Brazylia zmaga się z dwoma przeciwstawnymi katastrofami pogodowymi: falą powodzi i ostrą suszą. Ulewne deszcze spowodowały podniesienie lokalnych rzek w rejonie Rio de Janeiro i doprowadziły do śmierci jednej osoby. W tym samym czasie na północnym wschodzie kraju schną uprawy na ogromnych obszarach, bydło pada na wysuszonych pastwiskach, a elektrownie wodne tracą moc.
Na zamieszkanym przez biedotę obszarze na północ od Rio de Janeiro w ciągu 24 godzin spadło 215 mm deszczu.
- Woda zalała cały mój dobytek. Nic nie zostało - powiedział mieszkaniec jednej z zalanych prowincji. - Teraz najważniejsze to ratować ludzi - dodaje mieszkaniec regionu Xerem. W czwartek poinformowano, że w wyniku powodzi życie straciła jedna osoba.
Zagrożone wybrzeże
Z powodu obfitych opadów deszczu w stan pogotowia postawiono służby w górzystym regionie położonym na północ od Rio de Janeiro. Dwa lata temu lawiny błotne, które zeszły na miejscowości w tym regionie, zabiły prawie tysiąc osób.
Władze uważnie śledzą też sytuację na wybrzeżu, ok. 150 km na zachód od Rio, w popularnym wśród turystów regionie Angra dos Reis. Tam również nadciągnęły ulewy.
Jednych zalewa, innym wody brakuje
W tym samym czasie północny wschód kraju zmaga się z odwrotnym problemem - najgorszą od kilku dekad suszą, która zagraża dostawom energii wodnej.
Brak deszczu dał się poważnie we znaki rolnikom z tej części kraju. Bez wody schną uprawy kukurydzy i bawełny, na wysuszonych pastwiskach pada coraz więcej bydła i kóz. O 30 proc. spadła produkcja trzciny cukrowej w regionie, który odpowiada ogólnie za 10 proc. krajowej produkcji tego surowca.
"Najgorsza susza od 50 lat"
W niektórych miejscach na północnym wschodzie Brazylii deszczu nie było od niemal dwóch lat. "Doświadczamy największej suszy od 50 lat, a jej konsekwencje można porównać do gwałtownego trzęsienia ziemi" - stwierdził w oświadczeniu Eduardo Salles, sekretarz stanu ds. rolnictwa Bahii, jednego z najbardziej dotkniętych stanów.
Przedłużajaca się susza staje się coraz bardziej problematyczna dla dostawców energii elektrycznej. Pod koniec grudnia tamy na rzekach w regionie pracowały tylko z 32-procentową wydajnością, czyli juz poniżej 34-procentowego progu, który według operatorów gwarantuje regularne dostawy prądu.
Zagrożeni blackoutami
W związku z obniżającym się poziomem wody w zbiornikach, koncern Petrobas dla zabezpieczenia dostaw energii w ciągu dziewięciu miesięcy 2012 r. importował cztery razy więcej skroplonego gazu ziemnego, co cobniżyło zyski tego operatora.
Możliwe problemy ze sprawnym działaniem sieci energetycznej budzą coraz większe obawy. Blackouty oznaczają straty dla przemysłu i w połączeniu z już odczuwalnymi stratami w rolnictwie grożą spowolnieniem gospodarczym w kraju.
Autor: adsz, js/ola/mj / Źródło: PAP, Reuters TV