Jedyną szansą na przeżycie 40-latka był pilny przeszczep serca. Organ trzeba było jednak przewieźć z województwa pomorskiego do Wrocławia, gdzie przebywał pacjent. Pomogli policjanci. Śmigłowcem Black Hawk przetransportowali serce. Silny wiatr nie ułatwiał zadania, jednak pierwszeństwo, które mieli w powietrzu i dodatkowy zbiornik paliwa sprawił, że byli na miejscu już w ciągu dwóch godzin.
Wszystko działo się w środę. Policjanci dostali telefon od koordynatora ds. transplantacji serca Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. - Mamy 40-letniego pacjenta z ciężką niewydolnością serca oraz po zatorowości płucnej. Jest bardzo poważnie zagrożony udarem. Jedyną jego szansą na dalsze życie jest pilny przeszczep serca. Czy możecie pomóc w transporcie organu? – zapytał funkcjonariuszy.
Jak mówią policjanci, była jedyna możliwa odpowiedź: pomożemy.
Organ trzeba było przewieźć z województwa pomorskiego do szpitala we Wrocławiu. Do akcji postanowiono wykorzystać śmigłowiec S-70i Black Hawk. Zadania podjęli się policyjni lotnicy z Zarządu Lotnictwa Policji Głównego Sztabu Policji KGP.
Liczyła się każda minuta
Komenda Główna Policji opisała dokładny przebieg zdarzenia.
Śmigłowiec Black Hawk o godzinie 17.34 wystartował z warszawskiej bazy lotnictwa policyjnego na Bemowie, kierując się w stronę lotniska Gdynia-Kosakowo. Plan zakładał przelot, tankowanie i oczekiwanie na sygnał jednego ze szpitali w województwie pomorskim o gotowości do transportu serca do przeszczepu. Jak przekazała mł. insp. Anna Kędzierzawska z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji, zadanie wykonywało dwóch pilotów: insp. pil. Robert Sitek i kom. pil. Adrian Stefanowski, crew chief (szef pokładu) sierż. szt. Dariusz Mądral i mechanik obsługi post. Wiktor Kruk.
Przed godziną 20, po zatankowaniu paliwa, policyjni lotnicy wystartowali z lądowiska przy szpitalu w województwie pomorskim, skąd zabrali trzyosobowy zespół: kardiochirurga, pielęgniarkę-instrumentariuszkę i pielęgniarza-instrumentariusza oraz serce dla pacjenta oczekującego we Wrocławiu na przeszczep.
- Transportu drogą lądową nie braliśmy w ogóle pod uwagę. Ponad 500-kilometrowy odcinek zająłby ponad 5 godzin, a jak zawsze w przypadku przeszczepu serca liczy się dosłownie każda minuta. Na pobranie organu, transport i przeszczep są zaledwie 4 godziny - tłumaczył cytowany w komunikacie policji koordynator ds. transplantacji serca wrocławskiego szpitala Mateusz Rakowski.
Mimo trudnych warunków, dotarli na miejsce w dwie godziny
O godzinie 21.55 policyjny śmigłowiec wylądował na lądowisku przy wrocławskim szpitalu. Pięć minut później serce do przeszczepu było już na bloku operacyjnym. - Lot trwał niecałe 2 godziny. I tak jak poprzednio, w przypadku transportu serca, wykonywany był na hasło GARDA, co oznacza pierwszeństwo w powietrzu. Zadanie wykonywaliśmy korzystając ze śmigłowca S-70i Black Hawk, zaopatrzonego w dodatkowy zbiornik paliwa, co pozwoliło nam niezależnie od pogody na trasie na kilkusetkilometrowy przelot bez dodatkowego tankowania – podkreślił kom. pil. Adrian Stefanowski. Insp. pil. Robert Sitek zaznaczył z kolei, że warunki atmosferyczne podczas lotu do Wrocławia wymagały bardzo dużej koncentracji.
- Mieliśmy do przelotu 400 kilometrów w linii prostej, a niesprzyjający wiatr czołowy dochodzący do 92 kilometrów na godzinę nie ułatwiał nam zadania. Musieliśmy tak wszystko skalkulować, by bezpiecznie wykonać transport serca możliwie w jak najkrótszym czasie i zadanie to wykonaliśmy na czas - tłumaczył. Jak podaje policja, to już szósty lot, podczas którego policyjni lotnicy transportowali serce do przeszczepu dla pacjentów wrocławskiego szpitala.
- Jak zapewniają lekarze, "nasi poprzedni pacjenci" wracają do zdrowia. Mamy więc nadzieję, że i 40-latek, dla którego w środę transportowaliśmy serce do przeszczepu, będzie dalej cieszył się życiem - przekazała mł. insp. Anna Kędzierzawska.
Źródło: KGP, PAP, TVM24
Źródło zdjęcia głównego: policja.pl