W naszej analizie widać trop zewnętrzny i jest to ślad, który zdecydowaliśmy się przekazać do służb - powiedziała w podcaście "Czas przyszły" w TVN24+ Magdalena Wilczyńska z NASK. - Najważniejsze jest teraz to, żeby dać pracować służbom, żeby ustaliły źródło finansowania różnego rodzaju działań - dodała.
Ośrodek Analizy Dezinformacji NASK wydał w środę komunikat. Wynika z niego, że wyświetlane w Polsce na Facebooku reklamy polityczne były finansowane prawdopodobnie za granicą. Według ustaleń ośrodka "zaangażowane w kampanię konta w ciągu ostatnich siedmiu dni wydały na materiały polityczne więcej niż jakikolwiek komitet wyborczy", a działania te "miały pozornie wspierać jednego z kandydatów i dyskredytować innych". Sprawą zajmuje się ABW. Tego samego dnia reklamy zostały zablokowane.
Minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak (KO) w środowej "Kropce nad i" poinformował, że sprawa wygląda na "wyrafinowaną" próbę ingerencji w polskie wybory. - To jest próba pokazania, że jeden z kandydatów otrzymuje finansowanie na pewne działania. Tym kandydatem jest Rafał Trzaskowski. To wygląda jak próba prowokacji - wyjaśnił gość Moniki Olejnik.
Dwa anonimowe konta
Wirtualna Polska napisała w czwartek, że za publikowanymi w internecie reklamami dotyczącymi głównie Rafała Trzaskowskiego, Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena stoją pracownik i wolontariusze fundacji Akcja Demokracja. Mieli to robić poprzez nieznane wcześniej konta "Wiesz Jak Nie Jest" oraz "Stół Dorosłych".
Dziennikarze WP zidentyfikowali trzy osoby występujące w reklamach i skontaktować z nimi. Stwierdziły, że do udziału w filmikach zachęciły je osoby powiązane z fundacją Akcja Demokracja. Zarząd fundacji przyznał, że jej pracownik pomagał zagranicznemu partnerowi organizacji w "znalezieniu chętnych do wzięcia udziału w nagraniach". Firma, o której mowa, to Estratos Digital GmbH z siedzibą w Wiedniu, świadcząca dla fundacji "usługi technologiczne oraz konsultacje w zakresie komunikacji".
"Dać pracować służbom"
Do sprawy reklam odniosła się w podcaście "Czas przyszły" w TVN24+ Magdalena Wilczyńska, dyrektorka Pionu Ochrony Informacyjnej Cyberprzestrzeni NASK. Zaznaczyła, że dziennikarze WP zawarli w artykule wątek zewnętrznego finansowania. - W naszej analizie widać trop zewnętrzny i jest to ślad, który zdecydowaliśmy się przekazać do służb (...). Najważniejsze jest teraz to, żeby dać pracować służbom, żeby ustaliły źródło finansowania różnego rodzaju działań - stwierdziła.
Podkreśliła, że spoty były aktywne do środy. - Nie wiemy, czy byłyby kontynuowane, czy nie - powiedziała. Dopytywana przez Wojciecha Skrzypka, autora podcastu, przyznała, że NASK nie ma pewności, czy zniknęły w związku z działaniami tej instytucji. - W tym momencie widzimy, że są nieaktywne, ale też o ten efekt nam chodziło - powiedziała.
Publikację WP skomentował także wiceszef MON Cezary Tomczyk (KO), jednocześnie członek sztabu Rafała Trzaskowskiego. Podkreślił, że sztab kandydata "odcina się od tego procesu". - Komitet wyborczy Rafała Trzaskowskiego już dwa dni temu poinformował właścicieli Facebooka, Metę, o tym, że komitet ze sprawą fundacji Akcja Demokracja nie ma nic wspólnego - powiedział wiceminister.
- NASK ujawniła niebezpieczne przypadki wpływu w sieci na kampanię prezydencką w Polsce, czyli zrobiła, co do niej należało. Chodzi o przypadki publikowania reklam wyborczych, których źródła finansowania mogły pochodzić spoza Polski - dodał wiceminister cyfryzacji Dariusz Standerski.
Wiceszef resortu zwrócił uwagę, że NASK nie ma jednak uprawnień śledczych i operacyjnych. - Dlatego zawiadomiono ABW i inne służby. Do nich należy teraz ustalenie czy zostało złamane prawo - powiedział Standerski.
Oświadczenie Akcji Demokracji
W czwartek po południu Akcja Demokracja wydała w swoich mediach społecznościowych oświadczenie. Odnosząc się do medialnych publikacji działacze podkreślili, że fundacja "nie jest w żaden sposób powiązana z działalnością facebookowych profili 'Wiesz Jak Nie Jest' i 'Stół Dorosłych', ani też jako fundacja w żaden sposób zaangażowana w ich funkcjonowanie".
Fałszywe SMS-y. "Szkalują" Trzaskowskiego
W czwartek szefowa sztabu kandydata KO na prezydenta Wioletta Paprocka napisała na platformie X, że "trwa masowa akcja dezinformacji wyborczej przeciwko Rafałowi Trzaskowskiemu z wykorzystaniem systemów SMS operatorów telefonicznych".
"Podszywanie się pod Platformę Obywatelską i prowadzenie kampanii poza komitetem wyborczym jest niedozwolone. Sprawa została zgłoszona do NASK. Składamy też zawiadomienie do prokuratury" - podkreśliła.
Cezary Tomczyk wyjaśnił później na konferencji prasowej, że w ciągu ostatnich 48 godzin mieszkańcy wielu polskich województw otrzymali kilkadziesiąt tysięcy SMS-ów "szkalujących" kandydata KO na prezydenta Rafała Trzaskowskiego. - Są tylko dwie możliwości, kto za tym stoi: albo stoi za tym Rosja, (...) albo stoi za tym jeden z komitetów wyborczych, który mierzy się dzisiaj z Rafałem Trzaskowskim - stwierdził.
Zapowiedział, że politycy KO złożą zawiadomienie do prokuratury w związku z bezpośrednią próbą ingerencji w kampanię wyborczą.
PiS zawiadomi prokuraturę
Do sprawy w czwartek odnieśli się też politycy PiS. Mariusz Błaszczak, szef klubu Prawa i Sprawiedliwości zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury oraz powiadomienie PKW, a po wyborach wniosek o komisję śledczą.
Źródło: WP, PAP, "Kropka nad i" TVN24
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock