Kłamstwa i groźby wobec dziennikarza. Chodzi o proces z byłym wiceministrem

kittel-cieszynski
Kittel o reportażu "Sutenerzy trójmiasta": wszyscy wiedzieli tak naprawdę, co tam się dzieje
Źródło: TVN24

Były minister w rządzie PiS Janusz Cieszyński i prawicowe media mijają się z prawdą w sprawie wyroku wobec dziennikarza "Superwizjera" TVN Bertolda Kittla. Z ich wpisów wynika, że reporter musiał przepraszać byłego wiceministra Romualda Szeremietiewa za rzekome nieprawdy w artykule. Sąd w tej sprawie stanął jednak po stronie dziennikarzy. Były minister z PiS próbował podważyć wiarygodność Kittla w dniu emisji reportażu o trójmiejskich sutenerach, wśród których miały być osoby z kręgu znajomych Karola Nawrockiego. - Wystąpię na drogę prawną - zapowiada Kittel.

W sobotę, 10 maja, "Superwizjer" TVN opublikował reportaż zatytułowany "Sutenerzy Trójmiasta", przedstawiający sprawę gdańskiego drink-baru "Rozi". Przez wiele lat działał tam gang sutenerów.

Autorem materiału jest dziennikarz śledczy Bertold Kittel, który przedstawił w reportażu informacje o grupie, której trzonem były według prokuratury osoby wywodzące się z grup kibicowskich i klubów sportów walki. W śledztwie występują m.in.: Grzegorz H., ps. Śledziu, ale też Patryk M., ps. Wielki Bu, a także Olgierd L., ps. Olo. Według ustaleń mediów wszyscy oni znajdują się w kręgu znajomych kandydata PiS na prezydenta - Karola Nawrockiego.

W dniu emisji reportażu w mediach społecznościowych i - w ślad za nimi - w prawicowych mediach sprzyjających PiS, pojawiły się wpisy i artykuły mające dyskredytować autora materiału.

Bertold Kittel
Bertold Kittel
Źródło: TVN24

Sprawa z 2001 roku

Sympatycy PiS przypomnieli sprawę, która swoje korzenie ma jeszcze w 2001 roku. Bertold Kittel i Anna Marszałek, jeszcze jako dziennikarze "Rzeczpospolitej", opublikowali wówczas artykuł dotyczący ówczesnego wiceministra obrony Romualda Szeremietiewa i jego asystenta Zbigniewa Farmusa. Z publikacji wynikało, że współpracownik wiceministra miał w jego imieniu żądać łapówek od firm zbrojeniowych. Szeremietiew stracił wtedy stanowisko w resorcie.

Romuald Szeremietiew
Romuald Szeremietiew
Źródło: TVN24

Prokuratura postawiła później byłemu wiceministrowi zarzuty m.in. niedopełnienia obowiązków w związku z ochroną informacji niejawnych, żądania i przyjęcia łapówki i zapewnienia przychylności dla prywatnej spółki. Sprawa ciągnęła się aż do 2010 roku, kiedy Szeremietiew został uniewinniony prawie ze wszystkich zarzutów - oprócz dwóch, które się przedawniły. Te przedawnione dotyczyły przetargu na centralę telefoniczną dla MON i zakupu samochodów osobowych. Uniewinniony został także podejrzany wcześniej o łapówkarstwo Zbigniew Farmus.

Szeremietiew domagał się przeprosin od autorów artykułów na temat tej sprawy i od ich wydawcy - polityk wytoczył proces dopiero w 2012 roku. I to tej sądowej batalii dotyczą nieprawdy publikowane w ostatnich dniach przez środowisko związane z Prawem i Sprawiedliwością.

Były minister z PiS powołuje się na uchylony wyrok

Jeden z takich wpisów opublikował na platformie X były minister cyfryzacji w rządzie PiS Janusz Cieszyński. Polityk napisał, że "po ponad dekadzie sąd nakazał dziennikarzom przeprosiny za nieprawdziwy zarzut dotyczący jego majątku".

"Romuald Szeremietiew spędził kilkanaście lat życia nie na służbie publicznej, lecz na mozolnym udowadnianiu, że nie zrobił nic złego. Tyle wystarczyło — jeden tekst, jedno nazwisko, jeden niesprawdzony zarzut, aby człowiek zniknął z życia publicznego. Warto o tym przypomnieć przed emisją insynuacyjnego paszkwilu pana Kittela na temat Karola Nawrockiego, który dziś wieczorem ukaże się w TVN24. Tak, aby nikt więcej nie padł już ofiarą dziennikarskiej nagonki" - stwierdził w swoim wpisie były minister, odnosząc się do wówczas jeszcze nieopublikowanego reportażu "Superwizjera" TVN pod tytułem "Sutenerzy Trójmiasta".

Prawicowe media zestawiały z kolei sprawę artykułów dotyczących Szeremietiewa z - jak twierdzili ich pracownicy - "atakiem na Karola Nawrockiego", w który rzekomo "zaangażowane są służby specjalne". Również powoływano się na wyrok z 2016 roku.

Tylko że poseł Cieszyński racji nie ma. Sąd pierwszej instancji początkowo oddalił powództwo. Następnie, w 2016 roku, Sąd Apelacyjny w Warszawie częściowo przyznał Szeremietiewowi rację, nakazując dziennikarzom przeprosiny za stwierdzenie, że były wiceminister nie potrafił wytłumaczyć swojego majątku.

Jednak wyrok ten, po skardze kasacyjnej, został uchylony przez Sąd Najwyższy. Jedyny prawomocny i obowiązujący wyrok w tej sprawie zapadł w 2019 roku. Sąd Apelacyjny w Warszawie po kolejnym rozpatrzeniu powództwa oddalił pozew. Dziennikarze nie musieli i nie muszą za nic przepraszać.

Kittel: kłamstwa, próba podważenia wiarygodności

- To jest powoływanie się na wyrok, który nie istnieje w obiegu prawnym. On nie istnieje. Przedstawienie go jako wyroku prawomocnego jest po prostu kłamstwem. Jedynymi zwycięzcami jesteśmy ja i Anna Marszałek - skomentował w rozmowie z tvn24.pl Bertold Kittel.

Dziennikarz śledczy zwrócił uwagę, że w ten sposób politycy PiS i pracownicy przychylnych prawicy mediów próbują go zdyskredytować. - Nikt nie próbuje podważać wiarygodności mojego materiału. Wobec mojego reportażu "Sutenerzy Trójmiasta" nie pojawił się ani jeden merytoryczny zarzut. Zamiast tego próbuje się podważyć moją wiarygodność, by ludzie nie traktowali na poważnie moich ustaleń. A te są niepodważalne, niezbite - podkreślił Kittel.

- Pojawiły się nie tylko kłamstwa, ale też groźby karalne - zaznaczył dziennikarz. Przykład? Jeden z użytkowników, podpisany z imienia i nazwiska, napisał, że należy "budować szubienice" dla autorów reportażu z 2001 roku. - Zarówno w sprawie pomówień, jak i gróźb, wystąpię na drogę prawną - zapowiedział Kittel.

TVN24
Dowiedz się więcej:

TVN24

Czytaj także: