Strażakom z australijskiego stanu Nowa Południowa Walia udało się opanować pożar, który w niekontrolowany sposób rozprzestrzeniał się na górzystym obszarze Gospers, na północny zachód od Sydney. Na dodatek synoptycy zapowiadają od dawna wyczekiwane deszcze.
Strażacy z Nowej Południowej Wali poinformowali w poniedziałek, że udało im się opanować "wielki pożar" w rejonie góry Gospers na północny zachód od Sydney. Ogień płonie tam od końca października.
Żywioł pochłonął ponad 512 tysięcy hektarów ziemi. Shane Fitzsimmons, który odpowiada za działania strażaków ochotników na terenie stanu, odwiedził to miejsce w poniedziałek i poinformował, że jest jeszcze mały obszar, który nadal płonie, ale przewidywania dotyczące ugaszenia są obiecujące.
"Trzymajcie kciuki"
W całym kraju są miejsca, gdzie mieszkańcy i władze nadal walczą z klęską żywiołową. W prognozach jest jednak szansa na opady deszczu. Służby meteorologiczne zapowiedziały, że suma opadów w niektórych częściach Australii w kolejnym tygodniu wyniesie nawet 50 litrów deszczu na metr kwadratowy.
- Jeśli te prognozy się potwierdzą, będzie to dla nas wielki prezent. Trzymajcie kciuki - powiedział Fitzsimmons. Nie ma jednak gwarancji, że przelotne opady ugaszą ponad 100 pożarów płonących na terenie całego stanu.
- Prognozowane są burze, jak i przelotne opady - poinformował Elii Blanford z Australijskiego Biura Meteorologicznego. - Suma opadów w różnych miejscach może być nierówna - dodał.
Koale gatunkiem zagrożonym
Pożary buszu nie należą do niezwykłych zjawisk występujących w Australii w porze letniej. Tegoroczny sezon rozpoczął się jednak wcześniej niż zwykle - busz płonie od prawie trzech miesięcy. Z uwagi na postępujące zmiany klimatu żywioł jest coraz trudniejszy do opanowania. Przez pożary mocno ucierpiały australijska flora i fauna, w tym unikalne na skalę światową gatunki. Szacuje się, że zginęło około miliard zwierząt.
Minister ochrony środowiska Sussan Ley ostrzegła, że na niektórych obszarach koale australijskie będą musiały zostać sklasyfikowane jako gatunek zagrożony.
Krytyka rządu
W wyniku pożarów zginęło 28 osób. Do tej pory spłonął obszar o powierzchni 11,2 miliona hektarów, odpowiadający mniej więcej połowie terytorium Wielkiej Brytanii. W Nowej Południowej Walii żywioł zniszczył ponad dwa tysiące domów.
Premier Scott Morrison odrzucał wszelkie powiązania między prowadzoną przez swój rząd polityką klimatyczną a pożarami buszu. Stojąc w obliczu rosnącej presji społeczeństwa, zaznaczył, że polityka będzie prowadzona w kierunku poprawy sytuacji ekologicznej i działania w sprawie ograniczenia emisji.
- Chcemy zrobić wszystko, by zredukować emisje, a także być w tym coraz lepsi - stwierdził.
Morrison spotkał się z ogromną krytyką ze strony Australijczyków i opozycji mówiących, że jego rząd nie podjął odpowiednich działań przed rozpoczęciem sezonu pożarowego. Premier przyznał, że gdy ogień zaczął trawić kraj, można było zaangażować się bardziej.
- Były rzeczy, z którymi można było poradzić sobie od razu znacznie lepiej - powiedział.
Lider opozycji Anthony Albanese powiedział z kolei w niedzielę, że rząd federalny powinien był działać wcześniej, aby zaradzić tej katastrofie. - Faktem jest, że pożary buszu nie uznają granic państwowych i terytorialnych - powiedział dziennikarzom Albanese.
Autor: anw,dd/rp / Źródło: Reuters, AFP, news.com.au