PiS chce zmiany tytułu wystawy "Nasi chłopcy". Rzecznik rządu odpowiada

517991006_1145770307575566_5213715945033643840_n
Rzecznik rządu Adam Szłapka odniósł się do tytułu wystawy "Nasi Chłopcy"
Źródło: TVN24
Politycy PiS skrytykowali wystawę "Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy". Zarzucili jej autorom fałszowanie historii, relatywizowanie win Niemców. Zaapelowali o zmianę jej tytułu i treści. Rzecznik rządu Adam Szłapka zgadza się z PiS, że tytuł wystawy jest "nieakceptowalny" i trudno mu zgodzić się "na tak niefortunne nazwanie ważnego tematu".

Według posła PiS Kazimierza Smolińskiego, wystawa przedstawia przymusowo wcielonych do Wehrmachtu Polaków w sposób, który może sugerować ich dobrowolne zaangażowanie w służbę na rzecz hitlerowskich Niemiec. Jak powiedział podczas wtorkowego briefingu przed gmachem Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, na ekspozycji zaprezentowano zdjęcia uśmiechniętych żołnierzy w niemieckich mundurach, przy jednoczesnym pominięciu brutalnych okoliczności ich poboru. - Byłem na tej wystawie, czułem się, jakbym był w niemieckim muzeum - nie polskim. (...) Mam przyjaciela, który przekazał dane swojego stryja, pamiątki i uważa się za wykorzystanego. Nie tak to miało wyglądać - dodał.

Według niego, samo opowiedzenie historii Polaków wcielanych do Wehrmachtu nie jest problemem, jednak przedstawienie jej bez odpowiedniego kontekstu - już tak.

Radny Gdańska Aleksander Jankowski wskazał na konkretne fragmenty wystawy, które, jego zdaniem, prowadzą do wybielania historii Wehrmachtu i zacierania granicy między ofiarami a oprawcami. - To nie była żadna rekrutacja, to był przymus pod karą śmierci. Tymczasem wystawa mówi np. o poznawaniu kobiet we Francji, Belgii i zawieraniu z nimi małżeństw - powiedział.

Działacze PiS zażądali natychmiastowej zmiany tytułu wystawy i korekty treści. Wystosowali też apel o dymisję m.in. dyrekcji Muzeum Gdańska, Muzeum II Wojny Światowej oraz ministra kultury.

CZYTAJ W TVN24+: Obóz koncentracyjny czy mundur Wehrmachtu? Dramatyczne wybory Pomorzan

Wystawa Muzeum Gdańska "Nasi chłopcy"
Wystawa Muzeum Gdańska "Nasi chłopcy"
Źródło: A. Grabowska, Muzeum Gdańska

Tytuł wystawy jest "nieakceptowalny"

Do sprawy odniósł się na popołudniowej konferencji prasowej rzecznik rządu Adam Szłapka.

- Tytuł tej wystawy jest oczywiście z mojej perspektywy nieakceptowalny i trudno jest mi się zgodzić na tak niefortunne nazwanie ważnego tematu - ocenił rzecznik rządu.

Podkreślił, że "dramatem bardzo wielu polskich obywateli było wcielanie ich siłą do różnych zadań przez nazistowskie Niemcy". Dodał, że takie przypadki muszą być udokumentowane, ale - jak powtórzył - nazwa wystawy jest nieakceptowalna.

Protest przed gdańskim Ratuszem Głównego Miasta

Przed Ratuszem Głównego Miasta w Gdańsku we wtorkowe południe zebrało się kilkaset osób, które także wyraziły swoje oburzenie związane z wystawą. Organizatorem pikiety była radna sejmiku pomorskiego i prezeska Fundacji "Łączy Nas Polska" Natalia Nitek-Płażyńska.

- Jak to się dzieje, że na polskiej ziemi, za pieniądze polskiego podatnika, który własną krwawicą musiał ten kraj odbudowywać, prezentowana jest wystawa, która służy Niemcom? Tam jest jasno napisane, że Polak z ekscytacją wchodził do wojsk Wehrmachtu. To hańba - powiedziała Nitek-Płażyńska i dodała, że taka narracja nie służy dyskusji o wypłacie reparacji.

Uczestnicy protestu nawoływali m.in. do zamknięcia wystawy, która według nich jest prowokacyjna. Skandowali przy tym hasła: "Chcemy reparacji - nie prowokacji", "Bóg, honor i ojczyzna", "Cześć i chwała bohaterom".

Wystawa pt. "Nasi chłopcy. Mieszkańcy Pomorza Gdańskiego w armii III Rzeszy" powstała dzięki współpracy Muzeum Gdańska, Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku oraz Centrum Badań Historycznych Polskiej Akademii Nauk w Berlinie, w oparciu o zbiory muzeów pomorskich oraz kilkudziesięciu rodzin z Pomorza i Gdańska. Od piątku można ją oglądać w Galerii Palowej Ratusza Głównego Miasta w Gdańsku. Ekspozycja opowiada o losach dziesiątek tysięcy mieszkańców Pomorza, którzy zostali wcieleni do armii III Rzeszy.

