Centrum handlowe stolicy Bangkoku jest prawie całkowicie odcięte od świata. Woda zalega na drogach wiodących w każdym kierunku, oprócz południowego. Na skutek powodzi trwającej w Tajlandii od lipca, pod wodą znalazła się jedna trzecia kraju.
Woda miejscami sięga kilku metrów i całkowicie paraliżuje transport w stolicy. Służby porządkowe starają się robić wszystko, by doprowadzić chociaż część dróg do stanu używalności.
Pompy strażackie pracują non stop by odpompować nadmiar wody. Na razie rezultat wysiłku strażaków jest mało widoczny. Zalania są zbyt duże, by móc się z nimi uporać doraźnymi działaniami. Potrzeba po prostu czasu by woda opadła i by móc zacząć przywracać kraj do porządku.
Pół dnia łodzią do sklepu
Woda zalegająca na drogach utrudnia przede wszystkim transport żywności i wody pitnej. Mieszkańcy na własną rękę próbują zdobyć pożywienie, wybierając się na zakupy prowizorycznie skonstruowanymi łodziami i tratwami. Taka wyprawa po produkty spożywcze potrafi trwać nawet pół dnia. Słabszym i mniej zaradnym jedzenie i wodę dostarcza wojsko.
Powódź, która od końca lipca dręczy Tajlandię, zabiła już 536 osób i dotknęła ok. dwa miliony mieszkańców kraju. Dziesiątki tysięcy Tajów zostało ewakuowanych i mieszka w prowizorycznych ośrodkach, po tym jak ich domy zostały całkowicie zniszczone przez wodę.
Autor: mm/ms / Źródło: Reuters
Źródło zdjęcia głównego: EPA