Spośród uczestników imprezy, która odbyła się na katamaranie podczas rejsu na Zatoce Gdańskiej, już siedem osób ma pozytywny wynik testu na koronawirusa, kilkadziesiąt jest na kwarantannie. Jak ustalił sanepid, w rejsie udział mogło wziąć nawet 300 osób. Gdyński sanepid planuje złożyć zawiadomienie do prokuratury.
Komercyjny rejs po Zatoce Gdańskiej odbył się 12 lipca tego roku. Jak można było przeczytać na stronie jeszcze przed wydarzeniem, organizatorzy zapowiadali, że "poza radosną imprezą", trzeba pamiętać o pandemii COVID-19. Przypominali więc między innymi o obowiązku noszenia maseczek.
Jak twierdzi jednak sanepid, na imprezie nie zachowano wszystkich środków ostrożności. Na formalnej liście uczestników, którą organizator przedstawił gdyńskiemu sanepidowi, widniało 213 pasażerów. Powiatowa Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Gdyni ustaliła, że na katamaranie, łącznie z załogą, mogło być nawet 300 osób.
Według sanepidu, spośród uczestników rejsu u siedmiu osób już potwierdzono koronawirusa. - Te zakażenia, które w tej chwili są nam znane, już rozpatrujemy jako ognisko. Mamy jeden przypadek pomorski zakażenia i kilkadziesiąt osób, na których wyniki badań oczekujemy w naszym województwie. Wiemy też od kolegów z Poznania i Warszawy o potwierdzonych tam łącznie sześciu przypadkach zakażeń i o kilkunastu osobach również objętych na terenie Polski, w związku z tym, kwarantanną - mówił Tomasz Augustyniak, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku. Sanepid nadal czeka na wyniki ich badań.
- Jest dosyć bogata dokumentacja zdjęciowa, która wskazuje na to, że na tej imprezie wiele zrobiono, aby do ewentualnej transmisji zakażeń doszło - zaznaczył szef gdańskiego sanepidu .
Sanepid planuje złożyć zawiadomienie do prokuratury
Jak dodał Augustyniak, stacja wszczyna postępowanie administracyjne "w związku z organizacją imprezy masowej".
- Jako inspekcja będziemy kierować wniosek do prokuratury z podejrzeniem popełnienia przestępstwa w tej chwili prawdopodobnie z art. 165 Kodeksu karnego - przekazał dyrektor WSSE w Gdańsku. Zgodnie z tym artykułem "ten, kto sprowadza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia wielu osób, powodując zagrożenie epidemiologiczne lub szerzenie się choroby zakaźnej, podlega karze. Jej wymiar może sięgnąć od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności".
Dodał, że o imprezie inspekcja sanitarna dowiedziała się z dużym opóźnieniem i jest to zaniedbanie organizatora.
Anna Obuchowska, rzecznik prasowa Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Gdańsku, poinformowała z kolei w czwartek, że w zabawie na katamaranie, który pływał 12 lipca po Zatoce Gdańskiej, mogło wziąć udział około 236 osób. Doprecyzowała, że na bramkach wejściowych na jednostkę zarejestrowano 212 biletów, więc tylu najprawdopodobniej gości bawiło się na pokładzie. Oprócz nich w imprezie udział wzięło 14 innych osób (DJ-e i osoby towarzyszące) plus 10 osób personelu. Obuchowska wyjaśniła, że gdy parę dni po imprezie okazało się, że co najmniej kilka uczestniczących w niej osób jest zarażone koronawirusem, gdyński sanepid zwrócił się do organizatora z prośbą o listę osób, które wzięły udział w zabawie. Na przekazanej sanepidowi liście widniały dane 92 osób, które kupiły bilety.
- Wiele osób kupowało bilety dla swoich znajomych lub na sprzedaż – wyjaśniła rzecznik, dodając, że największa liczba biletów kupionych przez jedną osobę wynosiła 9 sztuk. - Część z osób, które odsprzedawały bilety, nie zna danych nabywcy – poinformowała Obuchowska, dodając, że karty wstępu były odsprzedawane np. tuż przed wejściem na katamaran. Rzecznik poinformowała, że dotychczas pracownicy Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej (PSSE) w Gdyni skontaktowali się z 97 uczestnikami rejsu. - Dane 80 nabywców biletów, którzy są mieszkańcami 21 innych powiatów, zostały przekazane do właściwych PSSE w Polsce – wyjaśniła Obuchowska.
Państwowy Powiatowy Inspektor Sanitarny w Gdyni prosi osoby uczestniczące w rejsie Big Boat Party o kontakt telefoniczny. Komunikat umieścił na jednym z portali społecznościowych.
Żegluga Gdańska: osoby te mogły zarazić się w każdym innym miejscu
Na rejs wynajęta została jednostka Agat należąca do Żeglugi Gdańskiej. Jerzy Latała, prezes Zarządu Żeglugi Gdańskiej, podkreśla w przesłanym do redakcji TVN24 komunikacie, że rejs, który odbył się 12 lipca, był przewozem pasażerów katamaranem.
"W dniu 12 lipca w godz. 12:00-13:30, załoga Żeglugi Gdańskiej sp. z o. o. przy zachowaniu wszelkich reżimów sanitarnych i zasad bezpieczeństwa (w szczególności załoga była poddana kontroli temperatury, miała zasłonięte usta i nos, dbała o dezynfekcję rąk) dokonała zaokrętowania pasażerów" - czytamy.
Jak dodaje prezes, rejs na trasie Gdynia-Zatoka Gdańska-Gdynia "odbył się bez zakłóceń". Katamaran Agat został później "gruntownie wymyty i skierowany do dalszych zadań już następnego dnia".
"Załoga jest i była na bieżąco weryfikowana pod kątem stanu zdrowia. Po 9 dniach od rejsu pojawił się artykuł, z którego wynika, że u dwóch osób uczestniczących w rejsie 12 lipca wykryto koronawirusa. Jednocześnie w tym samym artykule spekuluje się, że do zarażenia koronawirusem u tych dwóch osób mogło dojść podczas rejsu statkiem Żeglugi Gdańskiej sp. z o. o. Jednocześnie brak jakichkolwiek podstaw uprawniających do takich spekulacji, ponieważ osoby te mogły zarazić się w każdym innym miejscu i czasie" - czytamy w oświadczeniu.
Prezes zarządu Jerzy Latała podjął decyzję o skierowaniu załogi statku na płatne badania na obecność koronawirusa. Wyniki testów załogi - jak podano - były negatywne.
Krzysztof Jancen, organizator samego rejsu, tłumaczy, że w czasie podróży zachowane były środki ostrożności.
- Mieliśmy możliwość zorganizowania rejsu na kilkaset osób. My tę liczbę ograniczyliśmy mocno, widząc, jaka jest sytuacja, zdecydowaliśmy się to zmniejszyć. Dostosowaliśmy się do obostrzeń, mierzyliśmy na wejściu temperaturę, zalecaliśmy dezynfekcję rąk, rozdawaliśmy maseczki tym, którzy ich nie mieli i w ten sposób zakładaliśmy, że te zabezpieczenia będą skuteczne. Nie ma dowodów, że do zakażeń doszło w związku z naszymi niedopatrzeniami - mówi w rozmowie z TVN24.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24