Siadali na środku jezdni i nie pozwalali się z niej ściągnąć - tak grupa osób protestowała w sobotę przeciwko Marszowi Równości w Gdańsku. Do tej pory zarzuty usłyszało pięć osób. Kolejne dwie mają się wkrótce zgłosić na komendę.
Policja rozlicza za incydent koło dworca PKP podczas sobotniego Marszu Równości środowisk LGBT w Gdańsku. Chodzi o osoby, które siadały na środku ulicy i uniemożliwiały dalsze przejście manifestacji.
- Cztery osoby usłyszały zarzuty za wykroczenie. Mowa tutaj o zakłócaniu porządku, za co grozi kara grzywny lub aresztu. Dokumentację w tej sprawie wkrótce prześlemy do sądu - wylicza podkom. Aleksandra Siewert z gdańskiej policji.
Zarzuty usłyszał też 37-letni mężczyzna, który znieważył i naruszył nietykalność cielesną policjanta.
- To jest już przestępstwo, za które grożą nawet 3 lata więzienia - mówi Siewert.
Ściągali ich z ulicy
Do komendy mają się zgłosić jeszcze dwie osoby. Niewykluczone, że i one będą odpowiadać za zakłócanie spokoju. Wśród nich jest Anna Kołakowska, radna Prawa i Sprawiedliwości, która blokowała przejście marszu razem ze swoim mężem i nastoletnią córką.
18-latka jest jedną z czterech osób, które odpowiedzą za zakłócanie spokoju. To nie jej pierwszy publiczny protest. O córce Kołakowskiej było już głośno przy okazji ubiegłorocznego czytanie kontrowersyjnej sztuki "Golgota Picnic". Dziewczyna pojawiła się wówczas w siedzibie Krytyki Politycznej w Gdańsku i rozpyliła śmierdzącą substancję. CZYTAJ WIĘCEJ
Portal tvn24.pl poprosił radną o komentarz w sprawie sobotniego marszu, ale ta odmówiła. - Już wielokrotnie państwu mówiłam, że z TVN nie rozmawiam. Dziękuję i do widzenia - powiedziała Anna Kołakowska.
"Było spokojnie"
Mimo wszystko policja ocenia pozytywnie przebieg obu marszów. Ostatecznie obyło się bez konfrontacji i burd.
- Było bardzo spokojnie. Wydarzenie spod dworca PKP nazwałabym raczej incydentem, choć niestety przyczyniło się do znacznych korków w mieście. Dobrze, że policjanci nie pozwolili na eskalację takich zachowań - dodaje Siewert.
"Zakaz pedałowania"
Głównym organizatorem Marszu Równości było Stowarzyszenie na rzecz osób LGBT (lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych) Tolerado. Impreza rozpoczęła się o godz. 15 na Targu Węglowym. Do zebranych przemówili m.in. Wanda Nowicka oraz prezydent Słupska Robert Biedroń. Mówił, że "25 lat temu odzyskaliśmy wolność, ale nie odzyskaliśmy solidarności; chcemy żyć w kraju, w którym nikt nam nie mówi, jak mamy się ubierać, ani co mamy robić".
Z kolei w kontrmarszu zorganizowanym przez m.in. Obóz Narodowo-Radykalny i Ruch Narodowy uczestniczyło ok. stu osób. Mieli transparenty: "Polska dała wam już prawa. Twa odmienność twoja sprawa" oraz skandowali: "zakaz pedałowania", "pedofile, pederaści, to są unii entuzjaści", "Tu jest Polska, nie Bruksela, tu się zboczeń nie popiera".
Było to pierwsze tak duże zgromadzenie publiczne przedstawicieli środowisk osób nieheteroseksualnych w aglomeracji. W Warszawie, Poznaniu, Łodzi, Krakowie i Wrocławiu podobne marsze organizowane są od wielu lat, np. w Poznaniu w ubiegłym roku marsz przeszedł po raz jedenasty. W Warszawie pierwszy marsz odbył się w późnych latach 90.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze