Wiek nie ma znaczenia. Dzieci muszą zostać same w szpitalu. Rodzice nie mogą ich odwiedzać. Wyjątkiem są jedynie matki karmiące i opiekunowie dzieci z niepełnosprawnością. Taką decyzję podjął Wojewódzki Szpital Dziecięcy im. J. Brudzińskiego w Bydgoszczy ze względu na zagrożenie epidemiczne. Rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak interweniuje. - Mam świadomość, że ta epidemia to trudny czas, ale musimy otoczyć dzieci szczególną opieką – mówi.
Szpital dziecięcy wprowadził szereg zmian organizacyjnych w celu zapewnienia bezpieczeństwa pacjentom i personelowi oraz zminimalizowania ryzyka zakażenia koronawirusem. Jednym z nich jest zakaz odwiedzin.
"Wstrzymanie pobytu opiekunów prawnych na oddziałach szpitala (wyjątkiem są matki karmiące i opiekunowie dzieci z niepełnosprawnościami)" - czytamy w komunikacie opublikowanym na stronie placówki.
Postanowienie wzbudziło wśród rodziców wiele kontrowersji.
"Antoś przejdzie ciężką operację, a nie będzie przy nim nikogo bliskiego, mnie się to w głowie nie mieści" - pisze jedna z kobiet na portalu spoełcznościowym.
"Nie da się nic zrobić, bo można mieć koronawirusa bezobjawowo" - dodaje z kolei inna.
Rodzice szukali pomocy w różnych instytucjach. Zwrócili się również do rzecznika praw dziecka Mikołaja Pawlaka, argumentując, że dwuletnie bądź trzyletnie dzieci nie mogą pozostawać same na oddziale, bo będzie miało to wiele negatywnych skutków dla ich psychiki.
"Poprosiłem dyrektora szpitala o rozważenie złagodzenia zakazu opiekowania się dzieckiem. Rozumiemy zagrożenie #koronawirus, ale dla małych dzieci Mama i Tata to najważniejsze istoty na świecie – ich miłość i bliskość pomagają w leczeniu. Bądźmy przy dzieciach w tym trudnym czasie" – napisał na swoim oficjalnym profilu na Twitterze rzecznik praw dziecka.
"Kierowali się przede wszystkim bezpieczeństwem pacjentów"
W środę rano Mikołaj Pawlak podkreślił, że nie oczekuje zmian z minuty na minutę, ale jest dobrej myśli w zakresie znalezienia innego rozwiązania.
- W przypadku dzieci musimy w tej szczególnej sytuacji jeszcze mocniej uwzględniać ich wrażliwość. Relacja dziecka z rodzicem jest wyjątkowa. Jestem w kontakcie z dyrekcją szpitala w tej sprawie. Cieszę się z sygnałów docierających do mnie, że trwają prace nad rozwiązaniem tej sytuacji. Jestem też w kontakcie z konsultantem krajowym w zakresie pediatrii. Działamy na wielu płaszczyznach, bo różne rzeczy dzieją się w kraju. Sprawa w Bydgoszczy została nagłośniona. Musimy reagować na takie sygnały i bardzo delikatnie rozwiązywać takie sprawy – podkreślił Pawlak.
Piotr Całbecki , marszałek województwa kujawsko-pomorskiego, któremu podlega szpital, powiedział w wywiadzie dla Polskiego Radia PiK w środę rano, że trwają prace nad wypracowaniem innego rozwiązania. Podkreślał, że dyrekcja szpitala, jak i jego załoga, to bardzo doświadczeni specjaliści, którzy na pewno kierowali się przede wszystkim bezpieczeństwem pacjentów w okresie epidemii. Zapewnił jednak, że sytuacja jest analizowana i będą podejmowane stosowne decyzje w tej sprawie, a on będzie rozmawiał z dyrektorem placówki.
Jak dowiedział się TVN24, taka rozmowa ma odbyć się jeszcze w środę.
"Musimy chronić interes wszystkich"
We wtorek na antenie TVN24 dyrektor placówki tłumaczył, że decyzja została podjęta ze względów bezpieczeństwa.
- Znajdujemy się w momencie, w którym trzeba dokonywać wyborów. Wybór mój jest taki, że ograniczamy pobyt opiekunów, rodziców z dziećmi w szpitalu z kilku bardzo istotnych przesłanek. Najbardziej obawiamy się (...) opiekunów, którzy mogą wejść w przestrzeń szpitala bez objawów - komentował decyzję Edward Hartwich, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego im. J. Brudzińskiego w Bydgoszczy.
Dodaje, że szpital brał pod uwagę różne rozwiązania.
- Jednak chcę z pełną odpowiedzialnością zaznaczyć, że jesteśmy szpitalem wielospecjalistycznym, leczymy dzieci z długotrwałymi schorzeniami, ze znacznie obniżoną odpornością i obecność chorób zakaźnych, mówiąc ogólnie, w przestrzeni szpitala to jest zagrożenie nie tylko zdrowia, ale i życia tych pacjentów - przekonywał Hartwich.
Jak mówił, jako szpital muszą "chronić interes wszystkich".
- Musimy chronić dobro wspólne, jakim jest pewna określona liczba pacjentów, a nie pojedynczy pacjent. Niebanalne znaczenie ma też to, że zależy nam na tym, żebyśmy jako szpital cały czas wykonywali to, do czego zostaliśmy powołani i leczyli dzieci właśnie w tych schorzeniach, które też nie mogą czekać na interwencję medyczną - dodał dyrektor.
W środę Edward Hartwich poinformował, że dotarło do nich pismo od biura rzecznika praw dziecka. Przygotowywana jest obecnie odpowiedź.
Źródło: TVN24/PAP
Źródło zdjęcia głównego: TVN24