Prokuratura rejonowa w Lęborku umorzyła postępowanie w sprawie podpaleń samochodów w Łebie. Śledczy, mimo że posiadali zapis z monitoringu, nie ustalili, kto podłożył ogień pod cztery auta. Burmistrz miasta ma swoją teorię.
Burmistrz miasta wciąż twierdzi, że podpalenia mogły mieć związek z decyzją o przekazaniu miejskich plaż pod zarząd spółki miejskiej. - Było sporo chętnych na dzierżawę, kiedy zaczęliśmy o tym rozmawiać, zaczęło się coś dziać - mówi Andrzej Strzechmiński.
W okresie od maja do lipca tego roku w Łebie spłonęły cztery samochody. Dwa z nich należały do prezesa miejskiej spółki Port Jachtowy. Wyjaśnieniem sprawy od sierpnia zajmowali się miejscowi policjanci oraz funkcjonariusze z komendy wojewódzkiej policji pod nadzorem prokuratury rejonowej w Lęborku.
Nie wiadomo, kto podpalał
W lipcu, po ostatnim podpaleniu, śledczy dostali nawet od jednego z poszkodowanych zapis monitoringu, na którym było widać, jak ktoś oblewa samochód jakąś cieczą i go podpala. To okazało się niewystarczającym dowodem, bo prokuratura właśnie podjęła decyzję o umorzeniu postępowania.
- Sprawa została umorzona ze względu na niewykrycie sprawców. Przeanalizowaliśmy monitoring, przeprowadziliśmy wszystkie czynności procesowe, ale nie udało się zdobyć dowodu, który pozwoliłby na przedstawienie komukolwiek zarzutów - tłumaczy Jadwiga Rokicka-Ostapko z prokuratury rejonowej w Lęborku
Próby nacisku?
Decyzją prokuratury nie jest zaskoczony burmistrz Łeby, który od początku twierdzi, że podpalenia mogą mieć związek z decyzją o tym, by plaże i tereny przyplażowe oddać w zarząd spółce miejskiej, a nie - tak jak w ostatnich 20 latach - prywatnej firmie.
- Było sporo chętnych na dzierżawę, ale kiedy zaczęliśmy rozmawiać o tym, że plażami zajmie się spółka miejska, zaczęło się coś dziać, wcześniej było w miarę spokojnie - mówi Andrzej Strzechmiński, burmistrz Łeby.
Jego zdanie podziela również Sławomir Kowalski, prezes spółki Port Jachtowy, który mówi wprost, że podpalenia "to próba nacisku ze strony zawiedzionych przedsiębiorców".
Nie ma dowodów
Szefowa lęborskiej prokuratury zapewnia, że i ten wątek był badany przez śledczych. - Braliśmy pod uwagę te wypowiedzi, nie znaleźliśmy jednak dowodów na potwierdzenie takiej tezy - podkreśla Jadwiga Rokicka-Ostapko.
- Wszystkie te sprawy, jak podpalenia samochodów, oblanie mojego domu jakąś cuchnącą substancją, są umarzane z powodu niewykrycia sprawców - komentuje burmistrz.
Dochodowy biznes
Strzechmiński zaznacza, że dzierżawa plaż i terenów przyplażowych to łakomy kąsek, bo można na nim nieźle zarobić.
- Przychód z dzierżawy miejsc pod punkty handlowe i gastronomiczne wyniósł około 1 mln złotych. Po odliczeniu kosztów spółka miejska na koniec września miała na koncie ponad 0,5 mln złotych - zdradza burmistrz.
Prywatna firma, która wcześniej zajmowała się zarządzaniem tych terenów, wpłacała na konto urzędu kwotę około 54 tys. złotych.
Łeba to jeden z największych kurortów nad morzem:
Autor: md/i / Źródło: TVN24 Pomorze
Źródło zdjęcia głównego: monitoring