Muzeum Gdańska: oskarżenia o gloryfikowanie są niesprawiedliwe

Do fali krytyki odniosło się na swoim profilu na Facebooku Muzeum Gdańska. Władze placówki wyjaśniły w oświadczeniu, że wystawa "opowiada o przymusowych wcieleniach Pomorzan do Wehrmachtu po 1939 roku. Nie jest to temat łatwy, ale ważny – dotyczy setek tysięcy ludzi, którzy po wojnie przez dekady milczeli ze wstydu lub strachu. Ekspozycja została przygotowana we współpracy z renomowanymi instytucjami naukowymi i jest oparta na faktach".

Jak wyjaśniono, "tytuł wystawy odwołuje się do rodzinnej pamięci – tak o tych mężczyznach mówili ich bliscy. Nie usprawiedliwiamy zbrodni Wehrmachtu. Pokazujemy dramat ludzi, którym odebrano wybór".

"Oskarżenia o rzekome 'gloryfikowanie' są niesprawiedliwe i wynikają często z braku znajomości wystawy. Zachęcamy do osobistego odwiedzenia ekspozycji, zanim wyda się ostateczne oceny" - czytamy w komentarzu zamieszczonym przez władze muzeum.

Władze muzeum o "retoryce propagandy PRL-u"

W opublikowanym w poniedziałek po południu oświadczeniu Muzeum Gdańska wyraziło "stanowczy sprzeciw wobec niesprawiedliwych i powierzchownych ocen pojawiających się w przestrzeni publicznej - często ze strony osób, które nie zapoznały się ani z samą ekspozycją, ani z jej kontekstem historycznym i edukacyjnym. Ubolewamy nad tym, że narracja wokół wystawy bywa wykorzystywana instrumentalnie dla doraźnych celów politycznych".

Jak podkreślono, wystawa "Nasi chłopcy" jest "efektem pracy zespołu historyków i muzealników, którzy od lat zajmują się dokumentowaniem złożonych losów mieszkańców Pomorza i innych ziem wcielonych do III Rzeszy".

"Nie gloryfikujemy Wehrmachtu. Pokazujemy cierpienie ludzi, którym odebrano wybór. Odmawianie im dziś polskości jest głęboko niesprawiedliwe i przypomina retorykę propagandy PRL-u, która przez dekady stygmatyzowała ofiary, a nie sprawców" - zaznaczyli pracownicy muzeum.

W oświadczeniu czytamy też, że "przymusowa germanizacja, wpisy na Volkslistę, wcielenia do armii niemieckiej - to działania okupanta. Wielu Pomorzan dezerterowało do Polskich Sił Zbrojnych, było skazywanych na śmierć, trafiało do obozów lub na front wschodni w charakterze represji. Przykładem jest Stanisław Szuca, którego wysłano na front za propolską postawę jego rodziny w Wolnym Mieście Gdańsku".

A skąd wziął się budzący kontrowersje tytuł ekspozycji? Jak podkreślał w komunikacie z okazji otwarcia wystawy rzecznik Muzeum Gdańska Andrzej Gierszewski, "tytułowi 'nasi chłopcy' to nie metafora – to świadome nawiązanie do terminu, jakim określano w trakcie wojny, będących w podobnej sytuacji Luksemburczyków ('Ons Jongen')".

- Wierzymy, że muzeum jako instytucja zaufania publicznego ma obowiązek podejmować także trudne tematy. Nie po to, by usprawiedliwiać lub oskarżać, lecz by tłumaczyć i pogłębiać zrozumienie. Tylko tak można budować wspólnotę opartą na empatii, a nie na uproszczeniach - wyjaśniał cytowany w komunikacie placówki prof. Waldemar Ossowski, dyrektor Muzeum Gdańska.

Wystawę będzie można obejrzeć do 10 maja 2026 roku.

Polacy w Werhmachcie

Jak czytamy na stronie Instytutu Pamięci Narodowej, łączna liczba Polaków dobrowolnie wstępujących i przymusowo wcielonych do wojska III Rzeszy szacowana jest na 450 tysięcy.

Część przedwojennych ziem polskich - w tym przede wszystkim Śląska, Wielkopolski i Pomorza, włączono do Niemiec jako ziemie wcielone do Rzeszy w październiku 1939 roku. Niemieccy zarządcy przyłączonych do Rzeszy terenów mieli za zadanie zniemczanie Polaków, którym nadawano obywatelstwo III Rzeszy. W efekcie mieszkańcy tych terenów otrzymywali obowiązek służby wojskowej.

"Pod koniec 1943 roku prawie 85% mieszkańców powiatów należących do byłego tzw. Górnego Śląska pruskiego i około 50% byłego Górnego Śląska austriackiego należało do trzech pierwszych grup volkslisty, które obligowały ich posiadaczy do służby w Wehrmachcie" - czytamy na stronie IPN.

TVN24 HD
Dowiedz się więcej:

TVN24 HD

Czytaj także: