W sobotę wieczorem w okolicach Antarktydy doszło do silnego trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,1, niedługo później do następnego w Chile. Mieszkańcy kraju zaczęli opuszczać swoje domy po tym, jak otrzymali alarm z ostrzeżeniem przed tsunami. Jak się okazało, był fałszywy.
Trzęsienie ziemi zostało zarejestrowane na głębokości 10 kilometrów na Wyspie Króla Jerzego w okolicach Antarktydy. Na tym terytorium znajduje się największa chilijska baza Eduardo Frei Montalva, położona w bezpośrednim sąsiedztwie Villa Las Estrellas, miejscowości, w której znajdują się między innymi szpital, szkoła, bank, mały supermarket, poczta i kaplica. Zimą w bazie przebywa około 80 osób.
Kilkadziesiąt minut później kolejne trzęsienie ziemi o magnitudzie 5,8 miało miejsce 35 km od Santiago, stolicy Chile, z hipocentrum na głębokości 110 km - wynika z danych Amerykańskiej Służby Geologicznej (USGS).
Fałszywy alarm przed tsunami
Służby sejsmologiczne nie odnotowały żadnych szkód oraz ofiar. Mimo to władze Chile wysłały do okolicznej ludności wiadomości telefoniczne z ostrzeżeniem przed tsunami, wzywając do opuszczenia obszarów przybrzeżnych.
Mieszkańcy nadmorskich miast, w tym La Sereny na północ od Santiago i Valparaiso, zaczęli opuszczać swoje miejsca zamieszkania.
Władze przeprosiły
Po pewnym czasie chilijskie MSW podało, że wiadomości zostały wysłane omyłkowo i zupełnie niepotrzebnie wywołały panikę wśród miejscowej ludności.
Resort na Twitterze przeprosił za zamieszanie i wyjaśnił, że do ewakuacji zostali wezwani tylko pracownicy bazy w pobliżu Antarktydy, dla których ostatecznie także odwołano ostrzeżenie o tsunami.
Autor: ps/dd / Źródło: PAP, Reuters, USGS
Źródło zdjęcia głównego: USGS