Kateryna wyjechała z Kijowa od razu, gdy usłyszała o agresji Rosji na Ukrainę. Miała znajomych w Donbasie, opowiedzieli jej, co może się zdarzyć. Początkowo planowały z dziewięcioletnią córką Sofiją podróż tylko do Lwowa, dojechały do Szczecina. Nie zna polskiego, jej polscy gospodarze nie znają ukraińskiego, ale na problemy z komunikacją nikt się nie uskarża. - Przegadałyśmy całą noc - opowiada Natalia, u której zamieszkały uchodźczynie.
Od 24 lutego - kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę - do Polski przyjechało Ukrainy ponad 922 tysiące osób. Taką informację podała w niedzielę rano polska Straż Graniczna. W sobotę funkcjonariusze SG odprawili 129 tysiące "podróżnych z Ukrainy" - przekazano. W niedzielę do godziny 7 było ich 39,8 tys.
Kateryna "nie myślała o wyjeździe do Polski"
Wśród uciekających przed wojną znalazły się Kateryna z Kijowa i jej dziewięcioletnia córka Sofija. Teraz mieszkają w dwupokojowym mieszkaniu w pobliżu szczecińskich Wałów Chrobrego, gdzie miejsce dla szukających pomocy wygospodarowali Natalia i Robert.
Kateryna opowiada, że wyjechała z Kijowa, kiedy tylko usłyszała o agresji Rosji na Ukrainę. Jak mówi, na jej decyzję wpłynęły opowieści przyjaciółki, która mieszkała w Donbasie w 2014 roku, kiedy tereny te opanowywali wspierani przez Rosję separatyści. - Wiedziałam już, co nas czeka – tłumaczy.
Okolica, w której mieszkała w Kijowie, to przede wszystkim wieżowce, najniższe mają dziewięć pięter. Nie ma za bardzo gdzie szukać schronienia, na przykład w przypadku bombardowań. - Tylko w szkole – dopowiada Sofija. Nie mogły liczyć na kryjówkę w metrze, jak mieszkańcy centrum stolicy, bo kolejka tam nie dojeżdża, a najbliższe przystanki to te naziemne.
- Nie myślałam wcześniej o wyjeździe do Polski, chciałam się dostać do Lwowa, ale kiedy tam dojechałyśmy i zaczęły wyć syreny, uznałam, że trzeba jechać dalej. W Polsce, w Szczecinie mam znajomych – mówiła.
Miały ze sobą tylko torbę i plecak
Do Lwowa matka z córką dojechały, wykorzystując serwis wspólnych przejazdów, a stamtąd autobusem dostały się do Rawy Ruskiej. Do granicy dotarły taksówką, bo w kolejnym autobusie zabrakło miejsc. Miały ze sobą tylko torbę i plecak. Nie dojechały do samej granicy, musiały do niej jeszcze dostać się pieszo. Przed granicą stała już kilkukilometrowa kolejka do przejścia.
- Ale wtedy jeszcze nie można było pieszo przekroczyć granicy. Strażnicy graniczni otworzyli więc drzwi jednego z jadących w tamtą stronę samochodów i kazali nam do niego wsiąść. Nie pytali kierowcy o zgodę – mówi. Po przekroczeniu granicy zatrzymały się u polskiej rodziny, która pomogła im w dostaniu się do Lublina, tam wsiadły w pociąg do Szczecina.
"Już jesteśmy koleżankami"
Kateryna opowiada po ukraińsku, Natalia i Robert wtrącają czasami kilka słów. - Nie znam ukraińskiego, Kateryna nie zna polskiego, ale – jak widać – bardzo dobrze sobie radzimy, nie wiem, jak to się stało – przyznaje Polka.
Wraz z Robertem nie znali wcześniej Kateryny i Sofii, ale nie wahali się z ich przyjęciem, gdy okazało się, że miejsca w mieszkaniu znajomych Ukrainki jest za mało. - Zobaczyłam taką prośbę na Facebooku znajomego i natychmiast do niego napisałam. Dopiero później powiedziałam Robertowi. Ale wiedziałam, że się zgodzi – mówi Natalia.
Podkreśla, że Kateryna w ciągu niecałego tygodnia zorganizowała sobie pozwolenie na pobyt tymczasowy, książeczkę "sanepidowską" i wkrótce zacznie pracę w restauracji z fast foodem.
- My już jesteśmy koleżankami – podkreśla Natalia. - Przegadałyśmy któregoś razu całą noc, po polsku i po ukraińsku. Kiedy są ważne rzeczy do przekazania, włączamy Google Translate i tak sobie radzimy – wyjaśnia. - Nie mamy specjalnych problemów komunikacyjnych – potwierdza Kateryna.
W Polsce jest dobrze, ale...
- Jest nam tu bardzo dobrze. Ale bardzo przeżywam to, co dzieje się teraz w Ukrainie. Mamy cały czas kontakt ze znajomymi, od rana sprawdzam, co z nimi, potem kilka razy dziennie. Internet na szczęście działa tam prawie w całym kraju – mówi Kateryna.
Pytana o plany, odpowiada, że na razie myśli tylko o najbliższych dniach. - Przyjechałam tu z myślą, że wrócę do domu. Ale dopiero, gdy będzie bezpiecznie – wyjaśnia.
Atak Rosji na Ukrainę - oglądaj program specjalny w TVN24:
Źródło: PAP, TVN24