Śledczy sprawdzają, czy nauczycielka z oddziału przedszkolnego jednej ze szkół na Pomorzu niewłaściwie traktowała dzieci. Na policję zgłosiła się matka jednego z podopiecznych placówki. Kobieta twierdzi, że nauczycielka zakleiła usta jej dziecku. Policja, prokuratura i kuratorium sprawdzają czy to prawda. Mieszkańcy miejscowości są podzieleni.
Matka dziecka z oddziału przedszkolnego w Szpęgawsku koło Starogardu Gdańskiego twierdzi, że nauczycielka zachowywała się niewłaściwie wobec jej dziecka. O swoich obawach opowiedziała śledczym.
Jak podaje Prokuratura Okręgowa w Gdańsku, kobieta twierdzi, że nauczycielka miała zakleić dziecku buzię taśmą, kiedy miało pójść do toalety.
- Wymieniła też inne zachowania, które jej zdaniem były nieodpowiednie, np. nastawienie dzieci przeciwko rodzicom, używanie wulgarnego słownictwa czy gorsze traktowanie tych podopiecznych, których rodzice nie wpłacali składek na potrzeby grupy przedszkolnej - informuje Grażyna Wawryniuk z gdańskiej Prokuratury Okręgowej.
Kobieta usłyszała o tym od swojego dziecka. Jak dowiedziała się TVN24, nauczycielka ze Szpęgawska do 1 kwietnia przebywa za zwolnieniu lekarskim.
Śledczy sprawdzają, czy to prawda
Matka wskazała też śledczym konkretne dzieci, wobec których nauczycielka miała również niewłaściwie się zachowywać. Ich rodzice zostali już przesłuchani. Z nieoficjalnych informacji wynika, że ma to dotyczyć trójki dzieci.
- Policja wszczęła postępowanie w sprawie z art. 207, czyli znęcania się. Nikt nie jest podejrzany. Musimy sprawdzić, czy takie zdarzenia w ogóle miały miejsce, a jeśli tak, to czy można je uznać za przestępstwo - mówi Wawryniuk.
W tym przypadku wszystko opiera się na zeznaniach, nie ma nagrań audio czy wideo.
"Próbowaliśmy mediacji, nie udało się"
O sytuacji w Szpęgawsku jako pierwszy napisał Kociewiak.pl. Według lokalnego portalu dyrektor szkoły zapowiedział interwencję w tej sprawie.
- Najpierw zareagowałem samodzielnie. Potem powołałem zespół kryzysowy nauczycieli, żeby wyjaśnić tą sprawę. Cały czas prowadzimy mediację. Jest mi naprawdę przykro, że tak się stało. Zależy nam, żeby się oczyścić - powiedział w poniedziałek dziennikarzom Jacek Zakrzewski, dyrektor szkoły.
Zakrzewski podkreślił, że dla niego najważniejsze jest dobro dzieci, bo to o nie przede wszystkim tu chodzi.
W próby rozwiązania konfliktu zaangażował się też Urząd Gminy w Starogardzie Gdańskim. - Próbowaliśmy mediacji między nauczycielami a rodzicami, ale nie udało się. Czekamy na wyniki kontroli policji oraz kuratorium, które już poinformowaliśmy o tej sytuacji - mówi TVN24 Włodzimierz Bieliński, naczelnik wydziału oświaty w magistracie.
"Dostaliśmy list od rodziców"
Historią ze Szpęgawska zainteresowało się tczewskie kuratorium. W poniedziałek otrzymało ono list od rodziców, którzy poprosili o interwencję.
- W szkole jest kontrola doraźna. Prowadzimy czynności wyjaśniające, które dotyczą sprawowanego nadzoru dyrektora szkoły oraz opisanych zdarzeń - informuje Stanisław Sumowski, dyrektor tczewskiej delegatury Kuratorium Oświaty w Gdańsku.
Jeśli okaże się, że nauczycielka "dopuściła się naruszenia godności dziecka", a dyrektor szkoły nie dopełnił swoich obowiązków, to sprawa zapewne trafi do Komisji Dyscyplinarnej.
"Dzieci aż biegną do przedszkola"
W oddziale przedszkolnym w Szpęgawsku uczy się 58 dzieci, które podzielono na dwie grupy. Podopiecznych placówki pilnują dwie nauczycielki. Do przedszkola pojechał Adam Kasprzyk, reporter TVN24, który zauważa, że na razie mieszkańcy wsi są podzieleni. Nie brakuje tych, którzy bronią nauczycielki.
- Gdyby naszym dzieciom zaklejano buzie czy bito je po nóżkach one, by tak chętnie nie chodziły do przedszkola. A one są uśmiechnięte i aż tam biegną. Kochają swoją panią, a on się z nimi bawi i ma naprawdę dużo energii - opowiada pani Karolina jedna z matek.
W obronie nauczycielki stanęła też pani Petra, która chce, by kobieta dalej uczyła jej dziecko.
- Takie rzeczy może mówić osoba, która jest zazdrosna. To jest oczernianie kogoś kto wkłada całe swoje serce w to, co robi. Może to czas, żebyśmy my rodzice bardziej włączyli się w obronę nauczycielki - dodała Petra.
"Ona bardzo to przeżywa"
Dziennikarzom TVN24 udało się też porozmawiać z mężem wychowawczyni, na którą poskarżyła się jedna z matek. Mężczyzna stoi murem za swoją żoną i twierdzi, że to przyczyną oskarżeń jest wewnętrzny konflikt między nauczycielkami w tej placówce.
- Teraz żona jest na zwolnieniu. Oczywiście nie czuje się najlepiej. Bardzo to wszystko przeżywa i po prostu czeka aż sąd to rozstrzygnie - mówi pan Bartłomiej.
Mąż nauczycielki ma nadzieję, że osoby, które formułują takie zarzuty pod adresem jego żony zostaną ukarane.
Jeśli chcielibyście nas zainteresować tematem związanym z Waszym regionem, pokazać go w niekonwencjonalny sposób - czekamy na Wasze sygnały/materiały. Piszcie na Kontakt24@tvn.pl.
Autor: aa / Źródło: TVN 24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: TVN 24