17 policjantów stanęło przed Sądem Rejonowym w Ostródzie (woj. warmińsko-mazurskie). Byli i obecni funkcjonariusze Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie oskarżeni są między innymi o torturowanie przesłuchiwanych osób. Łącznie usłyszeli 72 zarzuty.
Proces rozpoczął się w czwartek. Ze względu na liczbę oskarżonych rozprawa odbyła się w budynku Centrum Użyteczności Publicznej w Ostródzie. W sądzie rejonowym nie ma sali, która mogłaby pomieścić tyle osób. Akt oskarżenia obejmuje 17 policjantów komendy miejskiej w Olsztynie.
Usłyszeli oni zarzuty dotyczące stosowania tortur oraz przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków. Do wymuszania zeznań od przesłuchiwanych miało dochodzić od marca 2014 roku do kwietnia 2015 roku. Stosowana przez funkcjonariuszy przemoc miała polegać na biciu, kopaniu, uderzaniu pałką, używaniu gazu i rażeniu paralizatorem. Podczas pierwszej rozprawy sąd oddalił wnioski o wyłączenie jawności. Nie zgodził się również na zmianę składu sędziowskiego, o co wnosił jeden z poszkodowanych. Sąd odczytał akt oskarżenia. Większość oskarżonych zadeklarowała, że będzie składać wyjaśnienia.
Policjantom grozi 3 lub 10 lat więzienia, w zależności od zarzutów, jakie usłyszeli. Jak ustalił reporter TVN24, część funkcjonariuszy nadal pracuje w policji - ich szefowie czekają na prawomocny wyrok w tej sprawie.
Proces będzie kontynuowany w grudniu.
Brutalne przesłuchania miały być nazywane "robieniem małego Guantanamo"
Śledztwo w sprawie przemocy w olsztyńskiej komendzie trwało ponad 2,5 roku. Na początku prowadziła je prokuratura z Olsztyna przy udziale biura spraw wewnętrznych policji. Po czterech miesiącach zostało jednak przekazane Prokuraturze Okręgowej w Ostrołęce, żeby uniknąć posądzenia o stronniczość. Postępowanie monitorował Rzecznik Praw Obywatelskich. Po ujawnieniu w kwietniu 2015 roku nieprawidłowości na olsztyńskiej komendzie i zatrzymaniu kilku pierwszych podejrzanych rezygnacje ze stanowisk złożyli ówcześni komendanci wojewódzki i miejski. Jak podawały wówczas media, brutalne przesłuchania miały być nazywane przez funkcjonariuszy "robieniem małego Guantanamo".
Akt oskarżenia w tej sprawie ostrołęcka prokuratura skierowała pod koniec 2017 roku do Sądu Rejonowego w Olsztynie. Jednak olsztyński sąd zwrócił się w czerwcu ub. roku do Sądu Najwyższego o przekazanie tej sprawy innemu sądowi równorzędnemu, ponieważ sędziowie orzekający w wydziałach karnych złożyli wnioski o ich wyłączenie. Powołali się na okoliczności mogące wywoływać uzasadnione wątpliwości co do ich bezstronności. Dlatego SN, kierując się "dobrem wymiaru sprawiedliwości", przekazał sprawę do rozpoznania Sądowi Rejonowemu w Ostródzie. Tamtejszy sąd zwrócił się wtedy do SN o przekazanie sprawy do innego sądu. Twierdził, że warunki lokalowe i techniczne uniemożliwiają mu sprawne przeprowadzenie procesu, ze względu m.in. na wymogi związane z zabezpieczeniem informacji niejawnych. SN nie uwzględnił tego wniosku, więc proces toczy się w Ostródzie.
Źródło: PAP/TVN24