Czteroletni chłopiec szedł sam. Nie miał butów i był w samej piżamce. Dziecko zauważyła pracownica piekarni. - Nie wierzyła własnym oczom. Kobieta bez chwili namysłu zaopiekowała się chłopcem i wezwała pomoc. Komunikatywny czterolatek powiedział, że jest w drodze do przedszkola – informuje policja.
Był poniedziałek, godzina szósta rano. Pracownica jednej z piekarni w Olsztynie zauważyła dziecko, które samo szło ulicą. Chłopca dostrzegł też przechodzący tam mężczyzna. - Dramaturgii tej sytuacji dodawał fakt, że malec nie dość, że spacerował samotnie chodnikiem o tak wczesnej porze, to na dodatek był w samej piżamce i na bosaka – mówi podkomisarz Rafał Prokopczyk z Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie.
Kobieta od razu wzięła czterolatka do piekarni i okryła go swoją kurtką. Zadzwoniła też na policję.
- Na miejsce skierowany został również zespół ratownictwa medycznego, który zbadał stan zdrowia dziecka – nie wymagało ono pomocy medycznej – dodał Prokopczyk.
Czterolatek był bardzo komunikatywny. - Poinformował swoich wybawców, że był w drodze do przedszkola – opisuje Prokopczyk.
Tata zszedł do piwnicy, chłopiec otworzył drzwi i ruszył przed siebie
W tym czasie rodzice chłopca zgłosili jego zaginięcie. - Dzwoniąc pod numer alarmowy, dowiedzieli się, że ich pociecha czeka na nich cała i zdrowa – mówi policjant. Po chwili rodzice byli już w piekarni. Oboje byli trzeźwi i bardzo przejęci całą sytuacją. Jak się okazało, czterolatek wyszedł z mieszkania, kiedy był pod opieką swojego taty.
- Mężczyzna na chwilę musiał zejść do piwnicy. Czterolatek, wykorzystując sytuację, otworzył drzwi i ruszył przed siebie – opisuje Prokopczyk.
Chłopiec sam przeszedł kilkaset metrów i, chociaż wszystko dobrze się skończyło, to funkcjonariusze muszą zbadać sytuację pod kątem "nieprawidłowego sprawowania opieki nad osobą małoletnią". Sprawdzą też, czy nie doszło do narażenia życia i zdrowia czterolatka.
O sytuacji zostanie także poinformowany sąd rodziny.
Źródło: TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Śląska policja