Bartosz Fiałek, lekarz reumatolog dostał wiadomość email od "mordercy z Płońska". Ten napisał, że wie, gdzie lekarz pracuje, wprost stwierdził też, że go zamorduje. Fiałek zgłosił to wtedy policji i prokuraturze. Po kilku miesiącach postępowanie jednak umorzono. Nie ustalono sprawcy.
- Lekarz Bartosz Fiałek otrzymywał pogróżki, gdy pracował w Płońsku na Mazowszu.
- Wiadomość przyszła z adresu "morderca.z.plonska", a brzmiała "Bartoszu Fiałek, zamorduję cię sku****lu". Sprawca napisał też, że wie, gdzie lekarz pracuje i że "obserwuje jego drogę do pracy".
- Fiałek głosił sprawę prokuraturze, ale nadawcy wiadomości nie ustalono.
- Obecnie lekarz pracuje w Sopocie. Swoją historię przypomniał po tragicznych wydarzeniach w Krakowie.
Bartosz Fiałek jest lekarzem w Pomorskim Centrum Reumatologii w Sopocie. 30 kwietnia wrócił jednak do sytuacji, która spotkała go w 2022 roku, kiedy pracował jeszcze w Płońsku (Mazowieckie). Wpis w mediach społecznościowych dodał dzień po zabójstwie lekarza z Krakowa. Wspomniał też zamordowanego w styczniu ratownika medycznego w Siedlcach.
Do postu dołączył screena wiadomości, którą dostał w lutym 2022 roku. Jak widać na zdjęciu, wiadomość przyszła z adresu "morderca.z.plonska", a zatytułowana była "Bartoszu Fiałek, zamorduję cię sku****lu". Sprawca wyraźnie groził lekarzowi. Napisał, że wie, gdzie pracuje i że "obserwuje jego drogę do pracy".
Lekarz zgłosił to wtedy policji i prokuraturze. Po kilku miesiącach, w czerwcu 2022 roku, postępowanie jednak umorzono z uwagi na niewykrycie sprawców przestępstwa.
"Kilka miesięcy temu zamordowano ratownika medycznego. Wczoraj zamordowano lekarza. Kolejne morderstwa są kwestią czasu, ponieważ powszechne przyzwolenie na publiczną agresję wobec personelu medycznego pozostaje zachętą do podejmowania takich działań" - napisał 30 kwietnia lekarz.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Groźby wzbudziły "uzasadnioną obawę", ale sprawcy nie odnaleziono
Bartosz Fiałek w rozmowie z tvn24.pl przyznał, że hejt, który spotyka go w pracy jest niemal codziennością. W 2022 roku zgłosił kilka wiadomości, ta jednak szczególnie nim wstrząsnęła, ponieważ sprawca napisał wprost, że go zabije i że go obserwuje.
- W trakcie trwania pandemii COVID-19 byłem niezwykle aktywny, edukowałem społeczeństwo, też za pośrednictwem mediów, w kontekście wirusa, jak i szczepień ochronnych. Wtedy ten hejt na mnie się bardzo mocno rozprzestrzeniał, dostawałem wiele wiadomości, ale dwie wzbudziły mój niepokój - mówi lekarz.
Chodzi o tę, którą udostępnił teraz na Facebooku.
Jak dodaje, został nawet przesłuchany, ale po czterech miesiącach dostał informację o umorzeniu postępowania. Potwierdziła nam to Prokuratura Rejonowa w Płońsku, która prowadziła dochodzenie.
W sprawie wiadomości z lutego 2022 roku śledczy stwierdzili, że groźby "wzbudziły u pokrzywdzonego uzasadnioną obawę, że zostaną spełnione". Postępowanie umorzono jednak 15 czerwca 2022 roku "wobec niewykrycia sprawcy przestępstwa".
Zapytaliśmy prokuraturę, czy w świetle ostatnich zdarzeń - śmierci lekarza z Krakowa - jest szansa na wznowienie śledztwa w tej sprawie.
"W chwili obecnej brak jest podstaw do podjęcia umorzonego postępowania w sprawie" - czytamy w odpowiedzi.
"Już przestałem zgłaszać te wiadomości"
Jak mówi nam teraz Bartosz Fiałek, chociaż był rozczarowany, to nie spodziewał się innego finału tej sprawy.
- Osoba lub osoby, które napisały tego maila jawnie grożącego mi i mojej rodzinie pozbawieniem życia nie poniosły żadnych konsekwencji, bo sprawa została pozostawiona bez echa - mówi.
Lekarz podkreśla, że gdyby wymiar sprawiedliwości karał osoby grożące medykom, takich sytuacji mogłoby być mniej.
- W momencie, jak ktoś pisze wiadomość z groźbami pozbawienia zdrowia, a nawet życia i nie ponosi żadnych konsekwencji, to, w mojej ocenie, jest to poniekąd zachęta do tego, żeby robić to dalej. Z jednej strony kogoś wystraszę, a z drugiej nie poniosę za to konsekwencji - mówi.
Przyznaje, że chociaż minęły trzy lata, to nadal spotyka go hejt w pracy. Nie jest on jednak tak nasilony, jak w czasach pandemii COVID-19, kiedy namawiał do szczepień i noszenia maseczki.
- Już przestałem zgłaszać te wiadomości z uwagi na to, że w momencie, kiedy było apogeum konfliktu pomiędzy częścią tego antyszczepionkowego społeczeństwa a nami, jako lekarzami, wówczas nic nie osiągnęliśmy. Trudno, żeby teraz ktoś wiadomości zdecydowanie mniejszego kalibru potraktował poważne i te osoby znalazł i ukarał - tłumaczy.
Fiałek przyznaje, że "gdzieś z tyłu głowy nadal pozostaje strach".
- To nie jest tak, że jest to strach paraliżujący, gdybym w ciągu trzech lat miał dzień w dzień się bać, nie rozmawialibyśmy tutaj. To jest smutne, że musiałem zaadaptować się do sytuacji, w której ktoś mi grozi, żeby przejść nad tym do porządku dziennego z uwagi na to, że trzy lata temu zostałem pozbawiony realnej pomocy ze strony służb - podsumowuje lekarz.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ:
Autorka/Autor: MAK/gp
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: TVN24