Według najnowszych badań, silny efekt cieplarniany może unicestwić szanse powstania życia na odległych planetach. Dopóki nie zostanie to udowodnione, naukowcy zakładają, że do powstania życia na planecie potrzebna jest woda. A co jeśli wyparuje?
W badaniach dotyczących poszukiwania życia poza Układem Słonecznym naukowcy skupiają się na "strefie do zamieszkania" wokół innych gwiazd. W takiej strefie planety podobne do Ziemi nie są ani za zimne, ani za gorące, tak więc hipotetycznie na ich powierzchni może występować woda w płynnej postaci. A woda jest niezbędna do życia.
Planeta, która okrąża gwiazdę w zbyt małej odległości, może zostać upieczona. Teraz jednak, naukowcy uważają, że ekstremalny efekt cieplarniany także może doprowadzić do wysuszenia planety, jak jak było to w przypadku Wenus.
Ocieplenie przez dwutlenek węgla
Nowe badania ujawniają, że ocieplenie przez dwutlenek węgla może być tak samo silne, jak przez to, wygenerowane przez ciepło słoneczne.
- To ciekawe, bo to oznacza, że żeby stwierdzić, czy na danej planecie może istnieć życie, trzeba wiedzieć więcej niż tylko to, gdzie się ona znajduje - mówi główny autor badań Max Popp z Instytutu Meteorologii Maxa Plancka w Hamburgu.
Wilgotny efekt cieplarniany
W przypadku gorącej Wenus, woda, która wyparowała z powierzchni planety, przeniosła się do górnych warstw atmosfery, a w końcu uciekła w Kosmosu. Zjawisko to nazywane jest wilgotnym efektem cieplarnianym. Dziś atmosfera Wenus składa się prawie wyłącznie z dwutlenku węgla. Ziemia jest w stanie utrzymać wodę na swojej powierzchni, ponieważ wyższe warstwy atmosfery są dosyć suche.
W trakcie badań Popp wraz z kolegami stworzyli model 3D planety podobnej do Ziemi całej pokrytej wodą. Miało to na celu wyeliminowanie oddziaływania kontynentów i pór roku.
Naukowcy odkryli, że kiedy poziom dwutlenku węgla w modelu osiągnął 1520 część miliona (1520 cząsteczek dwutlenku węgla na każdy milion cząsteczek powietrza), klimat planety stawał się niestabilny. Temperatura na jej powierzchni nagle skakała do ok. 57 st. C, tworząc ciepły wilgotny system cieplarniany.
- Klimat planety takiej jak Ziemia w końcu stanie się bardzo ciepły i nastąpi to stosunkowo nagle - mówi autor badań.
Według badaczy, takie zmiany na dużą skalę wpłyną na rozwój chmur, a następnie ciepłego, wilgotnego efektu cieplarnianego. Miejsce i grubość warstwy chmur może zmieniać ilość energii słonecznej uwięzionej na planecie.
Nie grozi nam zagłada
Choć badania sugerują, że gazy cieplarniane mogą być dla planety tak śmiercionośne, jak zbytnie zbliżenie się do Słońca, taki proces miałby miejsce, gdyby poziom dwutlenku węgla był znacznie wyższy niż ten, który dziś występuje na Ziemi.
Popp twierdzi, że to, żeby działalność człowieka wywołała podobny wilgotny efekt cieplarniany na Ziemi jest prawie niemożliwe. Żeby tak się stało, ludzie musieliby znacznie podnieść stężenie CO2 w atmosferze. Nawet bardziej niż wtedy, gdyby zostały spalone wszystkie dostępne rezerwy paliw kopalnych.
- To wyidealizowane badanie, mające na celu porównanie ogrzewania słonecznego i tego, wywoływanego dwutlenkiem węgla - tłumaczy Popp. Według naukowców, w najbliższym czasie podobny scenariusz na pewno nie będzie miał miejsca na Ziemi.
Choć efekt cieplarniany nas nie zabije, temperatura na Ziemi wzrośnie. NASA opublikowała model klimatyczny temperatury i opadów do 2100 roku, pokazujący jak zmienią się te parametry z powodu rosnącego nagromadzenia gazów cieplarnianych w ziemskiej atmosferze.
Autor: zupi/map/rp / Źródło: space.com
Źródło zdjęcia głównego: NASA