje, że zatrudnienie straciło jak dotąd ponad 650 tysięcy osób.
Firmy "high tech" mają ogromne opóźnienia w dostawie części komputerowych. Szczególnie ucierpiał sektor motoryzacyjny. Japoński koncern samochodowy wypuszczał wcześniej 6 tysięcy pojazdów dziennie.
Krokodyle zagrażają ludziom
Sytuacja jest nadal tragiczna w Pathum Thani i Ayutthaya, gdzie wzdłuż zalanych dróg przycumowanych było tyle łodzi, co kiedyś zaparkowanych było samochodów.
Brakuje tam jedzenia i wody pitnej. Władze wydały ostrzeżenia przed grasującymi po zamieszkałych terenach krokodylami. W sobotę i niedzielę złapano sześć gadów.
- To nie znaczy, że nie dbam o ludzi spoza Bangkoku – tłumaczy się gubernator miasta. Muszę chronić Bangkok. Bezpieczeństwo Bangkoku to bezpieczeństwo całego kraju – dodaje.
Autor: usa/ms / Źródło: Reuters