Mariusz Sz. urządził swojej żonie piekło na ziemi. Zamknął ją w ciemnej piwnicy. Bita, gwałcona, wiązana i głodzona wytrzymała dwa lata. Dla prokuratury w Pucku relacje maltretowanej kobiety i jej dzieci to było za mało. Trzy razy umorzyli postępowanie w sprawie jej kata. Teraz Prokuratura Krajowa sprawdza, czy są winni przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków.
Przez pięć lat znosiła okrucieństwa, których nie szczędził jej mąż. Mariusz Sz. traktował żonę jak worek treningowy. W okrucieństwie doszedł niemal do perfekcji. Horror rozgrywał się w jednej ze wsi w powiecie puckim.
Kiedy bicie nawet ciężarnej kobiety to dla niego było "za mało", zakazał jej jeść. Aż w końcu po jednej z awantur zamknął w ciemnej piwnicy. Wiązana, głodzona, wielokrotnie gwałcona spędziła tam niemal dwa lata. Mogła wyjść tylko na "szczególne okazje", kiedy trzeba było udawać normalną rodzinę.
Prokuratura zawiodła?
Kobiecie udało się uciec, szukała pomocy w prokuraturze w Pucku. Bezskutecznie. "Nie wystarczyły" obszerne relacje maltretowanej kobiety i jej dzieci. W latach 2011-2013 Prokuratura Rejonowa w Pucku trzykrotnie podejmowała decyzje o umorzeniu tego śledztwa i odrzucała zażalenia pokrzywdzonej.
- Z analizy akt sprawy wynika, że decyzje zapadały przedwcześnie i były nieuzasadnione - podaje w komunikacie Prokuratura Krajowa.
Po tym, jak tę wielką tragedię opisała Katarzyna Włodkowska "Dużym Formacie" "Gazety Wyborczej", wydział spraw wewnętrznych Prokuratury Krajowej, na polecenie ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro, wszczął postępowanie w sprawie zaniedbań, jakich mogli się dopuścić prokuratorzy z Pucka.
- Wydział bada, czy prowadzący kolejno śledztwo - asesor Małgorzata K. i zastępca prokuratora rejonowego w Pucku Bartłomiej K. - są winni przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków. Chodzi o przestępstwo z art. 231 par. 1 Kodeksu karnego, które jest zagrożone karą do trzech lat pozbawienia wolności - napisano w komunikacie.
Przypomnijmy, że prokurator Bartłomiej K. zajmował się również głośną sprawą rodziny zastępczej z Pucka, w której przez bicie i znęcanie zmarła dwójka dzieci. W tym przypadku już toczy się postępowanie dotyczące niedopełnienia obowiązków. Zaniechaniami Bartłomieja K. w tej samej sprawie zajmie się dodatkowo Sąd Dyscyplinarny dla Prokuratorów przy Prokuratorze Generalnym.
"Nie ma miejsca na znieczulicę"
- Prokurator ma chronić ofiary, a nie ich oprawców. Jeśli tego nie rozumie, nie jest godzien sprawować swojego urzędu. Musi kierować się wrażliwością wobec ofiar przestępstw, zwłaszcza gdy są nimi bezbronne kobiety czy dzieci - powiedział PAP minister sprawiedliwości, prokurator generalny Zbigniew Ziobro. Dodał, że w prokuraturze nie ma miejsca "na znieczulicę wobec krzywdy i nieszczęścia". - Nie ma miejsca na lekceważenie obowiązków ani urzędniczą rutynę. Prokuratorzy z Pucka o tym zapomnieli. Ten przypadek zdarzył się w czasie, gdy minister sprawiedliwości nie miał zwierzchnictwa nad prokuraturą. Ale zapewniam, że każdy objaw lekceważenia elementarnych obowiązków przez prokuratorów będzie zawsze spotykał się z moją zdecydowaną reakcją. Bez względu na to, czy do naruszenia obowiązków doszło przed reformą, która dała ministrowi sprawiedliwości zwierzchnictwo nad prokuraturą, czy po niej - dodał.
Czekała na to pięć lat
Dopiero w lutym 2016 roku, więc po ponad pięciu latach od złożenia zawiadomienia przez pokrzywdzoną żonę, Prokuratura Rejonowa w Pucku wszczęła kolejne śledztwo w sprawie Mariusza Sz.
Stało się tak na wniosek sądowego kuratora, który otrzymał pisemne relacje dorastających dziewczynek na temat zachowania ich ojca.
W listopadzie 2016 roku do Sądu Okręgowego w Gdańsku trafił akt oskarżenia przeciwko mężczyźnie. Mariusz Sz. odpowie za fizyczne i psychiczne znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad żoną i dwiema małoletnimi córkami w okresie od 2006 roku do grudnia 2010 roku.
Ponadto na liście zarzutów znalazło się też pozbawienie żony wolności, wiązanie jej, bicie i głodzenie. Prokuratura oskarżyła również Sz. o wielokrotne gwałty na żonie i umożliwianie takich gwałtów innym osobom. Oskarżony nie miał też litości dla swoich dzieci. Miał molestować czteroletnią córkę. Po rozstaniu z żoną upatrzył sobie następną ofiarę. Fizycznie znęcał się nad kolejną partnerką oraz jej synem. Tego również prokuratura mu nie odpuści.
Na wniosek prokuratora oskarżony przebywa w areszcie. Grozi mu 25 lat więzienia. Wyrok ma zapaść w najbliższą środę, 21 czerwca.
Przemoc w rodzinie. Gdzie szukać pomocy? (materał archiwalny "Polski i Świat" z 21 kwietnia 2017 roku):
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa/gp/jb / Źródło: PAP/TVN24/Duży Format
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock