Po wielu latach walki o swoje mieszkanie i strachu przed eksmisją, wreszcie pan Stefan Pachulczak i jego niepełnosprawny syn mogą odetchnąć z ulgą. Postanowienie sądu daje im możliwość otrzymania aktu notarialnego i spokojną przyszłość.
Stefan Pachulczak zainwestował oszczędności życia w kupno mieszkania w Świnoujściu, ale deweloper upadł i nie przekazał mu aktu notarialnego. To miało być zabezpieczenie przyszłości jego niepełnosprawnego syna, którym opiekuje się sam. Przez ostatnie cztery lata musiał jednak o nie walczyć, wisiał nad nim wyrok sądu o eksmisję.
Bezduszny system
To był walka Dawida z Goliatem – pan Stefan apelował chyba do wszystkich instancji. Eksmisję udało się wstrzymać dzięki interwencji Ministerstwa Sprawiedliwości. Wyrok jednak wciąż nad nim wisiał i nie mógł być pewny, że nie zostanie wyrzucony ze swojego mieszkania.
- Syndyk chciała sprzedać nasze mieszkanie za połowę ceny. Naliczono mi też 40 tysięcy złotych zaległego czynszu za rzekomo nielegalnie zajmowane mieszkanie. Tym sposobem syndyk chciała przymusić mnie do poddania się eksmisji z tego lokalu – opowiada nam Pachulczak. Tłumaczy, że bał się, iż jak wiele innych osób, którzy też kupili mieszkanie od tego dewelopera, nie zobaczy nawet złotówki, choć syndyk obiecywała, że ich nie skrzywdzi.
Światełko w tunelu
Światełko nadziei pojawiło się w lipcu ubiegłego roku, gdy rada wierzycieli upadłego dewelopera zdecydowała o przeniesienie aktu własności mieszkania na pana Stefana.
Przeciwny tej decyzji był tylko bank, ale to wystarczyło, by sędzia komisarz uchyliła tę decyzję. – Zdaniem sędzi decyzja naruszała prawa innych wierzycieli. Rada wierzycieli nie była jednogłośna, więc możemy przypuszczać, że więcej wierzycieli byłoby przeciwnych – tłumaczył nam wtedy Michał Tomala, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Szczecinie.
W poniedziałek sąd upadłościowy rozpatrywał złożone w tej sprawie zażalenie i uchylił decyzję sędziego komisarza.
– To oznacza, że nie ma przeciwwskazań, by syndyk po otrzymaniu postanowienia sądu, przystąpił do aktu notarialnego przenoszącego własność na rzecz pana Pachulczaka – cieszy się Michał Jaworski, pełnomocnik pana Stefana. Będzie on musiał jeszcze zapłacić brakujące około 10 procent wartości nieruchomości oraz rozliczyć media, które zużył.
Jak informuje nas mec. Jaworski, syndyk wyraziła już gotowość przeniesienia aktu własności na pana Stefana po uzyskaniu postanowienia sądu.
"Emocje są ogromne"
To jednak nie koniec walki dla Pachulczaka. Wciąż ma zasądzone 14 tysięcy złotych kosztów sądowych po przegranej sprawie z powództwa przeciwegzekucyjnego, które zostało oddalone. Sporna pozostaje także kwestia zapłaty za bezumowne korzystanie z mieszkania, której żąda od niego syndyk. Jednak jego pełnomocnik zapowiada odwołania w obu tych sprawach.
- Ja do tego lokalu się nie włamywałem. Zapłaciłem za niego i został on mi zgodnie z prawem przekazany – mówi Pachulczak.
Pan Stefan nie może doczekać się, gdy weźmie w ręce akt notarialny i nie kryje emocji z tym związanych. – Są ogromne – przyznaje. – Dotychczas czułem bezduszność sądów, urzędników. Byłem w dołku – dodaje. Teraz wszystko jest na dobrej drodze.
- Należą się Państwu, dziennikarzom, ogromne podziękowania za nagłośnienie tej sprawy, za kontrolę społeczną. Dzięki Państwu pomocy takie sprawy mogą zostać nagłośnione i pozytywnie rozwiązane – uważa mecenas Jaworski.
O sprawie od początku informowały Fakty TVN:
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: eŁKa/gp / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: tvn24