Chociaż na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat na scenie Opery Leśnej rozbrzmiewała zwykle muzyka rozrywkowa, miejsce to - zgodnie ze swoją nazwą - ma tradycje klasyczne. - Po 80 latach próbujemy zagrzebać demony przeszłości. Polityka i wojny nie pozwalały wcześniej na to, żeby przywrócić opery na scenę Opery Leśnej - tłumaczy Tomasz Konieczny, pomysłodawca Baltic Opera Festiwalu, który w piątek rozpoczął się w Trójmieście.
Na dwóch trójmiejskich scenach: w Operze Bałtyckiej w Gdańsku i Operze Leśnej w Sopocie zostaną zaprezentowane cztery dzieła sceniczne.
Festiwal powstał z inicjatywy polskiego bas-barytona Tomasza Koniecznego. Marzenie o wykorzystaniu do tego celu Opery Leśnej narodziło się w 2009 roku, gdy artysta po raz pierwszy wystąpił na jej scenie w "Złocie Renu" Ryszarda Wagnera. Inicjując festiwal, nawiązał do przedwojennej tradycji wystawiania dzieł operowych w Sopocie.
- Opera Leśna była tak na prawdę wymyślona i przystosowana pod festiwal wagnerowski. W latach 30. to miejsce zostało założone, żeby Wagnera w nim pokazywać i bardzo się cieszymy, że po tak długim czasie wracamy - tłumaczy Barbara Wiśniewska, reżyser "Latającego Holendra", spektaklu, który w amfiteatrze zostanie wystawiony w sobotę i poniedziałek.
Jak podkreśla, Konieczny, miejsce, w którym powstała Opera Leśna, zostało wyszukane przez kapelmistrza Teatru Miejskiego w Gdańsku Paula Walthera Schäffera. Wydało mu się idealne do realizacji jego planów, czyli utworzenia sceny na wolnym powietrzu.
Budują "kulturowe mosty"
- Wagnera grano tam od 1922 roku. Utworzono festiwal wagnerowski, który w latach 30. stał się konkurencją dla Bayreuther Festspiele, czyli festiwalu wagnerowskiego w Bayreuth. Został stworzony był przez wizjonerów, którzy postawili sobie za zadanie promowanie sztuki wysokiej w naturalnych warunkach. Od początku festiwal cieszył się niezwykłym powodzeniem, między innymi dzięki wspaniałej akustyce Opery Leśnej, wówczas Die Waldope. Dyrygowali w niej najwięksi światowi dyrygenci, a występowały gwiazdy, głównie z Berlina - tłumaczy.
Jak podkreśla Konieczny, problem pojawił się w momencie, gdy propaganda niemiecka zaczęła używać festiwalu do własnych celów.
- Po 80 latach próbujemy zagrzebać demony przeszłości. Polityka i wojny nie pozwalały wcześniej na to, żeby przywrócić opery na scenę Opery Leśnej. Nasz festiwal został objęty patronatem prezydentów Polski oraz Niemiec, to pokazuje, że staramy się, w tym szczególnym miejscu, budować kulturowe mosty - dodaje Konieczny.
Źródło: TVN24, PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24