Część ściany zbiornika retencyjnego Toddbrook zawaliła się pod naporem wody. Istnieje ryzyko, że zapora pęknie. Z brytyjskiego miasta Whaley Bridge ewakuowano tysiące osób.
Inżynierowie z wykorzystaniem pomp strażackich tłoczą wodę ze zbiornika Toddbrook. Chcą w ten sposób obniżyć w nim poziom wody. Gdyby jego ściana pękła, zalane zostałoby miasto Whaley Bridge w hrabstwie Derbyshire.
Julie Sharman, dyrektor operacyjna Canal and River Trust, przekazała, że "istnieje ryzyko, że zapora może pęknąć".
Brytyjska Agencja Ochrony Środowiska wydała ostrzeżenie o powodzi w rejonie rzeki Goyt, znajdującej się poniżej zbiornika. Możliwy jest tam gwałtowny wzrost poziomu wody, co stwarza bezpośrednie zagrożenie dla mieszkańców. Kem Mehmet z policji w Derbyshire poinformował, że są plany na każdy scenariusz - łącznie z zawaleniem się zapory.
Ewakuacja 6,5 tysiąca mieszkańców zarządzona została po obfitych opadach deszczu. Woda zalała wiele dróg i zniszczyła mosty. Doprowadziła też do przelania się wody w zbiorniku retencyjnym, a w efekcie uszkodzenia części ściany. MetOffice przekazał w środę, że miejscami spadło w ciągu zaledwie godziny nawet 50 litrów wody na metr kwadratowy.
Ewakuacja mieszkańców
Policja przekazała mieszkańcom Whaley Bridge, aby zebrali się w szkole w sąsiednim mieście Chapel-en-le-Frith. Mieli wziąć ze sobą zwierzęta domowe i lekarstwa, ponieważ nie wiadomo, kiedy będą mogli wrócić do domów.
Jedną z ewakuowanych osób była Jennifer. - Zadzwoniłam do partnera i powiedziałam: Przyprowadź psa. Musimy się stąd wydostać. Zapora wygląda naprawdę niebezpiecznie, a w zbiorniku jest dużo wody - relacjonowała w rozmowie z BBC.
Tracey Croasdale, która mieszka w Whaley Bridge od 23 lat, jeszcze nie została ewakuowana. Jej króliki i pies są już jednak gotowe do opuszczenia zagrożonego terenu. - Siedzimy tutaj oglądając wiadomości. To naprawdę przerażające. Nigdy byśmy nie pomyśleli, że pęknie w szwach - podsumowała swoją sytuację.
Inny mieszkaniec - Simon Perry - w rozmowie z BBC przekazał, że miasto wygląda jak miasto duchów. - Obecnie jest prawie całkiem wyludnione - stwierdził. Symon Trelfa, którego dom znajduje się w pobliżu tamy, mówił, że obawia się, że nie będzie miał do czego wracać. - Na lokalnych drogach ludzie porzucają swoje samochody - mówił. Sam przeniósł się do domu siostry w Chapel-en-le-Frith.
Trudna sytuacja po deszczu
Martin Thomas, przewodniczący rady miasta, powiedział BBC, że sytuacja jest efektem wielu różnych okoliczności. - Ostatnio mieliśmy sporo opadów deszczu, ziemia jest nasączona wodą, a zbiornik był już pełny - mówił.
- Większość budynków znajduje się powyżej poziomu zapory, a nawet te, które są poniżej, stoją na stromych wzgórzach. Są jednak budynki i szkoła, które znajdują się bezpośrednio pod murem zapory. Coś, co wcześniej postrzegaliśmy jako obiekt wypoczynkowy, nagle staje się prawdziwym śmiertelnym zagrożeniem - relacjonował.
Ruth George, posłanka Partii Pracy z tego regionu, przekazała, że miasto może być ewakuowano na kilka dni. Dodała, że w ciągu ostatnich dni spadły "bezprecedensowe ilości wody".
Anyone outside the cordon is asked to go to #Chapel High School, Long Lane, #ChapelEnLeFrith, High Peak, SK23 0TQ, where further direction will be given. Please make arrangements to stay with friends/family, if you can't you will be accommodated but there is limited capacity.
— Derbyshire Police (@DerbysPolice) August 1, 2019
Autor: ml/aw / Źródło: Reuters, BBC