Niespełna 26-letni szpadzista Bartosz Piasecki, pochodzący z pomorskiego Tczewa, zdobył w środę medal dla Norwegii. - Po części to też krążek dla Polski - mówił po walce.
Bartosz Piasecki mieszka w Norwegii od 24 lat, ale świetnie mówi po polsku i oprócz tego, że przyjeżdża tu często na wakacje, trenuje z polska kadrą.
- Moim marzeniem było przede wszystkim zakwalifikowanie się do olimpijskiej reprezentacji. Przecież w igrzyskach startuje najlepszych 30 zawodników, a ja w rankingu światowym zajmowałem 47. miejsce. W pierwszej potyczce pokonałem byłego wicemistrza świata Francuza Gauthiera Grumiera i... się zaczęło – wspomina Piasecki.
- Przyjechałem do Londynu wygrać przynajmniej jedną, pierwszą walkę, a jestem już w finale. Zupełnie się tego nie spodziewałem - mówił już po półfinałowym zwycięstwie 15:13 nad Koreańczykiem Jung Jinsunem.
W efekcie wygrał srebro. Uległ (10:15) tylko Wenezuelczykowi Rubenowi Limardo.
- Po części to też krążek dla Polski, to tam się urodziłem i przygotowywałem do igrzysk. Trwa mój piękny sen, zupełnie się tego nie spodziewałem - przyznał Piasecki.
Na co dzień uczy matematyki
- Nie mam stypendium, nie mam sponsora, utrzymuję się z pensji nauczyciela - mówi Polak. Uczy licealistów matematyki. Kończy studia informatyczne.
Piasecki wyjechał do Norwegii mając niespełna dwa lata. Jego ojciec, Mariusz Piasecki, reprezentował kiedyś Polskę w tej samej dyscyplinie. Najpierw pracował jako trener, klubowy i kadry narodowej, a obecnie pełni funkcję sekretarza generalnego norweskiej federacji.
Polskie akcenty w Londynie
Reprezentujący Norwegię Bartosz Piasecki oraz Wenezuelczyk Ruben Limardo, który jest zawodnikiem Piasta Gliwice, to dwa polskie akcenty w finale olimpijskiego turnieju szpadzistów w Londynie.
Limardo, który w piątek skończy 27 lat, od kilku lat mieszka w Łodzi, trenuje w Gliwicach i reprezentuje tamtejszy klub na arenie krajowej i międzynarodowej. W rankingu światowym jest 13.
Autor: ws/mz / Źródło: PAP