Koncern energetyczny BP zawarł ugodę z komitetem reprezentującym największą z grup osób, które domagają się odszkodowań za skutki katastrofalnego wycieku ropy do Zatoki Meksykańskiej w 2010 roku. Ale pozostają jeszcze roszczenia władz federalnych i stanowych.
Ugoda obejmie kilkaset tysięcy osób, poszkodowanych w następstwie katastrofy ekologicznej, która nastąpiła na skutek wycieku ropy. Większość z nich to rybacy i właściciele nadmorskich hoteli i restauracji oraz przedsiębiorstwa zajmujące się sprzedażą i przetwórstwem ryb i owoców morza.
Sędzia sądu federalnego w Nowym Orleanie Carl Barbier poinformował, że proces zostanie wznowiony w poniedziałek. Sąd ma rozpatrzyć pozwy, złożone przeciwko BP przez władze federalne i stanowe. Domagają się one wielomiliardowych odszkodowań za szkody wyrządzone środowisku naturalnemu.
Krzyżowy ogień pozwów
Największa w dziejach branży naftowej w USA katastrofa ekologiczna doprowadziła do licznych procesów sądowych. Przede wszystkim BP i działająca jako jego podwykonawca firma usług wydobywczych Halliburton spierają się o to, kto był głównym winowajcą wycieku.
BP zarzuca Halliburtonowi, że wykonując odwiert nie uszczelnił go prawidłowo i że użyty w tym celu cement nie odpowiadał wymogom jakościowym. Do tego istnieją jeszcze roszczenia szwajcarskiej firmy Transocean - właściciela platformy "Deepwater Horizon" - wobec BP i Halliburtona.
BP nie poczuwa się do winy
W wybuchu na platformie wiertniczej "Deepwater Horizon" zginęło 11 robotników. Eksplozja spowodowała powstanie dziury w odwiercie i niekontrolowany wyciek ropy do morza. Wypływ udało się zamknąć dopiero w trzy miesiące po wybuchu, a znaczna część należącego do USA wybrzeża Zatoki Meksykańskiej została zanieczyszczona.
W swym piątkowym oświadczeniu BP zaznaczył, że zawarcie ugody z największą grupą poszkodowanych nie oznacza przyznania się koncernu do winy.
Autor: mj/rs / Źródło: PAP