Coraz więcej osób zapada na świńską grypę, zwłaszcza w dużych miastach. Zachorowania można by uniknąć, gdyby szczepienie było powszechne. W ubiegłym sezonie zaszczepiło się tylko 3,5 proc. społeczeństwa, informuje prof. Lidia Brydak, kierownik Krajowego Ośrodka ds. Grypy Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego.
Najwięcej przypadków potwierdzonego wirusa świńskiej grypy odnotowano w województwie mazowieckim, wielkopolskim i małopolskim. Prof. Brydak przekonuje, że to żadna nowość i wirus ten od sześciu lat panoszy się w Polsce.
- W każdym sezonie epidemicznym w populacji krążą trzy wirusy grypy: A/H1N1PDM09 (wirus świńskiej grypy - przyp. red.) od 2010 r., AH3N2 i wirus typu B. Objawy tych wszystkich trzech wirusów są takie same. Od pięciu sezonów epidemicznych grypy w składzie szczepionki jest wirus A/H1N1PDM09 - wyjaśnia ekspert.
Brydak podkreśla, że zachorowania można by uniknąć, gdybyśmy zaszczepili się na grypę. Tymczasem w Polsce procent zaszczepionej populacji jest na bardzo niskim poziomie. W ubiegłym sezonie to było 3,5 proc.
Śmiertelna grypa
Grypa jest tym patogenem, który otwiera drogę bakteriom chorobotwórczym. One bardzo często atakują ludzi z grupy podwyższonego ryzyka. Zdarzają się powikłania pogrypowe i zgony, które rocznie kosztują 1,5 mld zł.
W tym sezonie epidemicznym największy procent zachorowań dotyczy dzieci.
- Są to dzieci jednodniowe, kilkudniowe, kilkunastodniowe, kilkuletnie - mówi prof. Brydak.
Zachorowały, bo matka będąc w ciąży lub zaraz po porodzie nie zaszczepiła się, a powinna, podkreśla ekspert. Podana szczepionka powoduje wytworzenie przeciwciał, a z mlekiem matki te przeciwciała docierają do dziecka.
W Polsce nie mówilibyśmy o epidemii grypy, gdyby 60 proc. społeczeństwa szczepiło się w sezonie zachorowań. O takim procencie możemy na razie pomarzyć, dlatego nie powinniśmy się dziwić, że coraz więcej osób trafia do szpitala z objawami grypy lub jej powikłaniami.
Autor: mar/map / Źródło: tvn24